- Jeżeli chodzi o wystąpienie do prokuratury to sprawa jest dawno przedawniona – mówił podczas ostatniego posiedzenia Rady Miasta zastępca prezydenta Henryk Wojciechowski. - Jeżeli chodzi o kwestię ścigania z powództwa cywilnego, skład ówczesnego zarządu był 7 – osobowy, z czego 3 osoby już nie żyją. My nie wiemy, kto w istocie podejmował tego rodzaju decyzje. Przy zbiorowym podejmowaniu decyzji, mamy taką formę głosowania, co do której nie wiemy, kto i jak głosował. W procesie cywilnym zakończy się to zapytaniem, kogo wskazujemy jako winnego.
Słowa zastępcy prezydenta nie zmniejszyły determinacji radnych. Na ostatniej sesji padały mocne słowa nie tylko pod adresem dawnych władz, ale także obecnego włodarza. Radni nazwali kolejne zakończone procesy „kosztowną zabawą polityczną”, przy okazji zarzucając Edmundowi Stachowiczowi, narażanie miasta na straty w związku z anulowaniem w 2010 r. konkursu na prezesa Starkom, w którym pierwotnie zwyciężył Jarosław Gabig. Jak wyliczył Tomasz Walczak pozostawienie Gabiga na stanowisku pozwoliłoby „zaoszczędzić” spółce ok. 0,5 mln zł.
- Sprawa miała charakter czysto polityczny. W ówczesnym czasie zarząd tworzyli pańscy koledzy, prezydencie Stachowicz – mówił do niedawna członek klubu SK, teraz radny niezrzeszony. – Po zmianie władzy w Urzędzie, szybko podjęliście decyzję o odwołaniu jednego z liderów AWS – u w mieście czyli Jarosława Gabiga. Postanowiliście go upokorzyć, zrobić z niego dyrektora ds. pogrzebowych. Wtedy ubrany na czarno sprzedawał trumny. Ponieważ wszystkie tryby odwoławcze nie zdały skutku, grupa ówcześnie rządząca sfingowała proces karny, żeby go odwołać dyscyplinarnie. Proces trwał długo, robiono z niego aferzystę, ale zakończył się uniewinnieniem, a pan Gabig złożył pozwy do osądu pracy o przywrócenie go na stanowisko. Postępowanie zakończyło się wyrokiem niekorzystnym dla miasta, bo spółka jest przecież miejska. Koszty związane z zabawą polityczną ponoszą podatnicy.
- Zwycięska ekipa postanowiła wyeliminować konkurenta i przeciwnika politycznego. Zrobili to w ten, a nie inny sposób – dodał przewodniczący Sławomir Ruśniak, który w 2000 r. był członkiem Rady Miasta. - Dziś Starkom płaci za to duże pieniądze. Dziwi mnie postawa następców, bo pan Jarosław Gabig wygrywał proces za procesem. To powinno ekipie rządzącej dać do myślenia.
Prezydent odpowidział bardzo krótko, oświadczając, że nie będzie komentował osobistych opinii radnych.
- Próba ubrania mnie w szaty z tamtego czasu, jakobym w tym procederze uczestniczył to nieprawdopodobne pomówienie. Nie miałem żadnego wpływu na jakiekolwiek ówczesne decyzje – odpowiadał Edmund Stachowicz, który w tamtym okresie piastował mandat poselski.
Na sesji padło szereg pytań. Jednak w Urzędzie Miasta brakuje dokumentów, które dawałyby odpowiedź na kluczowe w sprawie pytania, przynajmniej dla rozstrzygnięcia, kto ponosi za nią odpowiedzialność.
- Kto weryfikował decyzję o odwołaniu od strony prawnej? Jeżeli doszukano się w kontroli wewnętrznej, że sprawa nadaje się do ścigania z kodeksu karnego, to chciałbym wiedzieć kto analizował przewinienia i która z osób, radców prawnych podpisała się pod skierowaniem sprawy do sądu karnego? Czy była podejmowana próba ugody, kto i jakie stanowisko w niej zabierał – pytał radny Paweł Głuch.
- Postarałem się zebrać wszystkie materiały jakie są dostępne w sprawie pana Gabiga – mówił Henryk Wojciechowski. - Nie jestem w stanie odpowiadać na pytania zadane przez radnego Głucha, dlatego, że te materiały, które mamy dostępne takich informacji nie zawierają.
Więcej w Gazecie Kociewskiej, która w każdą środę ukazuje się na terenie powiatu starogardzkiego.






Napisz komentarz
Komentarze