Premiera odbyła się 5 lipca 2013 r. i – po sporej przerwie – od 10 sierpnia 2013 r. grane będzie – 11, 12, 13 i 15 sierpnia 2013 r. na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie.
Lódź – z dziecięcej, poetyckiej, pamięci
Wydaje się, że wszyscy – zarówno dzieci, jak i dorośli, „Podróże Guliwera” Jonathana Swifta znają, jednak tak nie jest, przeważnie przygody bohatera znane są nam jedynie z literackich skrótów, dowolnych realizacji filmowych itp. W wolnym czasie dobrze jest sięgnąć – szczerze radzę - po oryginał, który, zaznaczam, nadaje się do czytania tylko dla dorosłych i to mających dość mocne nerwy.
Reżyser, adaptator i dramaturg spektaklu, zadali sobie wspólny trud, żeby siedemnastowieczną powieść – a było to arcytrudne - uscenicznić. Michał Derlatka przed premierą zapowiadał, że (…)” chciałby, żeby Swiftowska myśl starszym w większym stopniu się odsłoniła, młodszym, być może, coś zasugerowała, staramy się być uniwersalni.” (…)
I obietnica się sprawdziła. Obserwowałam na premierze rodziny, które z zapartym tchem oglądały sceniczne dzianie się i nie wiem, kto był bardziej przejęty – mali, czy duzi. Dla mnie od pierwszej chwili fascynująca była scenografia i kostiumy – takie, jakie mamy w pamięci z bajek i filmów oglądanych od najwcześniejszych lat. Ta położona w centrum stara łódź, zarówno pod względem kształtu, faktury, jak i kolorów, obecna niemal przez cały czas sztuki, jest jakby żywcem wyjęta z dziecięcej, poetyckiej, pamięci.
Aktorzy, lalki, kinetyczne, maszyny. Mirosław Krawczyk - Guliwerem
Guliwer - wędrujący od jednego do drugiego świata - w poszukiwaniu ideału, napotyka na najróżniejszych i najdziwniejszych mieszkańców, wszyscy przedstawieni są wyraziście, grają aktorzy, występują też – poruszane przez nich - zminiaturyzowane i do maksimum powiększone, lalki. Wprowadzono pomysłowe, kinetyczne, maszyny, na oczach widzów wyczyniające zmyślne sztuczki. Nastrój buduje doskonale prowadzone światło. A dramaturgię potęgują projekcje wideo. Streszczanie przedstawienia jest zawsze nie na miejscu, widz powinien sam przyjść i wszystko na własne oczy zobaczyć.
Główną rolę gra Mirosław Krawczyk – przejęty do cna, wczuwający się w postać, którą zna od najmłodszych lat. Chwilami odnosiłam wrażenie, że aktor tak bardzo identyfikuje się z Guliwerem, ponieważ na scenie, po raz kolejny, dzięki słowom Swifta i przy pomocy reżysera, analizuje proste i mądre prawidła życia. Udaje się Michałowi Krawczykowi, znakomitemu aktorowi, z dziecięcą szczerością, przekazać widzom to, w co sam głęboko wierzy, że w życiu należy szukać dobra niekoniecznie bardzo daleko, że cenić powinno się to, co proste, a wartości najcenniejszych – miłości, przyjaźni – ani za pieniądze, ani za złoto, kupić nie sposób.
Wąsata Justyna Bartoszewicz, Piotr Chys – cyrkowiec na linie
Może to maksymy i proste i łatwe do zrozumienia, ale, nie zaszkodzi, patrząc na dobrze zrobione przedstawienie, wszystko samemu sobie przypomnieć.
W pozostałych rolach – a każdy dostał ich po kilka i wszyscy mistrzowsko dają sobie radę z niezliczoną liczbą, jak to się w języku teatralnym mówi „przebiórek” – występuje sześcioro aktorów. Justyna Bartoszewicz przyprawia o zawrót głowy zwłaszcza w roli wąsatego króla Liliputów, który pędzi maleńkim wehikułem i duma władzy go rozpiera. Piotr Chys, w roli dzikusa, sprawdza się niczym cyrkowiec na linie. Maria Mielnikow - Krawczyk, Marzena Nieczuja-Urbańska, Jerzy Gorzko i Piotr Łukawski grają powierzone im liczne role jak najlepiej.
„Podróże Guliwera” to więc przedstawienie: dynamiczne, doskonale zagrane, widowiskowe, dzieci nikt w nim nie straszy, nadające się do obejrzenia w wakacyjne popołudnie dla mieszkańców i turystów.
- W przedstawieniu ważne jest, żebyśmy wszyscy – my, jako aktorzy i widzowie – dobrze się bawili – powiedział przed premierą Jerzy Gorzko, wcielający się w wiele postaci, asystent reżysera. – Dla nas przyjemnością jest zabawa formą, lalkami. Na pewno to jest rodzinne przedstawienie. Do każdego dotrze coś z zawartej w spektaklu filozofii.
W pełni się z także z Jerzym Gorzko zgadzam. I - spektakl wszystkim miłośnikom teatru i dobrej zabawy – gorąco, nie tylko w czasie wakacji, polecam!
* * *
PODRÓŻE GULIWERA
Adaptacja: Jorge Gallardo Altamirano, Michał Derlatka
Reżyseria: Michał Derlatka
Dramaturg: Jorge Gallardo Altamirano
Scenografia: Magdalena Gajewska
Projekcje wideo: Krzysztof Kiziewicz
Asystent reżysera: Jerzy Gorzko
Inspicjent, sufler: Jerzy Gutarowski
W spektaklu występują: Justyna Bartoszewicz, Maria Mielnikow-Krawczyk, Marzena Nieczuja-Urbańska, Piotr Chys, Jerzy Gorzko, Mirosław Krawczyk, Piotr Łukawski.
Spektakl przeznaczony dla widzów od ósmego roku życia.
Jonathan Swift (ur. 1667 zm. 1745) - pisarz, aktywista społeczny, pamflecista, poeta, kapłan kościoła anglikańskiego, dziekan Katedry Św. Patryka w Dublinie. Jego satyry były nasycone głębokim humanizmem - nie były jedynie doraźnym narzędziem walki politycznej - Swift krytykował tak Wigów jak i Torysów, mówił otwarcie o korzyściach, które rządzący wyciągają z długotrwałych konfliktów zbrojnych (ON THE CONDUCT OF THE ALLIES, 1713), radził, by arystokraci angielscy żywili się biednymi dziećmi irlandzkimi (A MODEST PROPOSAL, 1729), nie bał się jawnie występować przeciwko podziałowi kościoła. PODRÓŻE GULIWERA wydane po raz pierwszy w 1726 roku to z pewnością jego najbardziej znane dzieło, przez wielu uznawane za najważniejszą książkę angielskiego oświecenia. Jest to jedno z tych dzieł, które znane są szerokiemu kręgowi odbiorców z wersji łagodzących oryginalny tekst, skróconych i uproszczonych. PODRÓŻE... to znacznie więcej niż niezwykła powieść fantastyczna. Swift stworzył traktat o naturze ludzkiej, wytykając rządzącym i rządzonym ich interesowność, spolegliwość, korupcję; PODRÓŻE GULIWERA to kolejny element konsekwentnej i bezkompromisowej walki autora, którego wściekłe oburzenie wywoływała niesprawiedliwość, kłamstwo polityczne, manipulacja; Epitafium na grobie Swifta głosi: „Tu spoczywa Jonathan Swift, leży tu, gdzie nie dosięgnie go już straszliwe oburzenie. Próbujcie go naśladować, jeśli potraficie, podróżnika, który całe życie poświęcił walce o ludzką wolność."
Michał Derlatka (ur. 1981) - reżyser teatralny, aktor, lalkarz. Pochodzi z Trójmiasta. Ukończył wydziały: aktorski (PWST Wrocław) oraz reżyserii teatralnej (PWST Kraków/Wrocław), studiował też reżyserię i dramaturgię w Hiszpanii (Institut del Teatre, Barcelona). Specjalizuje się w przedstawieniach teatru formy i teatru młodego widza. Wyreżyserował m.in. FAHRENHEITA na podstawie prozy Anny Czerwińskiej-Rydel w Miejskim Teatrze Miniatura w Gdańsku, PIOTRUSIA PANA we własnej adaptacji w kaliskim teatrze im. W. Bogusławskiego, PIPPI POŃCZOSZANKĘ w PWST we Wrocławiu. Reżyserował m. in. we Wrocławskim Teatrze Lalek, Zdrojowym Teatrze Animacji w Jeleniej Górze, w Teatrze na Plaży w Sopocie.
Jorge Gallardo Altamirano (ur. 1979) - dramaturg i reżyser teatralny. Ukończył reżyserię teatralną w Instytucie Teatralnym w Barcelonie (ESAD) oraz wydział sztuk audiowizualnych na uniwersytecie w Maladze. Obecnie doktorant uniwersytetu w Sewilli, gdzie bada nowe struktury w dramaturgii współczesnej. Wyreżyserował m.in. FOTOGRAFICZNE STUDIUM HISTERII (2012, Porta4, Barcelona), LA INTRUSA Maeterlinka (Teatre del Raval, Barcelona), M/V Choderlosa de Laclosa (En Crudo Teatro, Cordoba). Na stypendium zagranicznym asystował Michałowi Borczuchowi przy realizacji spektaklu HANS, DORA I WILK (Teatr Polski, Wrocław). Bliski współpracownik Michała Derlatki w projektach realizowanych na przestrzeni ostatnich kilku lat w Polsce, Hiszpanii i Czechach (PUSTO ESAD, Barcelona, STUDIO UBU - DAMU, Praga; PIPI POŃCZOSZANKA PWST Wrocław; PIOTRUŚ PAN Teatr im. W. Bogusławskiego, Kalisz). Zajmuje się głównie strukturą i koherencją w materii działań teatralnych, sam siebie nazywa „katalizatorem działań twórczych".








Napisz komentarz
Komentarze