- Gratuluję serdecznie podwójnego jubileuszu!
- To, co działo się na mojej jubileuszowej wystawie malarstwa w galerii Gdańskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuki „Punkt” było dla mnie zaskoczeniem, tylu fajnych ludzi się zjawiło, ja się ogromnie ucieszyłem, cały czas się cieszę. Przyszli i najmłodsi, moi studenci, których niedawno jeszcze w Akademii Sztuk Pięknych kształciłem, a reszta, to starzy i bardzo starzy moi profesorowie, jak prof. Władysław Jackiewicz. Radość, że tak gremialnie się zjawili. A w ogóle cała oprawa spotkania była niesamowita, samochód po mnie przysłali, jakąś limuzynę, patrzę, przed wejściem do GTPS czerwony dywan leży, ja myślę, że oni już przesadzili!
- Jest pan artystą spełnionym.
- Prace, które pokazałem na jubileuszowej wystawie, wybrałem spośród tych, które namalowałem w ciągu ostatnich dwóch lat. Powstało ich sporo, więc niełatwo było mi dokonać selekcji. Tak, mogę potwierdzić, że jestem usatysfakcjonowany tym, co udało mi się dotychczas stworzyć i z efektów swojej pracy pedagogicznej. Tworzę stale coś nowego, urządzam wystawy, bywam na wernisażach przyjaciół artystów, mam udana rodzinę, żyję pełnią życia.
- Zdolności artystyczne przeszły na pana rodzinę.
- Moja mama była pisarką, ja jestem malarzem, mój jedyny syn, Włodzimierz, jest dyrygentem, doczekałem się czterech wnuków, którzy muzykują, pięknie dla mnie na wernisażu zagrali na: skrzypcach, wiolonczeli, altówce i fortepianie.
- Nad czym pan teraz intensywnie pracuje?
- Właśnie wróciłem z pracowni, już sobie coś kombinuję nowego, troszeczkę mi wzrok nawala, ale, muszę jeszcze coś zrobić. Teraz mam koncepcję na cykl obrazów: „Niebo – ziemia”. W jakiej będą kolorystyce? Muszę się zastanowić. W poprzednich cyklach, przykładem - „Bramy”, też niebo odgrywało ważną rolę, moje malarstwo ma zawsze wymowę filozoficzną.
- Zbliża się wiosna, lato, pojedzie pan, jak zwykle, Zawór na Kaszubach?
- Do Zawór nadal jeżdżę, bardzo dobrze się tam czuję, świetnie mi się tworzy, ale nie posiadam tam już domu, musiałem go sprzedać, bo miałem trudności z oczyma, leczenie było bardzo drogie, jeden zastrzyk kosztował 4,5 tysiąca złotych. Od kilku lat wynajmuję pokój z balkonem u sąsiadów, widzę z okna kawał jeziora, na horyzoncie rysują się smugi, wszystko nastraja, inspiruje. Przeszły do historii organizowane przeze mnie w pierwszą sobotę sierpnia w moim dawnym zaworskim domu „Spotkania na tarasie” z udziałem wielu gości ze środowiska artystycznego, ale, kontakty pozostały, czego dowodem frekwencja na jubileuszu. Dobrze, że się ma przyjaciół!
- Rangę pana, jako artysty, potwierdziły finansowe nagrody od władz.
- Otrzymałem: Nagrody Artystyczne Prezydenta Miasta Gdańska i Marszałka Województwa Pomorskiego. To duża satysfakcja, jeszcze raz dziękuję. Ale, myślę, niewielki to zaszczyt doczekać osiemdziesiątki, moja mama przeżyła dziewięćdziesiąt dziewięć lat, do ostatniej chwili tworzyła, była pełna radości i życzliwości dla otoczenia, miała bogate plany, ja także mam przed sobą bardzo wiele do zrobienia.
Zdjęcia: Jerzy Gajewicz








Napisz komentarz
Komentarze