sobota, 13 grudnia 2025 20:52
Reklama

Rybki lubią kukurydzę. Moczy kija z pieskiem

KOCIEWIE. Wypływał w morze, dziś jeździ nad jezioro. Zabiera żonę i pieska.
JABŁOWO Na ryby Jerzy Ałaszewski zabiera dwa wiaderka zanęty, dwie porządne wędki, kanapki (bo jak wraca z ryb, to już nie je kolacji) i komórkę - żeby mieć kontakt z domem. Jeździ do Jabłowa, bo ma tu ze Starogardu najbliżej.
Na początku parkował swój nieduży samochód bliżej tej dużej wierzby, której gałęzie „płaczą” wprost do jeziora. Dziś parkuje dalej, bo podczas ostatniej wichury konar drzewa spadł wprost na maskę jego auta. Mimo „wyklepania” na czerwonej masce został wyraźny ślad. I spora ”kropka” na szybie.

Łowi z gruntu
Jezioro Jabłowo w Jabłowie nie jest zbyt głębokie. Wędkarz ocenia że ma 4 m głębokości.
Pan Jerzy nie łowi z pomostów, których wiele jest dookoła, a z brzegu. Ma składane krzesełko. Obok niego wbija dwie podpórki na wędki. I to już cały warsztat miastowego wędkarza,
Swoje przyszłe zdobycze zanęca paszą i kukurydzą. Łowi z gruntu nie „na koszyk”, a na „sprężynę” (w koszyk wchodzi więcej zanęty). Ryba podchodzi pod tą oblepioną zanętą sprężynę, trochę poskubie i tak zachęcona ma zjeść robaczka na haczyku. Niestety dla wędkarzy, ryby są cwane i po poskubaniu zamiast połknąć haczyk odpływają w głąb jeziora. Nie pomaga nawet kukurydza, rybi przysmak.
- Często jest tak jak teraz - poskubie, poskubie i ucieknie. Widzi pan jak się spławik ruszał... I poszła.

Rybak z pieskiem
W soboty i niedziele pan Jerzy na ryby zabiera nad jezioro żonę i pieska.
- Kiedyś jeździłem na ryby nad jezioro  Szpęgawskie, ale tam teraz woda jest mocno zielona, więc przyjeżdżam do Jabłowa. To jest nasze jezioro, Polskiego Związku Wędkarskiego.
Nie łowi rybek za długo.
- Przyjeżdżam po obiedzie, po trzeciej, a po siódmej jest już ciemno, to raptem łowię dobre trzy godziny.
Wędkarz chwali, że w tym jeziorze można złowić spore sztuki.
- Największego, dzikiego karpia, miałem około 1,6 kg. Są też  płotki, okonie, karasie, liny, karpie. Niepotrzebnie wpuścili tu tego dzikiego karpia. Wyżera ikrę.

Zawodowy rybak
Jerzy Ałaszewski 28 lat pływał na rybackich statkach - przetwórniach. Często wypływał w bardzo długie rejsy, trwające nawet 180 dni. Pływał aż pod Afrykę. Kiedy statek zawijał do portu, schodził na ląd. Trochę świata zwiedził.
- Kiedy łowiliśmy przy Peru, to co kilka dni schodziliśmy na ląd. Ale na innych łowiskach mniej.
Starsi stażem rybacy radzili sobie z takim trybem życia. Ale młodzi...Często podczas rejsu młodzi „dostawali do głowy”. Tęsknili za domem, bliskimi, dziewczynami żonami. Właśnie z powodu takiej długiej rozłąki to nie była praca dla wszystkich.
Pan Jerzy od 15 lat jest na emeryturze.

Polskie i zielone
Na trawlerze wraz z panem Ałaszewskim pracowało 106 ludzi. Warunki do mieszkania na statku mieli  dobre. Wyżywienie też. Na wynagrodzenie nikt nie narzekał, do tego część płacy była w dolarach. Na przetwórni rybacy zarabiali lepiej niż marynarze na statkach  pasażerskich.
- Mieliśmy płacone od ilości złowionych ryb, a połowy były przeważnie udane. Praca nie była lekka, ale dobrze płatna.
Na morzu wszystko szło pełną parą. Złowione ryby od razu filetowali, pakowali w kartony i zamrażali w chłodni. Mrozili też całe sztuki. Chłodnie na statku - przetwórni były wielkie.
- Cały czas pracowała także fabryka mączki. Dużo tej mączki produkowała. Jak już statek był „pełny” przyjeżdżała do nas baza, taki statek magazyn, który odbierał towar i odwoził na ląd.

Prawie abstynent
Rybacy, marynarze czy żeglarze często snują swoje opowieści przy dobrym ginie, rumie, lub popularnym Jasiu Wędrowniczku. Z tych „telewizyjnych marynarzy” mało który czegoś nie popijał. - Co piją rybacy na trawlerach - przetwórniach?
- Ja nic nie piłem. Nie lubię. Czasem kieliszek rumu, żeby się rozgrzać troszeczkę, czasem piwko, ale też mało. Tu na rybkach też nic nie piję bo przyjeżdżam samochodem.
- Jak można kilka godzin siedzieć i patrzeć w wodę? Ani gazety poczytać, ani radia posłuchać. Nie jest to nudne? - zaczepiam.
- Nie. To ta cała przyjemność. Wyjechać z miasta, pobyć na powietrzu tu z przyrodą. Nawet  samochody, co tu co chwila jeżdżą (drogą 222 – red.) mnie nie przeszkadzają. Tylko te śmieci, których pełno dookoła w krzakach, denerwują.  


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
słaba mżawka

Temperatura: 7°C Miasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1019 hPa
Wiatr: 24 km/h

Reklama
Reklama
Ostatnie komentarze
Reklama