Na razie resort ukrywa szczegóły, ale specjaliści obawiają się, że już za moment bezpłatne będą tylko stare metody leczenia. Przyzwoite warunki w szpitalu i najnowsze terapie będą dostępne tylko dla bogatych.
Szef resortu zdrowia zapowiedział, że pracuje nad wprowadzeniem ubezpieczeń dodatkowych. Nie da się tego zrobić bez określenia, za co pacjenci mieliby płacić z własnych kieszeni, a co będzie wciąż finansowane z budżetu państwa. Ministerstwo Zdrowia pyta więc m.in. konsultantów medycznych, co ich zdaniem należy wyrzucić z tzw. koszyka świadczeń gwarantowanych.
Jak czytamy w "SE" specjaliści przewidują, że lista płatnych zabiegów będzie długa. Z koszyka mogą wypaść często stosowane i tanie świadczenia albo takie, które można zastąpić procedurami tańszymi. Pacjenci będą mieć zagwarantowane np. operacje metodami tradycyjnymi, a za nowoczesne leczenie będą albo płacić w całości, albo dopłacać.
Minister Arłukowicz – za zgodą Platformy Obywatelskiej - może zabrać z koszyka bezpłatnych usług medycznych takie darmowe zabiegi jak: cesarskie cięcie poza wskazaniem medycznym, operacje prostaty przy udziale robota chirurgicznego, laparoskopową operację przepukliny, operację żylaków po porodzie, operację hemoroidów, usunięcie zaćmy za pomocą ultradźwięków, badanie endoskopowe, usunięcie kamienia nazębnego u osób dorosłych.
Takie rozwiązanie zapewne poprze minister finansów – wicepremier Rostkowski. To bowiem spowoduje, że z budżetu mniej pieniędzy trzeba będzie przeznaczyć na służbę zdrowia. Tak kierunek zmian – odpłatność za leczenie, prywatyzacja służby zdrowia – jest czytelny dla pacjentów. Platforma Obywatelska nie mówiła wprost w swoich programach wyborczych o prywatyzacji publicznej służby zdrowia ale oględnie – była mowa o komercjalizacji, restrukturyzacji itp. Rząd wprowadził nawet zachęty finansowe dla tych, którzy pójdą tą drogą na skróty – przekształceń własnościowych placówek leczniczych (przychodni, szpitali) w spółki. A w istocie droga ta prowadzi do „dzikiej prywatyzacji” i komercjalizacji usług medycznych w placówkach będących własnością publiczną (samorządów czyli mieszkańców).
A gdzie konstytucyjne i ustawowe prawo obywatelki do bezpieczeństwa, zdrowia i powszechnej dostępności do leczenia i profilaktyki zdrowotnej?
Politycy robią swoje – jakim kosztem i jak długo bezkarnie?







Napisz komentarz
Komentarze