- Przepraszam - woła już od progu, z trudem łapiąc powietrze - ale zdarzyło się nieszczęście i nie wiem, co mam robić!
- Co się stało?! - pytają zaniepokojone pracowniczki.
- Jestem kierowcą TIR-a. Kilkaset metrów stąd, w pobliżu stacji benzynowej, zostawiłem swój samochód. Mam awarię. Nie wiem, co robić. Przewożę transport mięsa drobiowego do starogardzkiej firmy drobiarskiej (tu mężczyzna wymienia jakąś nazwę). Nie mam do nich telefonu, a każda minuta jest droga, bo po awarii przestał działać agregat chłodzący. Mięso się zepsuje i będę musiał pokryć koszty, a jest tego chyba z 5 ton! - rozpacza przybyły.
- Wie pan co? - mamy tutaj dostęp do internetu. Spróbujemy się dowiedzieć, jaki jest do nich numer telefonu - panie aptekarki bez zastanowienia oferują pomoc.
- Dziękuję bardzo. Tylko, proszę, szybko - prosi nieznajomy.
Zaczynają się poszukiwania. W internecie brak jednak wymienionej firmy drobiarskiej, a do biura informacji telefonicznej nie można się dodzwonić.
- Co ja teraz zrobię, co ja teraz zrobię... - zawodzi płaczliwym głosem mężczyzna. - W samochodzie poszedł pasek rozrządu. Mógłbym to szybko naprawić, ale nowy kosztuje 150 złotych, a ja mam przy sobie tylko 100.... Wiem! - odzywa się nagle. - Sprzedam paniom trochę drobiowego mięsa po cenie hurtowej! Zgodzą się panie? W żadnym sklepie za taką cenę panie nie kupią. Już po nie lecę - zaczyna biec w kierunku drzwi. - Albo nie - nagle staje. - Proszę dać mi teraz 50 złotych, a wtedy kupię ten nowy pasek na stacji benzynowej i szybko go wmontuję. Za godzinkę - dwie podjadę tutaj TIR-em i przyniosę mięsko.
- No nie wiem... - odpowiada z wahaniem jedna z aptekarek.
- Samochód jest daleko stąd. Proszę mi zaufać. Czy ja wyglądam na złodzieja? Gdy będę biegał tam i z powrotem, zrobi się ciemno. Jak ja potem po ciemku wmontuję pasek?! A po takiej cenie najlepszego mięska panie nigdzie nie dostaną. Mam podroby, udka, skrzydełka. Wybiorą sobie panie, co lepsze. Wszystko świeżutkie, prosto z ubojni.
- No dobrze, proszę 50 złotych. Ale wróci pan tu do dwudziestej? - upewnia się aptekarka.
- Ależ oczywiście. Wmontowanie paska może mi zająć z godzinkę, ale do osiemnastej powinienem już być.
Mężczyzna wybiega tak szybko, jak się pojawił, a panie aptekarki czekają... czekają... czekają...
Drodzy Kociewiacy - gdzieś w naszej krainie ciągle na wolności grasuje ten struś pędziwiatr, a raczej uciekający kurczak. Nie dajcie się oskubać.
Uciekające kurczaki, czyli przepis na 50 zł
KOCIEWIE. Jedna ze starogardzkich aptek. Tego dnia klientów jakby mniej. W pewnym momencie wbiega zdyszany mężczyzna.
- 23.10.2008 00:00 (aktualizacja 17.08.2023 08:00)
Reklama






Napisz komentarz
Komentarze