Ponad tysiąc osób uczestniczyło w niedzielę, 13 lutego 2011 r. w Gdańsku w Marszu (Nie) milczenia. Stop przemocy wobec zwierząt!
O godz. 13 pod gmachem Cinema Krewetka zgromadzili się manifestanci w różnym wieku, wielu zabrało ze sobą psy. Wśród manifestantów byli umundurowani funkcjonariusze OT ANIMALS, którzy na co dzień niosą czworonogom pomoc. Niesiono transparenty z napisami: „Miłość, szacunek, opieka – nie agresja”, „Milcząc zezwalasz na cierpienie”.
Inni trzymali w rękach płachty z hasłami: „Szacunkiem do zwierząt wyceniasz szacunek dla siebie”, „Zwierzę to nie rzecz, nie wyrzucaj go jak śmieć”, „Jesteśmy odpowiedzialni za tych, których oswoiliśmy”, „Kochaj – nie krzywdź”, „Zwierzęta są jak my też czują”.
Za bestialstwo – żadnej odpowiedzialności
Trasa przebiegała ulicami: Jana Heweliusza, Rajską, Wielkie Młyny, Pańską, Węglarską, Długą do Fontanny Neptuna. Z każdą chwilą przybywało manifestujących. Grał na instrumentach perkusyjnych zespół Samba z Gdyni. Skandowano co chwila: „Stop przemocy wobec zwierząt!” Uczestnicy podpisywali się pod projektem nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt.
Organizatorami gdańskiej manifestacji byli: Kolektyw Boruta i Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt ANIMALS, Oddział w Gdyni.
- Takie same marsze o tej samej porze wystartowały dziś w: Łodzi, gdzie pomysł się narodził, Krakowie, Opolu, Kaliszu, Poznaniu, Lublinie i Toruniu - powiedziała Paulina Raczyńska z Kolektywu Boruta. - Jest to pierwszy marsz na taką skalę w obronie zwierząt w Polsce. Chcemy zwrócić uwagę rządzącym, że tych, dla których los zwierząt jest ważny jest coraz więcej.
Problemy bestialstwa wobec zwierząt natomiast cały czas są w naszym kraju marginalizowane, stwierdza Raczyńska. Udaje się, że problemu w ogóle nie ma. Sprawcy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. Dlatego podczas marszu w całej Polsce zbierane są podpisy pod projektem nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. W porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej mamy bardzo słabe prawo dotyczące ochrony zwierząt.
- Dzisiejszy marsz jest pierwszy, ale nie ostatni. – mówiła Raczyńska. - Będziemy czynić wszystko, aby znowelizowana ustawa jak najszybciej weszła w życie – kontynuuje Paulina Raczyńska. – Nie chodzi tylko o karanie, bardzo ważna jest edukacja społeczeństwa.
Potrzebna nowelizacja ustawy
Przede wszystkim – wzorem państw skupionych w UE – musi powstać u nas instytucja Krajowego Inspektora do Spraw Zwierząt z jego wojewódzkimi przedstawicielami, którzy będą czuwać nad sytuacją w gminach. Każda gmina powinna wypracować program zajmowania się bezdomnymi zwierzętami. Co ciekawe w tej nowelizacji ustawy jest także zapis, że osoby, które znęcają się nad zwierzętami, będą mogły mieć czasowy albo stały zakaz posiadania zwierząt.
- Moim zdaniem to jest bardzo ważne, bo teraz ktoś, kiedy znęca się nad zwierzęciem, dostaje wyrok w zawieszeniu i za dwa tygodnie może mieć kolejne zwierzę! – mówi Raczyńska. - A więc obecna ustawa nie uczy niczego.
Potrzebny jest system ewidencji osób, którym zabrania się posiadania zwierząt. I jeszcze jedno – obecnie najwyższy wymiar kary za znęcanie się nad zwierzętami to dwa lata więzienia. W projekcie nowej ustawy jest zapis o trzech latach więzienia. To może niewielka różnica, ale na razie i tak dosyć znacząca, stwierdza Raczyńska. Pozostaje otwarte pytanie jak wyglądać powinna resocjalizacja ludzi dopuszczających się agresji wobec zwierząt, bo dzieci można uczyć, co zrobić ze starszymi? Za tego typu przestępstwa konieczne są zarówno odpowiednie wyroki więzienia i znacznie wyższe, niż dotychczas, kary pieniężne.
Na osiedlu się organizują. Psy gotowe do adopcji
W gronie manifestujących spotykam grupę znajomych miłośników zwierząt z osiedla Piecki – Migowo.
- 9 stycznia 2011 roku zebraliśmy i stworzyliśmy osiedlowy oddział OT ANMALS – mówi z satysfakcją Maria Wietrzykowska – Dolecka, inicjatorka przedsięwzięcia. - Czekamy na rejestrację w sądzie. Ogromnie dużo jest na naszym terenie problemów związanych szczególnie z opieką nad bezdomnymi kotami, więc musimy się zorganizować.
- Stale karmię koty i mam nieustanne zatargi, szczególnie z jednym z sąsiadem, któremu zwierzęta nie wiadomo dlaczego przeszkadzają – wtrąca druga moja sąsiadka, Ewa Ostapska, którą spotykam codziennie z dwoma pieskami, widzę, jak nosi jedzenie kotom, dolewa wody ptakom itp. – Wzięłam ze wsi dwie skundlone jamniczki, wysterylizowałam. – Tam mieszkańcy stale znajdują w lesie psy. Robią to mieszkańcy miasta, wywożą samochodami pupili, które im się znudziły, przywiązują do drzew. Duże psy wieśniacy biorą do gospodarstw, mniejsze nie mają wzięcia.
Wśród psów, uczestniczących w marszu są i te, które czekają na nowy dom.
- Przyprowadziliśmy kilka psów do adopcji - wyjaśnia Jarosław Florek, pracownik Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt „Ciapkowo” OT ANIMALS w Gdyni, któremu towarzyszy jego, jak mówi, prywatny, pies, którego adoptował ze schroniska. – Na przykład tego, wskazuje, podobnego do buldoga, właściciele chcieli uśpić. Kolega – wolontariusz - się nim zajął zapewniając dom tymczasowy.
Obok – prowadzony przez innego wolontariusza - czarny smutny pies z kartką: „Byłem bity, szukam nowego pana”.
- To suczka, mieszaniec amstaffa, z gdyńskiego schroniska „Ciapkowo” – mówi Anna Stefanowska, wolontariuszka. - Będąc tu z nią pokazuję ludziom, że jest do wzięcia, przyjazna w stosunku do ludzi i dobrze czuje się w towarzystwie innych zwierząt. Teraz zima, trochę podupadła na zdrowiu, ma wyłysiałe u nasady uszy, ale dojdzie do siebie jak znajdzie nowy dom.
Prywatny dom zastępczy. Bestialstwo goni bestialstwo
- Jestem wolontariuszem od piętnastu lat, działam na rzecz zwierząt, nad którymi ludzie się znęcają – powiedziała uczestniczka marszu pragnąca zachować anonimowość. – Nie należę w żadnej organizacji, pracuję z potrzeby serca na własną rękę. Chodzę po Gdańsku, jestem w miejscach, gdzie zwierzętom dzieje się krzywda. Zajmuję się najbardziej skrajnymi przypadkami, na przykład w melinach. Wchodzę, zaprzyjaźniam się z tymi osobami, robię zdjęcia pieskom, kotkom i po jakimś czasie je zabieram. Piszę w internecie ogłoszenia. Prowadzę czasowy dom zastępczy. Przez moje domostwo na pewno przewinęła się ponad setka zwierząt. Chciałabym, żeby w kościołach zaczęto o problemie znęcania się nad zwierzętami mówić. Jak dotąd, niestety, o takich przypadkach nie słyszałam.
- Tysiące ludzi w Polsce maszeruje dziś po to, aby powiedzieć: „Stop przemocy wobec zwierząt” – mówili przez megafon działacze Kolektywu Boruta. – Nie potrafimy być obojętni wobec doniesień o okrutnym traktowaniu zwierząt, co staje się codziennością.
Pies Husky z urwana głową, kot podpalony w wigilię, koty dla zabawy zastrzelone z wiatrówki, bestialsko traktowane krowy, zabójstwo 200 nietoperzy w rezerwacie przyrody w Międzyrzeczu, podpalony pies Kuba, pies wyprowadzony na tory, który zginął pod pociągiem, myśliwi nadużywający swoich uprawnień pod pozorem ochrony przyrody strzelający do domowych psów, kot maltretowany przez kilkuletnie dziecko, pies wyrzucony z ósmego pietra. To tylko niektóre przykłady barbarzyństwa wobec zwierząt z ostatnich trzech miesięcy.
W imieniu tych, co cierpią w milczeniu
- Dziś idziemy także w imieniu tych zwierząt, których tragedia nigdy nie została opowiedziana – brzmiały dalej przez megafon słowa odezwy organizatorów marszu. One przeżywają w milczeniu. W czterech ścianach, na wiejskich podwórkach, na fermach futrzarskich, w zoo, w cyrkach. Prokuratura zbyt często umarza sprawy znęcania się nad zwierzętami, a sądy wymierzają zbyt niskie kary. Sędziowie tłumaczą małe wyroki znikomą szkodliwością czynów. Nie zgadzamy się na to! Wyrażamy swoim marszem, że każdy przejaw agresji wobec zwierząt ma wielką szkodliwość społeczną. Nie możemy tolerować okrucieństwa!
- Badania prowadzone na seryjnych zabójcach oraz osobach, które stosują przemoc domową wykazują, że osoby te w przeszłości znęcały się nad zwierzętami – kontynuowali działacze Kolektywu Boruta. - Psychologowie społeczni zgodnie twierdzą, że niewielka jest granica pomiędzy znęcaniem się nad zwierzętami a znęcaniem się nad ludźmi. Nie możemy więc bagatelizować problemu agresji wobec zwierząt. Powinniśmy być świadomi tego, że musimy reagować, gdy w naszym otoczeniu krzywdzone jest zwierzę. One zasługują na nasz szacunek i opiekę. Aby poprawić bezpieczeństwo naszych czworonożnych przyjaciół potrzebna jest nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt. Żądamy zaostrzenia standardów ochrony zwierząt w naszym kraju oraz wyższych kar dla sprawców. Domagamy się od prokuratorów poważnego traktowania przestępstw przeciw ustawie o ochronie zwierząt. Pragniemy żyć w kraju, w którym nikt zwierzętom nie będzie robił krzywdy!
- Dziękujemy wszystkim, którzy przeszli z nami i wspierają ruch ochrony zwierząt. – podsumowuje w imieniu Animalsów Ewa Gebert, Prezes OTOZ Animals. – Będziemy państwa zapraszać na kolejne akcje i przypominać wszystkim politykom, instytucjom państwowym o prawach zwierząt. Mamy nadzieję, że dzięki zaangażowaniu i pozytywnej energii obrońców zwierząt uda się wpłynąć na wymiar sprawiedliwości aby przestępstwa przeciwko ustawie o ochronie zwierząt, która jak najszybciej powinna zostać znowelizowana, były traktowane z należytą powagą.
Reklama
„Zwierzę to nie rzecz, nie wyrzucaj go jak śmieć”
GDAŃSK. Marsz (Nie)milczenia w Gdańsku. - Chcemy zwrócić uwagę rządzącym, że tych, dla których los zwierząt jest ważny jest coraz więcej - powiedziała Paulina Raczyńska z Kolektywu Boruta. - Problemy bestialstwa wobec zwierząt natomiast cały czas są w naszym kraju marginalizowane, stwierdza Raczyńska. Udaje się, że problemu w ogóle nie ma. Sprawcy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności.
- 14.02.2011 00:00 (aktualizacja 11.07.2023 11:11)

Reklama








Napisz komentarz
Komentarze