Niedziela. Mrozu wprawdzie nie ma, bo to środek lata, ale coś nam się z pogodą popsuło, bo temperatura 16 stopni Celsjusza i bardzo wietrznie. Wymarzona pogoda na żagle. Być może również wymarzona pogoda pod namiot. Ale nie dla kogoś, kto ma lat 65, jest po dwóch zawałach, i namiot ten stoi naprzeciwko Urzędu Miasta Gdańsk, przy ruchliwej, hałaśliwej ulicy, gdzie oprócz aut jeżdżą tramwaje oraz pociągi.
Telefon, jaki otrzymuję, jest paraliżujący. Przy Nowych Ogrodach w Gdańsku stanął namiot.
Mieszka w nim 65-letni człowiek, wyeksmitowany wraz ze sparaliżowaną żoną po wylewie, na bruk. Powód? Zadłużenie mieszkania na 30 tys. zł. Oto efekt podwyżek czynszów w mieszkaniach komunalnych, dokonanych przez prezydenta Pawła Adamowicza rok temu.
Dziesiąty dzień protestu głodowego HARRY’ego – Wojciecha Dąbrowskiego, byłego gdańskiego konserwatora zabytków w latach 70-tych.
1 sierpnia 2012 r. do ich mieszkania zapukał komornik Tomasz Wojciechowski z nakazem eksmisji. Wobec tego, iż w mieszkaniu przebywała osoba nie mogąca się samodzielnie poruszać ani porozumieć (stan po wylewie dwa lata temu), wezwano pogotowie, które odmówiło przyjęcia Pani Ewy do szpitala, wobec braku zagrożenia życia. Komornik wyszedł ze słowami – „ja tu jeszcze wrócę”.
Faktycznie, następnego dnia – pod nieobecność byłej żony Pana Wojciecha, która po wcześniejszej wizycie poczuła się tak źle, że interwencja lekarska w nocy skończyła się hospitalizacją – komornik pojawił się ponownie w asyście trzech policjantów. Dokonano wejścia do mieszkania, z którego zaczęto wynosić znajdujące się tam przedmioty oraz zwierzęta – kota oraz 16-letniego psa. Miejsce pobytu pupili Państwa Dąbrowskich nie jest w tej chwili znane. Pan Wojciech na wspomnienie o psie, nie może powstrzymać łez.
Cały majątek znajdujący się w mieszkaniu na gdańskiej Morenie – a majątek to nie byle jaki, bo wartość jego wstępnie oszacowano na kilka milionów – tak, MILIONÓW – złotych – został wyniesiony i wywieziony w niewiadome miejsce. Wśród mebli znajdowała się m.in. zabytkowa sekretera Carycy Katarzyny I, meble Biedermeiera, zabytkowe obrazy. Mieszkańcy nie zabrali nic – ani ubrań, ani lekarstw, ani dokumentów.
Dwa lata temu Pan Wojciech – zamieszkujący w USA – otrzymał dramatyczny telefon od sąsiadki swojej byłej żony: „przyjeżdżaj, Ewa umiera”. Niewiele myśląc, wsiadł w samolot, i po 28 godzinach lotu – z USA do Frankfurtu, z Frankfurtu do Warszawy, z Warszawy do Gdańska – znalazł się w szpitalu, przy łóżku Pani Ewy, która była w śpiączce.
Po kilku tygodniach, kiedy mógł już żonę zabrać do domu, zaczął starania o poprawę jej stanu zdrowia. Skierowanie na rehabilitację wystawione na trzytygodniowy pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym, miało jej pomóc w powrocie do normalności. Ośrodek nawet zgodził się odpłatnie przedłużyć ten turnus do sześciu tygodni. Cóż z tego – kiedy nie było miejsc.
Pan Wojciech zatrudnił logopedę oraz rehabilitanta na własny koszt, prywatnie. Codzienna mozolna praca nad bezwładnym ciałem zaczęła powolutku przynosić efekty. Kawałek normalności zdobyty. Niestety z powodu wyjazdu z USA do Polski, nieodebranej korespondencji oraz nie stawieniu się na komisji, Pan Wojtek stracił po roku emeryturę. Została tylko głodowa nauczycielska emerytura Pani Ewy (812 zł), z której ciężko było utrzymać chorą kobietę, wykupić leki, opłacić rehabilitantów i opłacać kosmiczny czynsz za 88 m kw. mieszkanie z ogrodem.
Pan Wojciech zwrócił się o pomoc do MOPS, który zaproponował mu opiekunkę dla żony na 8 godzin 5 razy w tygodniu, za „skromną” kwotę 15 zł za godzinę. Miesięcznie – bagatela – 2.760 zł. Z emerytury 812 zł. Zadłużenie mieszkania rosło.
Kolejne kroki skierował do Urzdu Miasta w Gdańsku, próbując uzyskać odroczenie spłaty oraz zatrzymanie procedur sądowo-komorniczych. Usłyszał wówczas od znajomego urzędnika: „I tak nic nie zdziałasz, to mieszkanie Lisicki (Maciej – wiceprezydent Gdańska) obiecał już pani prokurator”.
W dniu eksmisji (2 sierpnia 2012 r.) przyjaciele Harry’ego chcieli zapłacić zaległość. Komornik odmówił przyjęcia należności, twierdząc, że ma polecenie wiceprezydenta Gdańska, żeby mieszkanie opróżnić i nie przyjmować zaległości.
Pan Wojciech i Pani Ewa znaleźli się na ulicy. Dwie doby spali na plaży w Brzeźnie. Pamiętam, że wtedy cały weekend lało i były burze. Po dwóch dniach przyjaciele zorganizowali dla Pani Ewy opiekę i mieszkanie tymczasowe u znajomych. Na wózku – samolotem opłaconym przez ludzi dobrej woli – odleciała do Szwecji.
Pan Wojciech został w Gdańsku sam. Wspiera go przyjaciel – Pan Maciej Przepiera – pisarz. Dyżury przy namiocie, rozbitym naprzeciwko UM Gdańsk, od 8 sierpnia pełnią wolontariusze akcji społecznej „Nic o nas bez nas”. W działania włączył się również Pan Krzysztof Wyszkowski, którego od lat nęka sądownie nasz były prezydent zwany Bolkiem.
Jutro odbędzie się konferencja prasowa przy namiocie. Podobno sam prezydent Gdańska ma przyjść na negocjacje.
Historii dramatu Pana Wojciecha wysłuchała dla Was
Ciri
PS. 1
Oczywiście na bieżąco będziemy informować Was o rozwoju sytuacji.
PS. 2
Szukamy domu tymczasowego dla psa i kota Pana Wojtka i Pani Ewy – schronisko Promyk ma dać w poniedziałek rano odpowiedź, czy zwierzęta trafiły do nich.
PS. 3
O sprawie zostało poinformowane Stowarzyszenie Przeciw Bezprawiu – Pan Jerzy Jachnik, a także radni i posłowie Gdańska.
Napisz komentarz
Komentarze