Rozmowa z prof. Tadeuszem Hucińskim, b. rektorem Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku Oliwie, odwołanego w obliczu skandalu, który odbił się szerokim echem na Wybrzeżu. Po doniesieniach medialnych ukazujących profesora w nieciekawym świetle, przedstawia on swoje racje.
- Jakby pan skomentował to całe zamieszanie wokół odwołania pana ze stanowiska rektora?
- Naruszyłem interesy pewnej grupy tak mocno, że spowodowało , że spowodowało to szereg bezprecedensowych ataków na reprezentowany przeze mnie urząd, moją osobę, moje osiągnięcia i moich najbliższych współpracowników. Wyreżyserowano szereg spektakularnych akcji aby wykazać brak akceptacji środowiska do kierowania przeze mnie uczelnią. Już w jej trakcie pierwszej konferencji naukowo-dydaktycznej wyszło, że szereg osób nie ma wystarczających kompetencji do zrealizowania strategii, którą zaproponowałem. Do tego część osób nie wierzyła w jej powodzenie albo zwyczajnie zdawała sobie sprawę, że nagle spadnie na nich i ich pracowników nawał pracy i wyrzeczeń.
Chciałem jak najwięcej zrobić w ciągu pierwszego 1,5 roku. Aby wdrożyć ten plan zainwestowałem w profesorów, dając im podwyżki, by móc egzekwować lepszą i cięższą pracę (z 4,5 tys. zł na 6 tys., a dwóch największym autorytetom nawet 12-14 tys. zł). Chciałem, aby naukowcy skupiali się na jednej pracy naukowej na rzecz uczelni. Zamierzałem skończyć z sytuacją, w której profesorowie byli zatrudniani na trzech etatach w 2 - 3 uczelniach. Nie zgadzałem się na fakt, że tylko dwóch profesorów było głównymi kierownikami tematów badawczych, a od dwóch lat ministerstwo odrzucało wszystkie granty naukowe.
- W ostatnich latach ranga i prestiż AWFiS obniżyła się...
- Gdy obejmowałem rektorat akademia znajdowała się w czwartej grupie naukowej. Druga powoduje, że akademia byłaby finansowana naukowo. Zacząłem inwestować w laboratoria, wyrabiać kontakty ze związkami sportowymi - podpisałem z sześcioma z nich umowy diagnostyczno – naukowe. Przygotowałem także cztery projekty unijne (jako uczelnia z 4 tys. studentów mogliśmy zrealizować tylko cztery takie programy). Zaproponowałem dyrektora, który świetnie to realizował. Ale 28 października br. zwolniono go razem z innymi 17 pracownikami. Te osoby napisały już 8 pozwów do sądu pracy w Gdańsku. Sam zwolniłem wciągu 2 lat 6 osób w tym dwóch z podejrzeniami, które wskazało CBA.
Prof. Piotr Błajet przygotował specjalny projekt jakościowy związany ze zdrowiem i sportem fizycznym o wartości 7 mln zł. Mógłby to być dodatkowym piątym, ale profesora również zwolniono. Kolejnym ważnym punktem były prace nad programem z olimpizmu. W Polsce nie ma z niego kształcenia. Wszedłem we współpracę z najlepszym ośrodkiem w Europie, który zajmuje się tą tematyką - Narodowym Uniwersytetem w Kijowie.
- Czy podwyżki, które pan wprowadził miały konsekwencje finansowe dla płynności uczelni?
- Nie. prawdę o stanie budżetu skrzętnie przede mną ukrywano. Starałem się pozyskiwać nowe fundusze. Rozpocząłem od zmian umów dzierżawy gruntów. CBA sprawdziło, że pozyskałem dodatkowo do budżetu uczelni 1,3 mln zł z dzierżaw (do tego dwie kaucje po 300 tys. zł) Skończyłem z praktyką finansowania przez uczelnię na rzecz dzierżawców opłat za media. Zatem 2 mln zł równoważyły te podwyżkę. Ale przez zmianę warunków dzierżaw naruszyłem interesy mocnej grupy. Po tym ruchu zacząłem być źle postrzegany.
- Kto wchodził skład tej grupy interesów?
- To jest m. in. przedmiotem śledztwa prowadzonego przez CBA.
- Gdy we wrześniu 2008 r. obejmował pan funkcję rektora, kiedy zorientował się pan w pełnej sytuacji finansowej uczelni? Jaka ona była gdy pana odwoływano?
- Brakowało 2,9 mln zł przy zaksięgowanym zysku 1,3 mln zł. Już 2006-2007 r. były to poziom 2,6 mln zł. Nie zagrażało to jednak płynności akademii, której budżet wynosi ok. 36 mln zł.
Te 9-9,5 mln zł długu uczelni – to kolejne kłamstwo nowych władz uczelni. Miałem opinię kwestor, że dzięki oszczędnościom w okresie letnim i przy odpowiednim naborze, który planowałem do końca tego roku – można było wyjść na „zero”. Nowe władze w ogóle pominęły kwestie marketingu. Po burzy medialnej mniej młodzieży zdecydowało się na studia na akademii. Mnie zarzuca się, że wydawałem pieniądze na promocję, a nowe władze nic nie robiły w tym kierunku. Obecna władza już ma ok. 2 mln zł strat tylko z tego powodu, że odpowiednia liczba studentów nie wybrała naszej uczelni.
- Zarzuca się, że zatrudniał pan kadrę naukową bez konsultacji z senatem uczelni...
- Nie musiałem mieć takiej zgody. Gdy byłem z nim skonfliktowany wszczął on procedurę dwóch impiczmentów. Wiedziałem, że senat i tak nie zaakceptuje moich kandydatur więc zrezygnowałem z konsultacji. Chodziło m. in. o prof. W. Zaporożonowa i dr. R. Bakę, których zaangażowałem później do przygotowywanego centrum olimpizmu.
- Co takiego się stało, że pana zwolennicy odwrócili się?
- Gdy zacząłem zmieniać strukturę uczelni przez zwolnienie m.in.kanclerza, zatrudnianie zaufanych osób – zwolennicy zaczęli się odwracać. Nie podobało się, że chcę zlikwidować „dobre życie na uczelni”. W akcji przeciwko mnie uruchomiono struktury polityczne nie tylko na poziomie wojewódzkim, ale i ministerialnym. Minister Barbara Kudrycka w swojej koncepcji uczelni chciała wprowadzać dyrektorów i menadżerów – nową jakość zarządzania... Ale ni stąd ni zowąd zaczęła wspierać moich przeciwników. Minister Kudrycka zaprosiła mnie do Warszawy. Na spotkaniu wpadłem w konsternację, bo w gabinecie zastałem prof. Wojciecha Przybylskiego, Janusza Czerwińskiego i dwóch prorektorów prof. A. Suchanowskiego i prof. Annę Kaczmarek oraz przedstawiciela senatu dr. D. Kruczkowskiego oraz uczelnianej „Solidarności” Olgierda Bojke! Pod przykrywką „Solidarności” jej szef walczył ze mną. Wcześniej nie wykonywał on powierzanych mu obowiązków. Byłem z nim w konflikcie - przyznaję.
- Z intratnych akademickich stanowisk usuwał pan osoby, które dotychczas mogły czuć się dość pewnie...
- Zwolniłem szefa Międzynardowego Centrum Żeglarstwa, na które skierowałem szefa misji olimpijskiej w Atenach - Kajetana Bronieckiego. Efekt jego pracy to dochód prawie trzykrotnie większy niż jego poprzednika. Osoby, które mnie zwalczały zaczęły upubliczniać na zamówienie fakty, które godziły w moje dobre imię. 16 – 17 wniosków wpłynęło do p. minister. Żaden z nich nie został wykorzystany do zwolnienia mnie, bo żadna z kontroli nie potwierdziła tych argumentów. Miałem pięć kontroli ministerialnych i dwie wojewódzkie. Nie wykazały uchybień prawa, ale psuły atmosferę na uczelni i wokół mojej osoby. Także cztery zawiadomienia do prokuratury nie były skuteczne. Do odwołania zawsze brakowało 11 głosów. Ale coraz więcej z moich współpracowników zwalniano. Napisałem skargę na działalność pani minister do Premiera Tuska. Miałem obietnicę Przewodniczącej Krajowej Rady Rektorów prof. Chałacińskiej-Macugow powołania komisji która wysłucha dwie strony i wyda opinię. Ani minister Kudrycka nie przyjęła 19 profesorów i około 50 pracowników którzy napisali w mojej obronie apel ani prof. Macugow, ani Rada Główna Szkolnictwa Wyższego, ani minister Julia Pitera nie podjęli działań w celu poznania stanowiska dwóch stron. Odwołanie mnie przez minister nie uwzględniło wyników kontroli i wszelkich wyjaśnień osób związanych ze mną i mnie - bez zachowania odpowiedniej procedury. Proszę zauważyć jaki to był polityczny lincz!
- Zarzuca się, że pana praca magisterska z 1975 r. jest plagiatem. Wszyscy chcą ją porównać z pracą Anny Szczepańskiej. Nie wydaje się panu dziwne, że ta praca według dr Magdaleny Ochwat zaginęła?
- Udałem się aż do Katowic chcąc uzyskać tę pracę i z ciekawości porównać nie znalazłem jej ani w archiwum Akademii Wychowania Fizycznego ani Uniwersytetu Śląskiego. Po prostu, jej nie ma! Ona musi być, a jej nie ma! Zatem, kto próbuje wytwarzać kolejne fakty medialne?
- W swoim oświadczeniu broni się pan oskarżając Annę Szczepańską i Janusza Czerwińskiego o współpracę z tajnymi służbami PRL. Dlaczego sięgnął pan po tego rodzaju argumenty?
- Atak na moją osobę nie dotyczy tylko środowiska akademickiego, ale wszystko to wiąże się z działaniami zewnętrznymi. Naruszyłem interesy pewnej grupy usuwając patologiczne struktury. Walczono ze mną m. in. grzebiąc w moim życiorysie. Nie chcą mi wybaczyć, że walczę o swój honor i zwolnionej kadry od dwóch lat. Środowisko akademickie w Polsce nie zostało zlustrowane. Pewne dawne i wciąż mocne powiązania dalej funkcjonują. Dzięki IPN mamy większą wiedzę na ten temat, która nie jest eksponowana medialnie. Nie pokazuje się jak ludzie są traktowani przez te grupy. Prof. Czerwiński zwalnia się z uczelni, gdy podejmuje się działania lustracyjne i powraca do niej, gdy Trybunał Stanu orzeka o nieprzeprowadzaniu lustracji na uczelniach.
Gdy otrzymałem Krzyż Kawalerski z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskiego, każda z polskich uczelni wytypowała 10-12 profesorów do tego odznaczenia. Ponad 100 osób otrzymało zaproszenia, ale kancelaria prezydenta przeprowadziła weryfikację życiorysów i w efekcie odznaczeniami uhonorowano tylko ok. 20 osób w tym mnie. Moi przeciwnicy nie wytrzymali, gdy uroczyście powiesiłem krzyż w swoim gabinecie i na sali senatu.
Prof. Tadeusz Huciński (ur. w 1949 r.)
Jako trener koszykówki zajął III miejsce w Mistrzostwach Świata w 1993 r. oraz wicemistrz Europy z 1981 r. jako drugi trener. W 1996 r. - Mistrzostwo Polski z Lotosem Gdynia. 5 lat trener Polpharmy Starogard Gd. Napisał 21 książek na temat teorii i praktyki sportu oraz 100 artykułów naukowo – dydaktycznych. Przygotowuje książkę o mechanizmach, które zadziałały podczas odwołania go z funkcji rektora.
Prof. Huciński: „To był polityczny lincz...” Czy „grupa interesów” pozbyła się rektora AWFiS i jego środowiska?
POMORZE. - Naruszyłem interesy pewnej grupy tak mocno, że spowodowało to brak akceptacji do kierowania przeze mnie uczelnią – powiedział prof. Tadeusz Huciński, b. rektor Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku. - Odwołanie mnie przez minister nie uwzględniło wyników kontroli i wszelkich wyjaśnień osób związanych ze mną i mnie - bez zachowania odpowiedniej procedury. To był polityczny lincz!
- 03.11.2010 00:00 (aktualizacja 01.04.2023 12:37)

Reklama







Napisz komentarz
Komentarze