niedziela, 14 grudnia 2025 13:32
Reklama

Stolik Kociewski: Panowała zasada, pokaż co potrafisz

Rozmowa z Tadeuszem Majewskim, założycielem i pierwszym redaktorem naczelnym Gazety Kociewskiej.
Stolik Kociewski: Panowała zasada, pokaż co potrafisz

- Można powiedzieć, że "Kociewska" to Pana dziecko. Tak też ją Pan traktuje?
- Oczywiście. Raz, że ją założyłem wraz z Jackiem Legawskim, dwa, że ją prowadziłem jako red. nacz. przez 12 lat (policzyłem na palcach). W sumie wydałem jako red. nacz. ok. 580 numerów na ok. 1000 numerów tygodników, jakie prowadziłem, bo dochodzą jeszcze "Tygodnik Kociewski" i tygodnik "Kociewiak" – magazyn w "Dzienniku Bałtyckim".     

- "Gazeta Kociewska" kiedyś często zmieniała swoją siedzibę. Krążą nawet opowieści, że gdy mieściła się w Pałacu Wiecherta, dziennikarze mieli dyżury nocne a tam podobno straszyło...
- W Pałacu Wiecherta byliśmy do 2006 r., w miejscu byłego przedszkola. Za wielkimi drzwiami mieliśmy lumpeks. Pałac Wiecherta, bo tam miało być coś o wiele więcej, niż tylko siedziba redakcji. Miała być też galeria sztuki oraz miejsce spotkań ludzi kultury, polityki itp. Ważne tematy przy stolikach i przy piwie. Galeria sztuki, o nazwie "Młyn", powstała. Na wernisażu pierwszej wystawy śpiewał nawet wokalista ze "Starego dobrego małżeństwa". Po podliczeniu strat czym prędzej ją zamknęliśmy. Dyżury miały być z prostego powodu. Na biurku stał jedyny komputer, okna po przedszkolu takie, że wystarczyło pchnąć od zewnątrz i się otwierały. Monitoringu jeszcze chyba nie mieliśmy. Więc rzuciłem hasło dyżury nocne. Nikt nie chciał tam przebywać, bo wieczorem faktycznie rozlegały się dziwne dźwięki. Myślę, że ciągle pracował parkiet, no i pracowała wyobraźnia. Ale w końcu odtechnąłem, bo zamieszkał tam przyjaciel gazety, pseudonim Siwy (wokół "GK" kręciło się wielu przyjaciół). Później rzeczywiście zmienialiśmy siedziby dość często, szukając czegoś odpowiedniego powierzchniowo i cenowo. Druga połowa lat 90. to burzliwy okres rozwoju "GK", coraz więcej sprzętu, coraz więcej ludzi, więc trudno się dziwić.               
- Czy jakieś momenty z redakcyjnej codzienności szczególnie utknęły Panu w pamięci?
- Hm, codzienność w piśmie Panie znakomicie znają. Tempo, tempo i jeszcze raz tempo. Pod tym względem nic się nie zmieniło. Może powiem o przypadkach niecodziennych. Np. o wywiadzie z prof. Longinem Pastusiakiem z SLD w Pałacu Wiecherta. Przyjeżdża ze Stachowiczem, zadaję pytanie, a on patrzy zdegustowany, że nie ma dyktafonu. Więc go uspokajam: Proszę mówić, panie profesorze, będzie dobrze. Zaczyna odpowiadać, a tu jakiś szaleńczy grzechot – to pani Wiesia furkocze palcami po klawiaturze komputera, tego wtedy jedynego. Ona wpisywała w szalonym tempie o wiele prędzej niż mówił pan profesor. Po wywiadzie Pastusiak stwierdził, że udzielił tysiące wywiadów, m.in. w Japonii, ale jeszcze czegoś takiego nie doświadczył. Albo wywiad ze zdobywcą I miejsca w Polsce w konkursie prozy i poezji więziennej. Pierwsze pytanie: To dlaczego pan siedział tyle lat? Odp. Bo zabiłem... – i tu drastycznie, w jaki sposób. Brzdęk, spadła szklanka w kuchni (robiłem ten wywiad w domu). Albo piękna niecodzienność w tej codzienności. Bodajże z okazji 200. numeru "GK" zebranie wszystkich autorów w "Wiechercie". Patrzyłem zdumiony, ilu ich zebrałem, z ogromną dumą, że mam taką wielką, wielopokoleniową wspaniałą armię.        


Więcej w bieżącym wydaniu Gazety Kociewskiej!


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
bezchmurnie

Temperatura: 7°C Miasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1020 hPa
Wiatr: 19 km/h

Reklama
Reklama
Ostatnie komentarze
Reklama