Prokuratura zapewnia, że nie wykryła na wraku tupolewa śladów trotylu i nitrogliceryny. Nie może jednak wykluczyć obecności materiałów wybuchowych na pokładzie
Rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk mówi "Rz", że próbki, które wskazali biegli, nadal są w Rosji
- Zostały one wytypowane przez polskich biegłych na podstawie wskazań urządzeń, które wykazały obecność cząstek wysokoenergetycznych, których źródła pochodzenia mogą być przeróżne - mówi Martyniuk. Dodaje, że "próbki te zostaną dopiero do Polski sprowadzone w ramach pomocy prawnej".
Prokuratura wojskowa zapewnia, że nie wykryła na wraku rządowego tupolewa w Smoleńsku śladów trotylu i nitrogliceryny. Nie może jednak wykluczyć obecności materiałów wybuchowych na pokładzie z uwagi na obecność zjonizowanych składników. Analogicznych do tych, które występują w materiałach wysokoenergetycznych, w tym materiałach wybuchowych. Nie można jednoznacznie stwierdzić obecności trotylu i nitrogliceryny. To mogły być te składniki, ale nie musiały. Okazuje się, że aby ostatecznie przekonać się, czy obecne były tam materiały wybuchowe, potrzeba aż pół roku badań laboratoryjnych. Dopiero wtedy, czyli ponad trzy lata po katastrofie, mamy dowiedzieć się, czy doszło do eksplozji, czy nie.
Dość emocjonalna konferencja prokuratorów wojskowych zostawia nas z szeregiem nowych pytań.
Skoro to tylko cząstki zjonizowane, dlaczego od tygodnia prokuratura i rząd, choć o nich wiedzą, nie powiadomili opinii publicznej? Co w tej informacji było tak tajemniczego? Dlaczego prokuratura nie dodała, że z Moskwy przywieziono jedynie odczyty, a nie próbki tych materiałów.
Czy badania będą polegały na sprawdzaniu odczytów? Jeżeli tak, to dlaczego potrzeba na to aż pół roku? A może badania prowadzone będą w Moskwie i stąd trudny do przewidzenia czas oczekiwania? Dlaczego dopiero teraz zbadano samolot nowoczesnym sprzętem pirotechnicznym? Rosjanie nie pozwalali, nie było ku temu woli politycznej? Dlaczego wcześniejsze badania ekspertów uznano za niewystarczające? Na to pytanie prokurator nie miał jednoznacznej odpowiedzi.
To, czego na pewno dowiedzieliśmy się z dzisiejszej konferencji to, że na wraku odkryto coś, co może być śladem materiałów wybuchowych. I to powinno być największym powodem do niepokoju. Szybkie rozwianie wątpliwości powinno być priorytetem zarówno komisji i prokuratury, jak i samego rządu. Pisząc to jeszcze raz podkreślamy, że bezzasadne pozostają teorie o prawdopodobnym wybuchu na pokładzie, ale też w kontekście mnożących się teorii spiskowych, niezrozumiała jest zwłoka i chomikowanie tak ważnych informacji przez prokuratorów. ("Rzeczpospolita")
Premier Tusk wiedział o nowych odkryciach prokuratorów
"Rzeczpospolita" napisała we wtorek, że Polacy, którzy badali wrak samolotu, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych. Jak podał dziennik, polscy prokuratorzy mieli wątpliwości co do rosyjskiej ekspertyzy pirotechnicznej. Nasi biegli odmówili podpisania ostatecznej opinii o przyczynach zgonu bez dokładnego przebadania wraku.
Do Smoleńska wraz z prokuratorami pojechali biegli pirotechnicy z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego oraz Centralnego Biura Śledczego, z nowoczesnym sprzętem. Już pierwsze próbki dały wynik pozytywny. Według "Rz", urządzenia wykazały m.in., że aż na 30 fotelach lotniczych znajdują się ślady trotylu oraz nitrogliceryny (po południu Redakcja uściśliła, że zbadane substancje mogą być śladami materaiałów wybuchowych, lecz to ustalić mogą eksperci). Substancje te znaleziono również na śródpłaciu samolotu, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem.
Jak podaje "Rz", wiadomość o odkryciu osadu z materiałów wybuchowych natychmiast przekazano do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta oraz naczelnego prokuratora wojskowego płk. Jerzego Artymiaka, a prokurator generalny osobiście przekazał informacje premierowi Donaldowi Tuskowi. (Interaia.pl)
Podczas prac zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, którym kieruje Antoni Macierewicz (PiS), niektórzy eksperci przedstawiali ekspertyzy i opinie, z których wynikało, że przyczyną katastrofy smoleńskiej miałoby nie być zderzenie z brzozą, ale eksplozja.
Eksperci: są dowody świadczące o wybuchu we wnętrzu samolotu
W ubiegłym tygodniu podczas konferencji naukowej na UKSW w Warszawie część ekspertów także przekonywała, że eksplozja jest jedynym logicznym wytłumaczeniem katastrofy smoleńskiej. Dowodzili, że nie doszło do uderzenia maszyny w brzozę, a otwarcie ścian kadłuba na zewnątrz świadczy o wybuchu w jego wnętrzu. W konferencji uczestniczyli naukowcy pracujący na uczelniach technicznych.







Napisz komentarz
Komentarze