Jedna „Solidarność” - w obronie praw pracowniczych i godności obywatelskiej
Prawo i Sprawiedliwość zapowiada wyborczą ofensywę - o zwycięstwo na Pomorzu. Chcemy, aby nasz program Polski solidarnej, sprawiedliwej zyskał poparcie także elektoratu, który zawiódł się na polityce liberalnej. Rozmowa z Andrzejem Jaworskim, posłem Prawa i Sprawiedliwości.
- Obchody trzydziestej rocznicy Sierpnia 1980 pokazały, że brakuje prawdziwej solidarności i jedności. Dochodziło do kontrowersyjnych wystąpień, emocji politycznych. Czy można było tego uniknąć?
- Uroczysty zjazd „Solidarności” w Gdyni zorganizował związek przez NSZZ Solidarność. Zaproszone zostały różne osoby, zarówno obecne władze Rzeczypospolitej, jak i osoby, które walczyły w latach 80. i tworzyły wolny, niezależny związek zawodowy. Nie jest tajemnicą, że ci ludzie mają różne poglądy i stosunek do historii. To spotkanie było moim zdaniem bardzo udane i spokojne, do momentu kontrowersyjnego - jak oceniam - wystąpienia premiera Donalda Tuska. Gdy na salę wchodził prezydent Komorowski oraz premier Tusk nie było żadnych gwizdów czy buczenia. Wprost przeciwnie, prezydent był witany oklaskami, a jego przemówienie zostało ze zrozumieniem wysłuchane. Niestety, wystąpienie premiera Tuska nie zostało ciepło przyjęte, a wręcz przeciwnie. Premier próbował bowiem dzielić i pouczać związkowców „Solidarności”, jako liberał przedstawiał swoją wizję - z czym większość osób na sali (działaczy i sympatyków „Solidarności”) nie zgadzała się. Poza tym, w tym dniu kolejne osoby dostały informacje, że zostały przeciwko nim postawione zarzuty za udział w legalnej manifestacji, która miał miejsce w ubiegłym roku przed Pałacem Kultury. Manifestacja została brutalnie stłumiona, użyto siły, gazów bojowych. To miało także wpływ na reakcję po kontrowersyjnych słowach premiera z trybuny zjazdowej. Dla ludzi, którzy są obecnie w „Solidarności” nie ma starej i nowej „Solidarności”, jest jedna i ta sama, która od początku działała w obronie praw pracowniczych i godności obywatelskiej. Twierdzenie, że dzisiaj jest „Solidarność” inna niż kiedyś, nie jest na miejscu.
- Mówiąc o podziale Polski coraz częściej mówi się o tej lepiej i gorzej wspomaganej finansowo – także na Pomorzu. Nadal występują dysproporcji pomiędzy małymi i dużymi miastami. Gdańsk dostaje pieniądze – na drogi, na hale sportowe, stadion - jest wielkim placem budowy, a w np. Starogardzie Gd. każde zastrzyk środków jest odbierany z hurraoptymizmem. Jak to zmienić?
- Rzeczywiście ta różnica pomiędzy polską A i B, to nie jest tylko podział na jedną i drugą stronę Wisły. Ten podział przebiega także w poprzek, co widać w naszym województwie. Tam, gdzie są osoby dobrze zaznajomione w wiedzę o środkach unijnych i potrafią tę wiedzę wykorzystać, mogą czerpać pełnymi garściami. Są też takie miejscowości, gdzie władze samorządowe nie mają przebicia i z mniejszą determinacją starają o fundusze unijne. Tam jest dużo gorzej. Fundusze unijne – dopóki są – należy lepiej wykorzystać, ale potrzebne są umiejętności walczenia o swoje. W przypadku takich miasta jak Starogard Gd. nie wykorzystuje się wszystkich możliwości – aby wygospodarować swój wkład finansowy i aby pozyskać dofinansowania. Dlaczego np. w Wejherowie jest inaczej, tam można inwestować? Tam znacząco poprawia się infrastruktura, rosną walory turystyczne i miasto pięknieje. To zupełnie inne miejsce niż jeszcze kilka lata temu.
- Zbliżają się wybory samorządowe i wyborcy będą mogli rozliczyć włodarzy. Na Pomorzu Platforma ma dobre notowania. Jaki jest pomysł PiS na wygranie z partią Tuska w jego mateczniku?
- Czeka nas poważna dyskusja we wrześniu. Na Pomorzu następuje odnowienie i wzmacnianie naszych struktur terenowych. Już wkrótce będą przedstawione listy wszystkich kandydatów, na poziomie powiatów i gmin. Jeżeli zauważymy, że struktury się nie rozwijały i nie było większej aktywności pracy na rzecz swojego samorządu, będą wyciągnięte z tego bardzo poważne wnioski. Nie możemy pozwolić na kanapowe, gdzie kilka osób dba wyłącznie o swoje interesy, a nie interesy mieszkańców. Liczymy na to, że możemy zrobić Platformie dużego „psikusa” jeżeli chodzi o Sejmik Województwa Pomorskiego, na który szczególnie liczymy. Według wszystkich sondaży mamy realne możliwości, osiągnięcia wyjątkowo dobrego wyniku. Będziemy też walczyli w tych gminach, w których Jarosław Kaczyński osiągnął bardzo dużo głosów w ostatnich wyborach prezydenckich, a w regionie Kociewia i Kaszub poparcie było spore. Wygraliśmy w kilku gminach i to znacząco – to są nasze perełki, lecz chcemy, aby nasz program Polski solidarnej, sprawiedliwej zyskał poparcie także elektoratu, który zawiódł się na polityce liberalnej.
- W poprzednich wyborach samorządowych niewielu kandydatów PiS wygrało wybory na prezydentów miast i burmistrzów.
- Wygraliśmy w Kartuzach, to był nasz sukces. Wygraliśmy też w Czarnej Wodzie, w Skórczu. Dobre wyniki uzyskaliśmy natomiast w radach powiatowych, np. w Tczewie starostą został rany z PiS. Prawo i Sprawiedliwość lepiej wypada na terenach wiejskich. Uważam, że jesteśmy w stanie w jesiennych wyborach samorządowych wygrać w kilku miastach i powiatach. Sądzę, że będziemy mocni w sejmiku województwa.
- Jaki jest pomysł partii na poprawę wyników w środowiskach miejskich?
- O tym, gdzie i kto wygrywa decydują struktury lokalne. W ostatnim czasie PiS bardzo mocna umocnił się w Lublinie czyli dużym mieście, gdzie nasz lider - Jarosław Kaczyński wygrał w wyborach prezydenckich. Zanotowaliśmy także duży wzrost poparcia w Gdańsku, co pokazuje, że najważniejsze jest dotarcie z pewnym przekazem do mieszkańców. Jeżeli będą widzieli, że jest dla nich konkretny program, to jest szansa, żeby uzyskać dobre poparcie. Ta różnica wynika z tego, że w małych miejscowościach obecnie łatwiej jest pokazywać przede wszystkim program gospodarczy, co wydawałoby się dziwne. Jednak tam, gdzie ludność jest uboższa liczy się każda złotówka. Tam każda informacja, że polityka i efekty działania rządu Platformy Obywatelskiej prowadzą do wzrostu kosztów życia, jest bardziej skuteczna i następuje sprzeciw wobec takich decyzji. Obecnie dyskusja na temat podwyżki VAT jest dużo bardziej gorąca w małych miejscowościach niż dużych, gdzie zapowiedzi podwyżki podatku nie wywołują takich wielkich emocji. Mieszkańcy małych miejscowości, potrafią przeliczyć, że wzrost VAT o 1 punkt procentowy, przekłada się w rzeczywistości na wzrost kosztów utrzymania o kilka procent. W momencie kiedy dotyczy to paliwa, wody, energii wszystkie inne produkty też wzrosną. Od jakiegoś czasu jest też informacja o obniżeniu zasiłku pogrzebowego z 6,5 tys. zł do 3,5 tys. zł. W małych miastach i wsiach, gdzie jest dużo biedy natychmiast zostało to zauważone.
- Ostatnio pojawiły się informacje o możliwości wchłonięcia działającej na Pomorzu spółki Energa przez PGE, który miałby monopol na rynku energetycznym, także na Pomorzu. Widzi Pan zagrożenia w związku z tymi zapowiedziami?
- To jest zagrożenie w kilku elementach. Po pierwsze jest to olbrzymie zadłużenia dla Gdańska. Tam gdzie są spółki idą poważne pieniądze do kasy lokalnej. Gdy siedziba spółki zostanie przeniesiona do Warszawy dla budżetu Gdańska będzie to bardzo duże uszczuplenie. Po drugie na Pomorzu mamy już tylko dwa duże koncerny. Mówi się, że Lotos S.A. może zostanie sprzedany i zniknie kolejna dochodowa firma z Gdańska. Pomorze de facto nie będzie miało na swoim terenie żadnej dużej spółki, co pokazuje, że następuje cofanie w rozwoju. Budowa elektrowni atomowej, jeżeli decyzją rządu zostanie przeforsowana (wbrew protestom), nie da zatrudnienia tysiącom osób, a jedynie może 60.
Każdego mieszkańca bardzo interesuje cena energii elektrycznej. Jest on podstawowym elementem kształtującym cenę innych towarów. Pytanie, czy monopol dobrze służy jeśli chodzi o konsumenta? Odpowiedź jest bardzo prosta: nie. Z tego względu wydaje się, że ta operacja wchłonięcia spółki Energa przez PGE jest niekorzystna. Jako członka sejmowej Komisji Skarbu Państwa najbardziej niepokoi inna rzecz. Jeżeli spółka PGE ma na swoim koncie 7,5 mld zł, które chce włożyć na zakup akcji Energii, to pytanie dlaczego jest w jakiś sposób dotowana czy subsydiowana przez Skarb Państwa. To jest chore. Dlaczego nie przeznaczyć tych środków na inwestycje, na wybudowanie np. elektrowni? Chcą te pieniądze oddać, żeby później zaciągać długi i zobowiązania. Pokazuje to, niestety, że kasa Skarbu Państwa jest tak pusta, albo dziura budżetowa jest tak wielka, że minister - nie wahając się działać przeciwko społeczności lokalnej i przeciwko konsumentom - decyduje się na taki ruch. Po to, żeby łatać dziurę budżetową. W przyszłym roku i za dwa lata, nie będzie już czego sprzedać.
Wyborcza ofensywa - o zwycięstwo na Pomorzu. LOTOS powinien zostać w Gdańsku
POMORZE. Mówi się, że Lotos S.A. może zostanie sprzedany i zniknie kolejna dochodowa firma z Gdańska. Pomorze de facto nie będzie miało na swoim terenie żadnej dużej spółki, co pokazuje, że następuje cofanie w rozwoju. - Tam, gdzie ludność jest uboższa liczy się każda złotówka. Tam każda informacja, że polityka i efekty działania rządu Platformy Obywatelskiej prowadzą do wzrostu kosztów życia, jest bardziej skuteczna i następuje sprzeciw wobec takich decyzji - mówi poseł Andrzej Jaworski.
- 08.09.2010 00:00 (aktualizacja 22.08.2023 16:45)

Reklama







Napisz komentarz
Komentarze