- Praktycznie co roku występujemy o znaczący wzrost limitów przyjęć na studia medyczne, ale go nie uzyskujemy ze względu na brak środków w budżecie państwa - powiedział prof. Janusz Moryś.
Według aktualnych wyliczeń kształcenie studenta na kierunku lekarskim kosztuje ok. 36 tys. zł, na lekarsko-dentystycznym ok.42 tys. zł. Te kwoty nie uwzględniają wydatków na 6 roku, który ma obejmować nauczanie praktyczne z tytułu zniesienia stażu podyplomowego.
Już istniejące uniwersytety medyczne mogą kształcić więcej lekarzy. Kuriozalny jest zatem pomysł tworzenia kierunków lekarskich na uczelniach niemedycznych. Ten typ kształcenia wszędzie jest elitarny i zastrzeżony dla określonych szkół. Przeniesienie stażu poza uczelnię medyczną wiązałoby się z niejasnym standardem kształcenia, pogorszeniem jakości nauczania.
Planując liczbę studentów trzeba brać pod uwagę, że uczenie się medycyny jest wielkim wyzwaniem dla młodego człowieka. Z reguły ok. 20 proc. przyjętych na pierwszy rok nie kończy studiów medycznych. Dzieje się tak, pomimo że mamy do czynienia z jednymi z najlepszych kandydatów kończących szkoły średnie. O jedno miejsce na kierunku lekarskim ubiega się średnio18 kandydatów, a 25-30 chce studiować na kierunku lekarsko-dentystycznym.
Pomimo takiej rywalizacji odsiew jest bardzo duży, ale nie tylko dlatego, że młodzi ludzie nie potrafią sobie poradzić z uczeniem się. Rezygnacja ze studiów wynika też ze zniechęcenia i ze zrozumienia odpowiedzialności z jaką się spotkają w zawodzie, z czego czasami nie zdają sobie sprawy w chwili podejmowania studiów.
Jednak liczba pracujących lekarzy zależy nie tylko od liczebności roczników opuszczających mury uczelni. Bardzo istotna jest dostępność do miejsc pracy i specjalizacji. Tylko część absolwentów dostaje się na rezydentury. Pozostali muszą startować w kolejnych turach naboru i to w sytuacji, gdy na rynku pracy wciąż pojawiają się kolejni absolwenci.
Rezydentura jest jednym ze sposobów robienia specjalizacji. Jest też możliwość zatrudnienia na etacie w szpitalu. Jednak finansując rezydentury państwo faktycznie wpływa na liczbę specjalistów.
Wynika to stąd, że niewielu dyrektorów decyduje się zatrudnić na etacie lekarza bez specjalizacji. Muszą liczyć się bowiem z tym, że lekarz przez większość czasu będzie oddelegowany do robienia staży specjalizacyjnych, obowiązkowych szkoleń, a przy tym trzeba mu płacić pensję. Patrząc z tego punktu widzenia lepiej zatrudnić rezydenta lub specjalistę - to jest to dużo łatwiejszy sposób pozyskiwania pracownika.
Frustracja młodych ludzi kończących studia jest bardzo duża duża, i nie dziwię się, że rezygnują z pracy w kraju. Wyjeżdżają za granicę, gdzie łatwiej wchłania ich system ochrony zdrowia, zapewnia im pracę wraz z możliwościami kształcenia i podnoszenia kwalifikacji.
Wypowiedź zanotowana podczas Regionalnego Spotkania Menedżerów Ochrony Zdrowia w Gdańsku (20 lutego br.). (źródło: rynekzdrowia)








Napisz komentarz
Komentarze