Z relacji Daniela Ż. wynika, że czekając w sobotę wieczorem na przystanku autobusowym w Gdyni-Karwinach (ul. Chwaszczyńskiej) podszedł do niego patrol straży miejskiej i bez podania powodów mundurowi zażądali dowodu. Odmówił, gdyż nadjeżdżał autobus i chciał zdążyć, aby wrócić po spotkaniu koleżeńskim do domu (do żony i dziecka). Wracał spokojnie do domu po spotkaniu z kolegą (podczas którego – przyznaje – wypił coś niecoś, ale nie w miejscu publicznym i nie na tyle, aby być pijanym). Straż zatrzymała go (dostał gazem po twarzy, fizycznie obezwładnili przechodnia) i wezwano policję. Policja przyjechała, przejęła od straży „klienta” i bez wyjaśnień „wrzuciła” Daniela Ż. do popularnej „suki” (policyjny bus). Z dalszej relacji poszkodowanego wynika, że przewieziono go do… Wejherowa. Tam – jak twierdzi – w łazience został przez policjantów pobity (skakali po nim, kopali po całym ciele), znieważony (napluto mu w… usta).
Po takiej „nauczce” rano policja przewiozła go z Wejherowa do Karwin. Na komendzie policja chciała ukarać delikwenta mandatem, za – jak twierdzi Daniel Ż. – „przeklinanie w miejscu publicznym”. Odmówił przyjęcia mandatu, został zwolniony z zatrzymania. Odebrała go zaniepokojona całą sytuacją żona pana Ż.
Daniel Ż. udał się do lekarza, na obdukcję. Lekarz wydał zaświadczenie, potwierdzające, że pacjent ma obrażenia ciała wynikające z pobicia: złamany nos, skruszony ząb, siniaki i ślady (po paralizatorze?), obrzęk mózgu (!). Żona zrobiła dokumentację stanu męża po powrocie z policji- zdjęcia pobitej twarzy, głowy… Wygląda to makabrycznie!
Daniel Ż. zgłosił doniesienie na policję. Prokuratura w Gdyni wszczęła śledztwo. Sprawę bada także służba wewnętrzna policji.
- To jak mnie potraktowali policjanci przechodzi ludzkie pojęcie. Czułem się, jakbym został wyjęty spod prawa – powiedział Daniel Ż. (źródło: radiogdańsk)









Napisz komentarz
Komentarze