Rozmowa z Tadeuszem Hucińskim, rektorem Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku.
- Obserwując sukcesy i porażki polskich sportowców przeciętny zjadacz chleba zastanowić się może przy okazji 40 – lecia gdańskiej uczelni, jaki ona ma wpływ na stan polskiego sportu. Jak ocenia Pan zatem stan relacji pomiędzy wielkim i małym polskim sportem a kierowaną przez Pana od roku Akademią?
- To skomplikowane relacje, które określić można dziś lakonicznie, jako pasmo niewykorzystanych szans w chaosie braku systemowych rozwiązań. Związek polskiego sportu, tego wielkiego z Igrzysk Olimpijskich, mistrzostw świata czy Europy, ale nawet i mniejszego, jest z uczelnią niewielki i bardzo nad tym ubolewam. Uczelnia taka jaka nasza powinna, wzorem np. uczelni z Kolonii, służyć najwyższym poziomem sportowej myśli naukowej, choćby diagnostyki wytrenowania. Przygotowywać olimpijczyków, kadrę trenerską, być miejscem dostępu do światowych wydawnictw. Być wreszcie miejscem kształcenia reagującego na zmiany rynkowe, co w naszym przypadku oznacza na przykład zaoferowanie studiów uwzględniających ekonomię w turystyce czy kształcących tzw. trenerów zdrowia.
- Zatem związek ten jest słaby…
-… rzeczywiście. Z jednej strony atuty uczelni nie są wykorzystywane z drugiej to uczelnia – zresztą jak szereg innych, je nie wykorzystuje. Przede wszystkim to konsekwencja braku rozwiązań systemowych, począwszy od dyskusyjnych kwestii finansowych. Uważam, że należy rozważyć dwie kluczowe kwestie: partnerstwo publiczno - prywatne i finansowanie – to wszak uczelnia publiczna – przez Ministerstwo Sportu i Turystyki, Ministerstwo Edukacji Narodowej i Ministerstwo Zdrowia. To w zakresie ich kompetencji leży w praktyce działalność Akademii. Natomiast partnerstwo publiczno – prywatne, czyli współpraca z uczelni z prywatnymi instytucjami i firmami orbitującymi dla różnych, często marketingowych, względów, wokół sportu, powinno lokować Akademię jako partnera oferującego unikatową, wysokiej klasy wiedzą i oprzyrządowanie pozwalające na diagnostykę.
- Domyślać się należy, że to wizja daleka od obecnej rzeczywistości. Skąd zatem sukcesy sportowców, także reprezentujących barwy Pana uczelni?
- Te sukcesy nie są efektem sprawnie funkcjonującego systemu zapewniającego następców. To efekt pracy niezwykłych pasjonatów sportu na każdym etapie wychowania np. reprezentanta Polski. Sukcesy Blanika, czy ostatnio Korola i Chudzik, naszych reprezentantów, to owoc zapału i pasji niewielkiego grona ludzi, przed którymi przede wszystkim chylę dziś czoła patrząc na ostatnie 40 lat naszej uczelni.
- Jak Pan zatem wyobraża sobie przyszłość Akademii?
- Jestem przekonany, że droga jest jedna: zarządzanie menedżerskie. Tą drogą podąża obecnie Minister Nauki, bo to droga sprawdzona i przetarta przez najlepszych na świecie. Profesjonalny sport wymaga i wymusza profesjonalne zarządzanie. Menedżer sportu przyzwyczajony do ekstremalnych warunków funkcjonowanie w świecie zawodowego sportu jest partnerem dla przedstawicieli biznesu – obie te grupy zawodowy łączy podobny poziom zarządzania ryzykiem, podejście do systemu motywacyjnego. To podejście starałem się zaszczepić w gdańskiej Akademii.
- Z jakim skutkiem?
- Zderzyły się dwa światy. Posłużę się przykładem: w gdańskiej Akademii mamy pięknie położony w centrum miasta kompleks kortów tenisowych, który powinien funkcjonować jako minikompleks sportowy. Tak jest na całym świecie: pełna odnowa biologiczna I neurofizjologiczna itp. To elementarz. Tymczasem u nas przez lata Akademia wynajmowała osiem kortów za 700 zł miesięcznie. Takich i podobnych umów, które zastałem podejmując się rok temu funkcji rektorskiej było i jest wiele. Dlatego trzeba było zatrudnić zespół prawników i je renegocjować, Systematycznie, powoli, ale skutecznie – działania te przyniosły już ponad 2 mln zł nowych przychodów rocznie. Inny przykład: Narodowe Centrum Żeglarstwa AWFiS w Górkach. Zarządza nimi poproszony przeze mnie do współpracy były szef polskiej Misji Olimpijskiej, Kajetan Broniewski, postać, która na świecie byłaby hołubiona, która jest marką samą w sobie, gwarantującą profesjonalizm, partnerstwo w kontaktach z biznesem. Zarówno prawnicy, jaki i nowe porządki w Górkach są tymczasem – to tajemnica poliszynela - kością niezgody.
- To sprawą umów zajmuje się, jak informowała prasa, Centralne Biuro Antykorupcyjne?
- Potrzebę zaangażowania się CBA wywołała prasa – taka jej rola i przychodzi mi dziś jedynie wyrazić gorącą nadzieję, że Centralne Biuro Antykorupcyjne, które analizuje te sprawy do miesiąca w pełni je wyjaśni. Zapewne pierwsze wnioski otrzymamy niebawem.
- Powiedział Pan: zderzyły się dwa światy. Co Pan miał na myśli?
- Można zadać pytanie: dlaczego gdańska Akademia, która – o czym jestem przekonany – wymaga dziś sanacji, nie jest dziś mekką, do której pielgrzymuje się po naukową wiedzę? Dlaczego przyjeżdża się i przyjeżdżało do garstki pasjonatów, takich jak Janusz Czerwiński, Sławomir Nowak i grono innych, którzy w Polsce i na świecie są znani i cenieni. Przecież polski sport, polski kibic zasłużyli na więcej. Dlatego podjąłem się zmiany tego stanu rzeczy.
- Jaki był punkt wyjścia rok temu w jakim stanie „przejął” Pan uczelnię?
- Przede wszystkim przejąłem Akademię z długiem około 3 mln zł, który odbija się czkawką do dziś, bez nowoczesnej księgowości, z różnymi dziwacznymi „ogonami”, o których była mowa. O tym, jaki jest stan faktyczny, punkt wyjścia, dowiedzieliśmy się po paru miesiącach. - była wspólna kasa, wspólny worek, do którego wrzucało się wszystko. To się zmieniło. Renegocjowaliśmy szereg umów. Druga bolesna sprawa, to odebranie uczelni prawa do przyznawania tytułów doktorskich i doktora habilitowanego pod analizie stanu tej sfery nauki w minionych latach – dokładam dziś wszelkich starań, by ten stan rzeczy się zmienił i jesteśmy na dobrej drodze, by Akademii Przywrócono uprawnienia. Generalnie, plan tego, co zamierzam uczynić i co teraz realizuję, został wypracowany na dwóch konferencjach rok temu i… ku zdziwieniu wielu, zacząłem go wypełniać.
- Jaki jest zatem Pana cel? Do czego dąży rektor Tadeusz Huciński?
- Cel strategiczny jest jeden: Uniwersytet Kultury Fizycznej i Sportu. Prawdziwe zaplecze naukowe, które nie tylko kształci przyszłych nauczycieli wychowania fizycznego na dobrym poziomie, ale jest autentycznym, liczącym się w Europie i na świecie miejscem stabilnej, systemowej pracy i nauki. Uczelnia, która będzie partnerem biznesu, a nie miejscem na którym robi się biznes. Uczelnia zarządzana w sposób menedżerski, która w żadnej mierze nie będzie kojarzona ze skansenem wiedzy i wyposażenia technicznego. Powinniśmy być w Gdańsku wyspecjalizować w kilku wybranych dyscyplinach. Jakich – to tradycja i potencjał naukowy podpowiadają. Droga do tego jest kręta i związana także ze zmianami. Trzeba też mieć szanse, by tę wizję zrealizować – pod tym względem nie mogę narzekać na brak emocji. Ale nasi pasjonaci - trenerzy i naukowcy powinni tę szansę otrzymać – to jesteśmy im winni. Tym bardziej jesteśmy to winni naszym studentom. Pierwsze jaskółki tych zmian już są: 12 mln zł w projektach badawczych Unii Europejskiej to realne sukcesy za którymi powinny iść następne.
Reklama
Tadeusz Huciński: Marzy mi się wielka uczelnia
GDAŃSK. - Sukcesy Blanika, czy ostatnio Korola i Chudzik, naszych reprezentantów, to owoc zapału i pasji niewielkiego grona ludzi - powiedział Tadeusz Huciński, rektor Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku.
- 12.09.2009 00:00 (aktualizacja 21.08.2023 00:56)

Reklama






Napisz komentarz
Komentarze