niedziela, 14 grudnia 2025 05:47
Reklama

Ważne jest nie to, ile posprzątaliśmy, ale ile daliśmy nadziei

GDAŃSK. To, co pokazała telewizja, nie oddało stanu rzeczy. Skala zniszczeń i nieszczęścia nie do opisania. Idzie się ulicą i stoją przed domami tylko śmieci – wyrzucone meble, często piękne rzeczy, książki. Podnieśliśmy stare ładne pianino i… się rozsypało. W jednym z mieszkań drzwi otworzył nam sąsiad właścicielki, która po zalaniu dobytku trafiła do szpitala psychiatrycznego. Powodzianie najpierw wyrażali zdziwienie, że przyjechaliśmy z tak daleka. Słyszeliśmy: „Aż z Gdańska?!”
Ważne jest nie to, ile posprzątaliśmy, ale ile daliśmy nadziei
Rozmowa z ks. Krzysztofem Saganem, zastępcą dyrektora Caritas Archidiecezji Gdańskiej z siedzibą przy ul. Jesionowej 6 we Wrzeszczu, współinicjatorem i realizatorem pomocy maturzystów powodzianom w ramach akcji „Solidarni z południem”.



- Niemal natychmiast po klęsce powodzi na południu Polski pospieszył ksiądz z wolontariuszami – tegorocznymi maturzystami - na pomoc poszkodowanym.
- Gdy nastała powódź zaczęliśmy - jako Caritas Archidiecezji Gdańskiej z ks. dyrektorem Januszem Steciem – organizować pomoc. Z jednej strony – zbiórki pieniędzy w parafiach i nie tylko z drugiej tego, co szczególnie w pierwszym okresie potrzebne: zbiórka żywności oraz odzieży – używanej w dobrym stanie albo nowej. Co do wyjazdu z młodzieżą - pomysł był prosty, chodziło o to, aby zaangażować do pomocy tegorocznych maturzystów, którzy byli już po egzaminach, mieli wolny czas i czekali na wyniki matur. Na pierwszy apel na stronach internetowych, w prasie, odpowiedziało 37 dziewcząt i chłopców z różnych szkół z: Wrzeszcza, Gdańska, Gdyni, Sopotu, Luzina, Wejherowa. Na miejsce pojechaliśmy tydzień po powodzi, 31 maja. Wybraliśmy teren, gdzie szkody – a wiec i potrzeby - są największe.

- Jakie było pierwsze wrażenie?
- Żeby zrozumieć tę powódź trzeba przede wszystkim tam być i zobaczyć. Przynajmniej ja cały dramat uświadomiłem sobie dopiero gdy dotarłem z młodzieżą do Sandomierza i okolic. Oczom naszym ukazały się dwa światy. Lewy brzeg Wisły, gdzie życie normalnie się toczy, ludzie chodzą do pracy, dzieci do szkoły, otwarte są sklepy . I prawa strona Wisły gdzie nie ma nic, ludzie wyrzucają wszystko z domów, sprzątają, czyszczą, ogarniają teren, starają się wrócić do życia.
Faktycznie zakres szkód i dramat ludzi jest przeolbrzymi. W samej diecezji sandomierskiej zostało zalanych 6180 mieszkań, nie licząc budynków gospodarczych. Liczba ludzi dotkniętych powodzią w tym rejonie to nie tysiąc, dwa tysiące, ale przeszło 20 tys. osób! Mówimy nie o podtopieniu, ale o zalaniu na wysokość pierwszego piętra, czyli, jak ktoś miał parterowy budynek – stracił praktycznie wszystko. Gdy przyszła fala powodziowa ludzie nie zdążyli prawie nic uratować, wszystko działo się w ciągu kilkudziesięciu minut od przerwania wału, czasami była to kwestie godziny, półtorej. Mieszkańcy uciekali, jak stali, przenosili, co się dało, na piętro.

- Kto finansował oba wyjazdy?
- Miasto Gdańsk wyposażyło nas w sprzęt, taki jak: wiadra, mopy, szufle, rękawice ochronne, środki dezynfekcyjne i czystości, zapewniło dojazd autokarem. Resztę organizowała „Caritas”. Współpracujemy z Caritas poszczególnych diecezji, więc nie był to logistyczny problem. Za pierwszym razem zatrzymaliśmy się w Domu Rekolekcyjnym, drugą grupę zakwaterowano w sali gimnastycznej. W miejscu pobytu podzielono nas na grupy, busy nas przerzucały pod wyznaczone adresy na drugą stronę Wisły.

- Na czy polegała wasza pomoc powodzianom?
- Wykonywaliśmy typowo fizyczną pracę polegającą na wyrzucaniu wszystkiego z domów i wywożeniu przy użyciu taczek. Czyściliśmy następnie powierzchnie mieszkalne ze szlamu, najpierw łopatami. Praca była ciężka. Każdy ma inną odporność fizyczną, młodzież z wielkim zaangażowaniem pracowała po parę godzin dziennie.

- Jak wyglądały wasze kontakty z powodzianami?
- Ludzie odbierali nas bardzo pozytywnie. W jednym z mieszkań drzwi otworzył nam sąsiad właścicielki, która po zalaniu dobytku trafiła do szpitala psychiatrycznego. Powodzianie najpierw wyrażali zdziwienie, że przyjechaliśmy z tak daleka. Słyszeliśmy: „Aż z Gdańska?!” Później były słowa radości i wdzięczności. Po pracy czasami częstowali nas herbatą, wtedy była okazja, żeby porozmawiać. Czasami ktoś chciał nam dawać jakieś pieniądze, mówiąc „tyle pracy!”, oczywiście tłumaczyliśmy, że to jest wolontariat i nie ma mowy o jakiejkolwiek zapłacie. Kilka dni temu rozmawiałem z dyrektorem Caritas w Sandomierzu, ks. Bogusławem, który powiedział, że ważne jest nie to, ile posprzątaliśmy, ale ile daliśmy nadziei. Bo zawsze jak ktoś przyjeżdża, pomaga, to krzepi. Ludzie czuli, że nie zostali sami z tym kłopotem.

- Kontakt ważny dla obu stron.
- Wypowiedzi młodzieży uczestniczącej w akcji, niektóre zamieściliśmy na naszej stronie internetowej dowodzą, że było to dla niej ważne doświadczenie ocierania się o ludzki dramat. Ja też przed wyjazdem zupełnie inaczej sobie wszystko wyobrażałem. To, co pokazała telewizja, nie oddało stanu rzeczy. Skala zniszczeń i nieszczęścia nie do opisania. Idzie się ulicą i stoją przed domami tylko śmieci – wyrzucone meble, często piękne rzeczy, książki. Podnieśliśmy stare ładne pianino i… się rozsypało. Właścicielami instrumentu byli starsi państwo, niedawno obchodzili pięćdziesięciolecie małżeństwa. Stracili cały dobytek. Zastaliśmy zrozpaczonego małżonka, żona przebywała u rodziny.

- Nie minęło wiele czasu, gdy doszło do drugiej eskapady maturzystów pod księdza kierunkiem.
- Chętnych znowu nie brakowało. Gdy wróciłem z pierwszą grupą wielu zapytało, czy będzie drugi wyjazd. Część osób pojechało po raz drugi, doszli nowi maturzyści, wszyscy pracowali z takim samym zapałem i poświęceniem.Kiedy wyjechałem z pierwszą grupą przyszła druga fala powodzi. Więc to, co wcześniej uporządkowaliśmy zalało ponownie. Nie powiem, że nasza praca poszła zupełnie na marne, bo przecież to, co wynieśliśmy, już tam nie pływało. Tylko trzeba było z tych samych miejsc znowu wyrzucać błoto.

- Wasz zapał udzielił się innym.
- Hasło „maturzyści jadą na pomoc powodzianom” podchwyciły inne diecezje. Z diecezji białostockiej pojechało zaraz po nas w rejon sandomierski około czterdzieścioro wolontariuszy. Za nimi wyruszyły kolejne grupy ze Szczecina.

- Dwa wyjazdy pomorskich maturzystów za wami, zakończyła się zbiórka darów rzeczowych, w tym żywności, ale pomoc Caritas dla powodzian się nie skończyła.
- Ostatni transport z darami pojedzie zaraz po 27 czerwca. Teraz działania powinny iść torem indywidualnym. Zastanawialiśmy się z ks. Bogusławem podczas ostatniego mojego pobytu w Sandomierzu o zainicjowaniu pomocy: parafii dla parafii, rodziny na przykład Kowalskich z Wrzeszcza dla rodziny Nowaków z Sandomierza. To długofalowe działanie. Mamy świadomość, że wsparcie materialne – nawet 1 tys., czy 2 tys. zł. to kropla w morzu potrzeb. Bo jeżeli człowiek wyrzucił wszystko, łącznie z podłogą i kafelkami (trzeba nawet zbić tynki), to odbudowanie się, urządzenie tego mieszkania wymaga dziesiątków tysięcy złotych. Więc dobrze by było, aby konkretna rodzina, jeśli ją na to stać, podarowała poszkodowanej rodzinie pralkę, ktoś inny zafunduje komuś dywan, meble do kuchni itp. My dopiero w tej chwili się zastanawiamy jak to w praktyce powinno wyglądać. Trzeba pomysł dobrze zanalizować, żeby to nie był chybiony pomysł. Będziemy o wszystkim na bieżąco na swojej stronie informować.
Do pomocy włączają się miejscowe firmy, które w większości chcą zachować anonimowość. Jeden z zakładów zadeklarował ufundowanie siedemdziesięciu kompletów mebli, które zawieziemy powodzianom. Inna firma daje wyposażenie wnętrza pokojów itp. Konkretne rzeczy będą do konkretnych ludzi kierowane na miejscu.

- Caritas Archidiecezji Gdańskiej przyjmie również na wakacje dzieci powodzian.
- Chcemy zapewnić wypoczynek dzieciom z terenów powodziowych. 150 dzieci z diecezji sandomierskiej wypoczywać będzie w Sopocie – to inicjatywa partnerska z miastem Gdańsk, około 50 dzieci spędzi wakacje w Kosakowie nad morzem, około 40 małych dzieci z rodzicami spędzi czas latem w Ostrowie nad morzem. Oprócz tego organizujemy wakacje dla około 1 tysiąca dzieci z gdańskiej, diecezji. Wypoczynek dla powodzian – w sumie dla przeszło 200 dzieci - to nasza nadprogramowa praca. Zadziałaliśmy szybko, bo poszkodowane dziewczęta i chłopcy nie powinny teraz siedzieć w domach, muszą się oderwać od nieszczęścia, wypocząć.
http://www.wrzeszcz.info.pl/page.php?id=1991


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
pochmurnie

Temperatura: 6°C Miasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1021 hPa
Wiatr: 28 km/h

Reklama
Reklama
Ostatnie komentarze
Reklama