Janka kilka lat temu mieszkała w Zblewie. Później przeniosła się do Stargardu Gdańskiego. Miała tu pracę, mieszkanie, spokojne życie. Wszystko jednak pękło niczym bańka mydlana, gdy kobieta straciła pracę i co za tym idzie, dochód.
- To było wiosną, pracowałam przy szalecie na PKS – opowiada starsza kobieta. - Pracę straciłam, później wszystko posypało się lawinowo. Straciłam też dach nad głową. Sprzedał je szwagier i nie miałam się gdzie podziać. Nie mam rodziny, która mogłaby mnie przyjąć do siebie – dodaje nasza Rozmówczyni.
Nie liczymy czasu...
Ich dzień zaczyna się różnie. Nie wstają o regularnej porze, Janka z powodu problemów z chodzeniem rzadko opuszcza samochód.
- Myjemy się na PKS-ie – mówią. - Jemy, jeśli ktoś z mieszkających w sąsiednich blokach nam przyniesie coś do jedzenia. Bywa różnie, ale mamy siebie. Z drugiej strony przez te cztery lata tyle już się ze sobą nagadaliśmy, że dziś pojawiają się momenty, gdy nie wiadomo o czym rozmawiać i zostaje wspólne milczenie... - śmieje się mężczyzna.
Ich auto już nie odpala. W oponach brakuje powietrza, widać, że samochód od dłuższego czasu stoi w tym samym miejscu.
- Mieszkamy tu już od ponad 4 czy 5 tygodni... Nie liczymy czasu, zresztą tutaj płynie on zupełnie inaczej – słyszymy.
Póki co, noce są jeszcze ciepłe. Problem pojawi się wkrótce, kiedy nadchodząca wielkimi krokami jesień przyniesie ze sobą ochłodzenie.
- Chcielibyśmy mieć własny kąt, wiadomo. Ale skąd mamy go wziąć? Nie mamy nic poza tym samochodem i sobą nawzajem. Dorabiam sobie i mój szef stara się znaleźć nam jakieś lokum. Co z tego jednak wyjdzie, nie wiadomo... – mówi mężczyzna.
Nie chcą pomocy MOPS
O pomoc dla pary zapytaliśmy w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. Jak udało nam się dowiedzieć, sytuacja dwojga mieszkańców jest doskonale znana w urzędzie.
- Od dnia 27 lipca odwiedzamy tych ludzi niemal codziennie – słyszymy od pracownicy MOPS w Starogardzie Gd. – Sprawą interesuje się wiele osób, jedna z naszych pracownic przechodzi tamtędy niemal codziennie i codziennie zagląda do tej dwójki.
Jak się okazuje, problemem by udzielić konkretnej pomocy, jest odmowa samych zainteresowanych.
- Ci państwo znają ofertę pomocy społecznej ale odmawiają jej przyjęcia – dowiadujemy się w urzędzie. – Proponowaliśmy między innymi schronienie.
Z takich wizyt powstało już siedem prokotokołów, podpisanych imiennie przez naszych bohaterów. W każdym z nich deklarują, że nie chcą pomocy ze strony Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
(...) Cały artykuł opublikowany został na łamach GK w dniu 2 września br.







Napisz komentarz
Komentarze