- Dlaczego nigdy przedtem nie zawitał pan do Starogardu na dłużej?
- W Gdańsku miałem całą rodzinę. Starogard traktowałem jako miasto przelotowe w drodze na południe lub zachód kraju. Nigdy nie widziałem miejsca, bądź rzeczy, która mogłaby mnie tutaj zatrzymać na trochę dłużej. Nie ma się co dziwić – znam ludzi, którzy mieszkają w Gdańsku, a nigdy nie byli w Gdyni.
- Co urzekło 50-latka, chyba nie kawa z kociewskim mlekiem, albo sympatyczna kelnerka…
- Urzekł mnie sposób bycia Kociewiaków (śmiech). Wiem, że wydaje się to błahe, ale jeśli przez całe życie mieszka się w kręgu zwyczajnych osób, to spotkanie się z kimś wyjątkowym i poznanie jego niezwykłych marzeń i planów, sprawia, że życia nabiera kolorów. Przyjechałem do Starogardu sfinalizować pewną transakcję, która - jak się potem okazało - zeszła na drugi plan.
- Co zatem wydarzyło się, że zakochał się pan „od pierwszego wejrzenia” w Kociewiu?
- To był jakiś ogólny klimat miejsca. Jestem raczej człowiekiem starszej daty. „Kręci mnie” granie tego pana na rynku, lubię uprzejmość i szacunek. To sprawiło, że znalazłem się w świecie, którego nie było w Gdańsku-Oliwie, gdzie mieszkałem. To był raczej taki impuls, a nie konkretne zdarzenie.
- Ile lat mieszka pan w Starogardzie i co podoba się panu tutaj najbardziej?
- Mieszkam tutaj 4 lata. Moja żona nie była za tym, aby na starość zmieniać miejsce zamieszkania, ale po długich rozmowach uległa i chyba nie żałuje swojej decyzji. W Starogardzie jest czarujący rynek i ci ludzie „z innej bajki”. Ludzie tu znają się, wiedzą kto jest kim. Nie ma nic fajniejszego, jak poranny spacer do piekarni - a tam już czekają produkty zapakowane w siateczce przez ekspedientkę, która wie co lubi moja rodzina.
- Czy warto było podjąć przeprowadzkę?
- Każdy człowiek szuka w życiu tego jedynego miejsca na ziemi. Ja je znalazłem tutaj i nie zamieniłbym go na żadne inne. Starogard jest idealnym miasteczkiem do życia dla osób starszych - spokój i cisza, uprzejmość i szacunek.
- Czyli jest pan nietypowym Kociewiakiem?
- Jestem Kaszubą, który poznał Kociewie i zamienił swoje lokalne obywatelstwo na lepsze. Wiem, że nie jest to zgodne z pewnymi zasadami i stereotypami, ale jeśli jest mi z tym dobrze to czego chcieć więcej?
Gdański Kociewiak. Impuls przy kawie
STAROGARD GD. Zygmunt Biel urodził się i mieszkał w Gdańsku 50 lat. W międzyczasie przejeżdżał przez Starogard niejednokrotnie. Przedtem nigdy tutaj się nie zatrzymywał. Przypadkiem wstąpił do restauracji na kawę. Gdy wyszedł na zewnątrz, stwierdził, że nie chce wracać do Gdańska.
- 17.09.2009 00:00 (aktualizacja 01.04.2023 12:24)
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze