Kuratorami wystawy byli: Stefan Figlarowicz, Anna Makowska i Arek Staniszewski. Zdjęcia i relacje zamieszczone na wystawie dotyczyły fragmentu historii m/s Batory i ts/s Stefan Batory – powitania transatlantyku w Gdyni w lipcu 1966 roku i pożegnania jego następcy udającego się w pierwszy rejs w kwietniu 1969 r.
Zwiedzający i ci, którzy dowiedzieli się o prezentacji i apelu kuratorów z mediów, dzielili się i wciąż dzielą wspomnieniami, przynoszą dokumenty, pamiątki, wiążące się z podróżami na obu statkach.
- Dziś, z perspektywy czasu, w epoce podróży lotniczych oraz internetowych, prezentowane zdjęcia stają się, oprócz przyczynku do historii fotoreportażu,
dokumentem historii – reliktem celebry towarzyszącej tajemniczym długim, dalekim podróżom w nieznane – powiedział Stefan Figlarowicz.
Oto fragmenty wspomnień
M/s Stefan Batory - Moje rejsy
W 1972 roku mój syn Zbyszek i ja popłynęliśmy do Anglii statkiem Stefan Batory, na zaproszenie rodziny ze strony mego ojca. Dla syna wówczas 13-latka było to wydarzenie szczególne, ale ja także bardzo cieszyłam się na ten rejs, od dziecka uwielbiałam podróże. Stefanem Batorym dowodził wówczas kapitan Hieronim Majek, szwagier mego męża, co dało nam możliwość lepszego poznania statku, jego zakamarków i pracy załogi. Zbyszek mógł zwiedzić mostek kapitański i maszynownię. Uczestniczyliśmy zarówno w imprezach, organizowanych przez niezapomnianego oficera kulturalno-rozrywkowego – Eryka Kulma, jak i w wycieczkach po Kopenhadze i Rotterdamie.
W drodze powrotnej płynęliśmy przez Kanał Kiloński, podziwiając liczne mosty i nabrzeża ciągnące się wzdłuż Kanału, domy, samochody, jako że był to kraj „zgniłego kapitalizmu”, jak nam wówczas w Polsce wmawiano. W którymś dniu rejsu do kapitana zgłosił się pasażer z pytaniem czemu na statku zatrudnia się dzieci. Kapitan zaprzeczył, że nic takiego nie ma miejsca, ale okazało się, że Zbyszek zaprzyjaźnił się z windziarzem, a ten pozwolił mu obsługiwać przez chwilę windę. Na zakończenie naszej eskapady kapitan podarował Zbyszkowi swoje zdjęcie z żartobliwą dedykacją na odwrocie.
Teresa Michalak
- Pani Teresa zadzwoniła do mnie 30 sierpnia wieczorem i długo rozmawialiśmy – mówi Stefan Figlarowicz. - Jednocześnie wymieniliśmy się mailami. Tekst dostałem 31 sierpnia, potem identyfikowaliśmy fotografie, wysyłała mi oddzielnie JPG, bo najpierw były wklejane do pliku tekstowego. Ostatni mail dostałem 25 listopada z adresem pocztowym dla rozesłania zaproszeń na wystawę. Autorka zmarła w styczniu 2014.
Historia "Małego Gapowicza"
Historia "Małego Gapowicza" to jedna z wielu opowieści o różnych wydarzeniach, nieraz nieprawdopodobnych, które wydarzyły się na pokładzie Batorego. Wiem, że pamięć ludzka jest zawodna, trudno mi określić datę tego wydarzenia. Z tego co sobie przypominam był przełom roku 1966-1967, kiedy na pokład Batorego dostał się chłopiec w wieku 12 lat, któremu zamarzyła się podróż do Kanady, aby tam przeżyć przygodę swojego życia. Chłopiec zauroczony książka-mi przygodowymi, tak jak ich bohaterowie zapragnął zostać traperem, tropicielem, myśliwym, mieszkać w namiocie i żyć wśród Indian.
Dostał się na statek korzystając z zamieszania panującego na Dworcu Morskim w czasie mustrowania pasażerów. Szczęście mu sprzyjało, nikt początkowo nie zwrócił uwagi na małego chłopca, który pomysłowo realizował swój plan.
Podczepił się do rodziny z dziećmi, udając, że jest jej członkiem, następnie poinformował stewarda, że nie dostał się ze swoją rodziną na tzw. pierwsze krycie na posiłki w mesie. Steward wskazał mu stolik i miejsce gdzie ma siadać na drugim kryciu i tak mały podróżnik zabezpieczył sobie posiłki. W nocy kiedy spał na korytarzu na kanapie, wyjaśnił, że mama, przyprowadziła sobie do kabiny gościa i poprosiła go by posiedział na korytarzu. Wzruszony steward przyniósł mu koc. Zawiadomił jednak o tym swojego przełożonego, a następnego dnia zaczęto bacznie mu się przyglądać.
Okazało się, że rodzina z którą mały podróżnik spędza czas nic nie wie o nim, nie zna jego mamy itd.
Zawiadomiono mojego tatę kapitana Juliusza Chrapkiewicza, że na statku jest tzw. blindziarz – [Blindziarz (blinda) – „ślepy pasażer” czyli odmiana pasażera na gapę (wikipedia)]. Przyprowadzono małego urwisa, który opowiedział jak dostał się na statek. Pamiętam, że chłopiec mieszkał gdzieś na południu Polski. To wydarzenie zapamiętałam z opowiadania taty ale, że miałam brata w podobnym wieku, tato nie opowiadał tego ze szczegółami, żeby innym młodym chętnym do przeżywania przygód, nie przyszło to do głowy.
Alicja Wajszczyk, córka kpt. Juliusza Chrapkiewicza
Gdynia, 6 lutego 2014
UWAGA!
Kuratorzy wystawy nadal gromadzą wspomnienia, dokumenty i relacje.
Zainteresowani proszeni są o kontakt: telefon stacjonarny (58) 556 57 81, mail Studium Fotografii Artystycznej [email protected]
Zdjęcia i dedykacja ze zbiorów Teresy Michalak








Napisz komentarz
Komentarze