poniedziałek, 15 grudnia 2025 23:48
Reklama

Bobry i ludzie

KOCIEWIE/Zblewo. Są mądre, piękne i pracowite – szacunek im się należy. - Siedzą na kanałach, lasy tną, a robią to tak, że ludzie mogliby się od nich niejednego nauczyć – mówi sołtys Małego Bukowca Bogdan Sarnowski. – Potną drzewa tak równiutko, jakby od miarki. I układają je „z wiatrem”.
Bobry i ludzie
Mały Bukowiec istotnie jest mały – na „stałe” mieszkają tu 63 osoby. Ale w sezonie letnim jest ich pięciokrotnie więcej. Niektórzy zostają na cały rok, choć oficjalny meldunek mają gdzie indziej. Uroki wsi przyciągają nie tylko ludzi. To miejsce u ujścia Wdy upodobały sobie także bobry.

- Siedzą na kanałach, lasy tną, a robią to tak, że ludzie mogliby się od nich niejednego nauczyć – mówi sołtys Małego Bukowca Bogdan Sarnowski. – Potną drzewa tak równiutko, jakby od miarki. I układają je „z wiatrem”. To genialne, bo wiatr później pomaga im je spławiać i układać jak chcą.
Sarnowski rozumie rozgoryczenie właścicieli podtopionych za sprawą bobrów łąk, ale i tak podziwia te zwierzęta.
- Kiedy rozbierze im się żeremia, to one potrzebują dwóch dni na ich odbudowanie. Trzeba je pochwalić, mądre są. I trzeba chyba zrozumieć, że one były tu przed nami.

Nierówna walka
- Mamy przez te bobry małą wojnę. Człowiek podejmuje walkę z naturą. I mam takie przeczucie, że niestety człowiek z naturą nie wygra. Podejmuje się w ramach tej wojny różne działania – mówi Sarnowski. – Z bobrami walczą Urząd Gminy, strażacy, nadleśnictwo. Sposoby są różne – rozbiórka żeremi, owijanie drzew, stawianie odstraszających, gwiżdżących klatek, nawet przewożenie zwierząt w inne miejsca. Skutek jest taki, że po prostu przesuwają się trochę dalej. Wywiezione wprawdzie nie wracają, ale populacja i tak stale rośnie. Może przez te łagodne zimy. Bobry były u nas zawsze, ale nie w takiej ilości. Raz spuszczono im wodę z tamy, zaczęły uciekać, na łące zrobiło się czarno.

Potrzebna jest zgoda
- Dostaliśmy pozwolenie na częściowy odstrzał, ale żadne koło łowieckie nie chce się tego podjąć. Bobra bardzo trudno upolować, bo to nocne zwierzę. A poza tym koło łowieckie nie miałoby z tego żadnego pożytku – mięso jest niejadalne, no może poza ogonem, a na bobrowe kołnierze nie ma dziś popytu. Ja to się nawet cieszę, bo w pewnym sensie się z nimi przyjaźnię, a już na pewno je szanuję. Są bardzo mądre i bardzo ładne – napuszone to jak kot, silne, ciekawskie. Czasami mam wrażenie, że te ich działania to takie psoty robione ludziom. Chociaż te psoty mogą być czasami tragiczne w skutkach – na łąkach robią takie podkopy, że przez nieuwagę można wpaść w głębokie jamy, albo wjechać w nie ciągnikiem. Jednak człowiek musi nauczyć się symbiozy z przyrodą. A skoro bobry nas wybrały, albo my zajęliśmy ich terytorium potrzebna jest zgoda i wzajemny szacunek. Turyści rozumieją to lepiej od miejscowych. Kochają naszego bobra.

Turyści z górnej półki
Oprócz bobra Mały Bukowiec upodobali sobie także ludzie. Wśród wypoczywających  tutaj są osoby „z bardzo wysokich szczebli władzy”.
- Niestety nie mogę powiedzieć kto, bo mi BOR zabronił, ale dosłownie za płotem mam kilka razy w roku takich prominentów, że hoho – śmieje się Sarnowski. – Mały Bukowiec jest wtedy chroniony najlepiej na Kociewiu, ale wszystko odbywa się dyskretnie. Mieszkańcom to życia nie utrudnia.
Pomimo prominentnych gości wieś ma problemy jak każda – młodzi wyjeżdżają stąd za pracą, o wszystko trzeba się starać z wysiłkiem.
 - Dumny jestem – mówi sołtys – bo w świetlicy mamy bezpłatny Internet dla całej wsi. Udało się to załatwić w ramach Planu Odnowy Miejscowości. W ramach tego planu powstał także chodnik i odwodnienie wioski. Na jeziorze Ostrowite powinna powstać wkrótce plaża z kąpieliskiem i pomostami. Być może będzie to kąpielisko strzeżone. Wieś potrzebuje „na już” oświetlenia przyległego osiedla. Tam stoi 70 zabudowań, a ciemnica taka, że trzeba chodzić po omacku.

Robię, co lubię
Sporo jak na jeden Mały Bukowiec – bobry, prominenci, projekty unijne, środki zewnętrzne. Sołtys Sarnowski nie traci jednak pogody ducha.
- Robię, co lubię. Dzieci mi podorastały. Piątkę ich mam – czterech synów i królewna. Królewna niestety wyjechała z mężem do Moskwy. Zajmuje się tam projektowaniem domów towarowych. Trzej synowie pokończyli studia, tylko jeden jest po „średnim”. Niby wykształceni, a z pracą marnie. Moja żona Jadzia zajmuje się domem. Mam dwóch wnuków. Najstarszy syn zrobił mnie dziadkiem. I to by było na tyle – mówi z uśmiechem  Sarnowski.

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
zamglenia

Temperatura: 3°C Miasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1018 hPa
Wiatr: 17 km/h

Reklama
Reklama
Ostatnie komentarze
Reklama