W kontekście ujawnionej przez prokuraturę i ABW wersji rzekomego planu ewentualnego wysadzenia gmachu Sejmu przez aresztowanego podejrzanego naukowca z Krakowa wiele mówi się o bezpieczeństwie polityków.
- Wokół parlamentu brak szczelnej zapory, która uniemożliwiłaby przedostanie się na jego teren samochodem - powiedział b. wiceszef MSW Adam Rapacki. Z kolei marszałek Senatu Bogdan Borusewicz ujawnia, że kilka lat temu bezskutecznie zwracał się o ogrodzenie parlamentu.
Marszałek Ewa Kopacz pytana, czy uważa za potrzebne ogrodzenie Sejmu, odpowiedziała: "Dla bezpieczeństwa mamy straż marszałkowską, szlabany, procedury, kamery, dokładną kontrolę. To jest coś, co daje bezpieczeństwo. Proszę wyobrazić sobie mur. Każdy mur jest do przeskoczenia. Takie miejsce jak parlament powinien, mimo wszystko, mieć charakter kontaktu z wyborcami, a nie odgrodzonej twierdzy".
Rapacki powiedział, że kwestia zbudowania szczelnej zapory dookoła sejmu - przykładowo w postaci murku, która uniemożliwiłaby przedostanie się na teren parlamentu samochodem - była "kluczowym elementem" raportu z 2010 r. dot. bezpieczeństwa sejmu.
- Nie zostało to wzięte pod uwagę, bo politycy nie chcieli się na to zgodzić - powiedział Rapacki. Jego zdaniem opór polityków wynikał z obawy przed oskarżeniami o odgradzanie się od społeczeństwa.
Marszałek Bogdan Borusewicz powiedział, że już kilka lat temu bezskutecznie zwracał się do marszałka Sejmu z pismem ws. ogrodzenia budynków parlamentu. Zdaniem Borusewicza niepokojące jest bowiem niewystarczające zabezpieczenie budynków parlamentu.
- Brakuje jakiegokolwiek ogrodzenia, zapory dla kogoś, kto chciałby w sposób niekontrolowany dostać się na teren sejmu czy senatu. To może powodować zagrożenie - uważa marszałek Borusewicz. (źródło: wp.pl)





Napisz komentarz
Komentarze