- Jak to jest, gdy z tak ekstremalnego trybu życia przechodzi się do takiej codziennej „nudy”?
- Bardzo miło wspominam tamten okres. Na pewno praca jako żołnierz zawodowy, szczególnie na okrętach podwodnych czy uczestnictwo w misjach, chartuje charakter, uczy człowieka pewnej dyscypliny i innego podejścia do życia. Uczy również organizacji i co najważniejsze odpowiedzialności za drugą osobę. Na okręcie podwodnym takim, na którym ja pracowałem, było 25 osób i każda z nich była odpowiedzialna za drugiego człowieka. To właśnie nauczyło mnie, że każda decyzja czy krok, który się podejmuje może odbić się z pożytkiem albo ze szkodą dla drugiej osoby. Przeszedłem przez wszystkie etapy szkolnictwa. Skończyłem szkołę zawodową jako elektromonter okrętowy, technikum jako elektrotechnik, później licencjat i magisterkę na uczelni wyższej.
- Jakie są trzy największe problemy starogardzian wg Pana, na które chciałby Pan zwrócić uwagę w pierwszej kolejności jako wiceprezydent ds. społecznych?
- Najważniejszy jest dialog. Niezrozumiałe jest dla mnie to, że wszyscy żyjemy w jednym mieście, tu jest urząd miasta, z okna widzę urząd gminy a gdybym wszedł nieco wyżej, widziałbym budynek starostwa a nie ma pomiędzy tymi jednostkami należytej współpracy. Wiele osób mówi mi, że nie ma wspólnych działań, jeśli chodzi o promocję. Nie chcę być osobą przyspawaną do fotela, chcę być aktywny, będę chodził i rozmawiał z ludźmi szukając dialogu. To jest chyba najważniejsze. Będziemy się przygotowywać również do powołania miejskiej rady działalności pożytku publicznego. Pan prezydent w najbliższym czasie podejmie decyzję dotyczącą powołania pełnomocnika ds. organizacji pozarządowych.
- Czy podległe Panu placówki samorzadowe czekają jakieś zmiany kadrowe?
- Na pewno będę się zwracał do osób, które prowadzą nasze placówki, aby przedstawiły swoją koncepcję. Chciałbym zobaczyć czy osoba będąca na danym stanowisku ma pomysł na rozwój i z jakimi problemami się spotyka. Ja wiem, że największym problemem wszędzie są pieniądze. Chcemy mieszkańców włączyć we współrządzenie miastem. Chcemy, aby czuli, że to oni decydują. Budżet obywatelski z całą pewnością będzie. W jaki sposób zostanie to rozdzielone więcej powie już sam pan prezydent. Ideą samorządności jest to, aby tam, gdzie może decydować społeczność tam ona decydowała a nie samorząd i nikt nie powinien jej przeszkadzać, a jedynie pomagać. To mieszkańcy sami powinni decydować czy chcą chodnik, lampy czy coś zupełnie innego.
Cały wywiad przeczytacie w najnowszej Gazecie Kociewskiej!





Napisz komentarz
Komentarze