Bez rewelacji
W procesie toczącym się od wielu lat przed Sądem Okręgowym w Gdańsku stanął dziś b. metropolita gdański. Przesłuchanie świadka, bez udziału dziennikarzy, odbyło się - z uwagi na dolegliwości sercowe - na terenie gdańskiej kurii biskupiej - sercu dawnego wydawnictwa.
Przesłuchanie abp Gocłowskiego trwało 9 godzin. Odpowiadał na pytania sędziego, prokuratora i obrońcy oskarżonych. Po przesłuchaniu prokurator Przemysław Strzelecki powiedział dziennikarzom, że arcybiskup odpowiadał na pytania rzeczowo. Jednakże nie ma w nich żadnych rewelacji. Zdaniem prokuratora, zeznania nie przyniosły przełomu w sprawie. Z zeznań wynika, że ówczesny metropolita gdański o nieprawidłowościach w Wydawnictwie Stella Maris dowiedział się już po fakcie, nic o nich nie wiedział w tym okresie, gdy miały one miejsce.
Przed przesłuchaniem
Według opinii biegłego lekarza sądowego, przesłuchiwanie abp. Gocłowskiego w sądzie mogło negatywnie wpłynąć na stan jego zdrowia. Arcybiskup cierpi bowiem na dolegliwości kardiologiczne.
- Zawsze świadek ma prawo być chory. To nie jest precedens, to nie jest nic nadzwyczajnego, że rozprawa odbywa się poza sądem. Wierzę w to, że taki świadek jak ksiądz arcybiskup będzie świadkiem wiarygodnym - powiedział dziennikarzom przed wejściem do kurii obrońca jednego z oskarżonych Jacek Potulski.
Prokurator Przemysław Strzelecki podkreślił, że przesłuchanie abp. Gocłowskiego ma ustalić, w jakim zakresie osoby bezpośrednio zaangażowane w działalność wydawnictwa informowały go o sytuacji w firmie. - Oczekuję tego, że ks. arcybiskup przekaże nam swoją wiedzę na temat tego, jaki był stan jego wiedzy o sytuacji w wydawnictwie, czy były osoby, które mu taką wiedzę przekazywały i jak to się odbywało, w sposób formalny, czy bardziej nieformalny - dodał.
Oskarżeni
Dwóch głównych oskarżonych w procesie Stella Maris to 60-letni b. kapelan abp. Gocłowskiego i jego pełnomocnik w Stella Maris, ks. Z.B. oraz 45-letni b. dyrektor wydawnictwa, syn znanego trójmiejskiego adwokata T.W. (sąd nie pozwolił na ujawnienie nazwisk oskarżonych). Na ławie oskarżonych zasiada też m.in. współwłaściciel dwóch firm konsultingowych z Gdyni J.B., który w latach PRL był pracownikiem cenzury.
Wszyscy odpowiadają przed sądem za współudział w przywłaszczeniu w latach 1997-2001 mienia ponad 20 spółek handlowych na kwotę ponad 67 mln zł, pranie pieniędzy oraz uszczuplenia podatkowe na szkodę Skarbu Państwa w wysokości kilkunastu milionów złotych. Grozi im do 10 lat więzienia.
Lewy biznes
Według prokuratury, afera Stella Maris polegała na tym, że firmy konsultingowe J.B. i jego oskarżonego wspólnika K.K. zawierały z różnymi spółkami kontrakty na doradztwo, których wykonanie powierzali z kolei kościelnemu wydawnictwu. W rzeczywistości usługi te były całkowicie fikcyjne i zlecenia nigdy nie zostały wykonane. Pieniądze ze spółek, które zlecały fikcyjne usługi B. i K., przelewane były najpierw na konta ich firm, a później, po odjęciu kilku procent, do Stella Maris. Wydawnictwo pobierało kolejne kilka procent prowizji i na końcu większość pieniędzy wracała do osób zarządzających spółkami. Stella Maris, działając jako podmiot gospodarczy w ramach archidiecezji gdańskiej, była zwolniona z podatku dochodowego od osób prawnych w części
przeznaczonej na cele statutowe Kościoła. (wg Interii.pl)
9-godzinne przesłuchanie w sercu Stella Maris. Sąd poszedł do abp Gocłowskiego
GDAŃSK OLIWA. Arcybiskup Tadeusz Gocłowski - jako świadek w sprawie aferze w wydawnictwie Stella Maris - był przesłuchiwany przez sąd - w swoim domu. Procedura trwała 9 godzin. Nie wniosła nowych elementów do sprawy.
- 07.09.2009 10:34 (aktualizacja 03.04.2023 22:20)

Reklama







Napisz komentarz
Komentarze