W niedzielę 21 listopada zmarła w Gdańsku śp. Maria Fieldorf-Czarska (ur. 20 III 1925) - sanitariuszka wileńskiej Armii Krajowej, córka gen. bryg. Augusta Emila Fieldorfa "Nila" - szefa Kedywu i ostatniego zastępcy komendanta głównego Armii Krajowej, zamordowanego przez komunistów w roku 1953. Była strażniczką pamięci Ojca i etosu Podziemnego Państwa Polskiego. Zapoczątkowała Sztafetę Pokoleń - żołnierzy Armii Krajowej i współczesnej młodzieży.
- Zmarła w około południa, w uroczystość Ofiarowania Najświętszej Marii Panny - informuje dr Piotr Szubarczyk. - Przyczyną śmierci pani Marii był atak serca. (...) Od dłuższego czasu nie wychodziła z domu, kilkakrotne pobyty w szpitalu nie pomogły w ustaleniu przyczyn permanentnie podwyższonej temperatury ciała, bólów i zawrotów głowy. Wbrew tym cierpieniom, dla każdego gościa – tak jak przez całe swoje życie – miała twarz uśmiechniętą i nieraz wprowadzała nas w zakłopotanie, proponując poczęstunek, kawę, herbatę, choć wiedzieliśmy, że jest osłabiona, że cierpi. Radość obcowania z ludźmi, z którą szła przez całe życie, była silniejsza od wszelkiego cierpienia. Miała wielu przyjaciół – starych i młodych. Tych młodych chyba więcej i to był prawdziwy fenomen starszej pani, która w marcu świętowała 85 urodziny. Ci młodzi pytali ją czasem, czy nie byłaby już pora odtworzyć Kedyw… – Jak będzie pora, dam rozkaz – mawiała ze śmiechem a my nazywaliśmy ją wtedy Komendantką. Po jakimś czasie zauważyłem, że między sobą mówimy o Niej po prostu „Maria”, choć byliśmy od niej 30-50 lat młodsi. Nie było w tym braku szacunku czy nadmiernej poufałości. Raczej rodzaj porozumienia i współodczuwania ważnych spraw ponad czasem. Bo przecież „przeszłość to dziś, tylko cokolwiek dalej”, jak pisał Norwid. – Będziesz dziś u Marii? – pytaliśmy się przez telefon i jechaliśmy do niej, by się dowiedzieć o zdrowie, ale przede wszystkim, by się dowiedzieć, co sądzi o najnowszych wydarzeniach w kraju. Zawsze była świetnie zorientowana, codziennie na stole leżały „Nasz Dziennik” i „Nasza Polska”.
- Dzień śmierci pani Marii zapowiadał się od rana wyjątkowo. Mimo cierpienia, postanowiła wyjść tego dnia z domu. Na stole leżał przygotowany dowód osobisty, by nie zapomnieć, na krześle odświętny strój. Nie wyobrażała sobie, że ktoś w wolnej Polsce („jaka by ona nie była”…) może rezygnować z udziału w wyborach – parlamentarnych czy lokalnych. – Patrz, w czasach sowieckich wszyscy szli na te niby-wybory, bo się bali. Teraz nie idą, nie szanują Polski – mówiła z żalem.
Msza św. żałobna w intencji Zmarłej zostanie odprawiona w sobotę 27 listopada, o godz. 12.00 w kościele p.w. Matki Bożej Królowej Korony Polskiej w Gdańsku-Oliwie.
- Zgodnie z wolą śp. Marii, Jej ciało zostanie skremowane a prochy zostaną umieszczone w symbolicznej mogile Generała "Nila" na wojskowych Powązkach w Warszawie - w sobotę 4 grudnia o godz. 10.30. - informuje dr Piotr Szubarczyk. - Proszę o udział zarówno w gdańskiej Mszy św., jak i - kto może - w uroczystościach na Powązkach.
Zobacz: Moją ojczyzną jest Polska podziemna…
Pożegnanie śp. Marii Fieldorf-Czarskiej. "Jak będzie pora, dam rozkaz" – mawiała z uśmiechem
GDAŃSK. 21 listopada zmarła Maria Fieldorf-Czarska - sanitariuszka wileńskiej Armii Krajowej, córka gen. bryg. Augusta Emila Fieldorfa "Nila" - szefa Kedywu i ostatniego zastępcy komendanta głównego Armii Krajowej. Dzień śmierci pani Marii zapowiadał się od rana wyjątkowo. Mimo cierpienia, postanowiła wyjść tego dnia z domu. Na stole leżał przygotowany dowód osobisty, na krześle odświętny strój. Nie wyobrażała sobie, że ktoś w wolnej Polsce („jaka by ona nie była”…) może rezygnować z udziału w wyborach – parlamentarnych czy lokalnych.
- 25.11.2010 21:38 (aktualizacja 30.07.2023 01:00)

Reklama








Napisz komentarz
Komentarze