piątek, 26 kwietnia 2024 05:37
Reklama

„Rak to tylko kolejne wyzwanie, przed którym stanąłem”

Młody, wysportowany chłopak. Do niedawna aktywny zawodnik Klubu Sportowego „Sokół Zblewo”. Dzisiaj walczy o powrót do zdrowia, który wiąże się z obawą o to, czy starczy pieniędzy na kolejną dawkę leku. Cała historia zaczęła się od niepozornego bólu w podbrzuszu.
„Rak to tylko kolejne wyzwanie, przed którym stanąłem”

Pod koniec kwietnia Adam poszedł do lekarza. Pierwszym podejrzeniem były wrzody dwunastnicy.
- 5 maja br. podczas badania USG lekarz wykrył sporą ilość guzów w okolicach trzustki, dwunastnicy i przepony. Następnie trafiłem do Kliniki Hematologi, gdzie zdecydowano, że jedyną rzeczą, którą można zrobić jest biopsja węzła chłonnego, który mi się powiększył – mówi chłopak.
28 maja wykonana została biopsja, wynik przyszedł 13 czerwca.
- Diagnoza brzmiała tak, że mam bardzo rzadki rodzaj chłoniaka pod nazwą Chłoniak Anaplastyczny T Komórkowy – wyjaśnia 27-latek. Adam przyjął dwie chemie. Jak mówi, najbardziej zmartwiły go późniejsze wyniki, które wskazywały na problemy z organami.
- Po chemii najbardziej siadła mi wątroba. Trzecia chemia zaplanowana była na 28 lipca, to dzień moich urodzin. Moją terapię i sprawę rezygnacji z chemii konsultowałem, dzięki znajomościom i uprzejmości przyjaciela, z lekarzami z Niemiec, Austrii, USA i Kanady. Decyzję jednak musiałem podjąć sam. I podjąłem. Zdecydowałem się przerwać chemioterapię – słyszmy.
 
Zdaniem Adama, najtrudniejsze w tym momencie było podejście samych lekarzy.
- Kiedy zapytałem czy mogę nie przyjąć trzeciej chemii, lekarka odpowiedziała: „A masz inne wyjście?”. Najgorsze jest też oglądanie tego, co tam się dzieje. Jest tam cała masa starszych osób, wykończonych leczeniem - wspomina nasz rozmówca. - Widząc to wszystko i wiedząc co mi dolega szukałem informacji, dużo czytałem, sprawdzałem wszystkie doniesienia z zagranicy. Dowiedziałem się, że 30 proc., którym udaje się przeżyć po chemioterapii to wcale nie są ludzie wyleczeni ale tacy, którym udało się przeżyć powyżej 5 lat od daty zdiagnozowania choroby. Drugą kwestią jest to, że chora osoba po chemioterapii może i nie umiera na raka ale umiera na niewydolność narządów, na nerki czy wątrobę. Nie chcę znaleźć się w takiej statystyce – dodaje.
Aktualnie Adam przyjmuje lek zwany RSO (Rick Simpson Oil). Lek ten nie jest dostępny w Polsce, aby go otrzymać chłopak musi przejść długą batalię związaną z pozyskaniem środków i sprowadzeniem go z zagranicy.

Sprzątanie po walce
W zbiórkę funduszy na leczenie 27-latka włączyli się zarówno Urząd Gminy w Zblewie, klub „Sokół Zblewo”, w którym grał Adam, jak i sami mieszkańcy. Wciąż jednak istnieje obawa, czy za miesiąc Adam będzie mógł sprowadzić swój lek, czy stan konta na to pozwoli.
- Moje wyniki od czasu przerwania chemioterapii i przyjmowania RSO się unormowały. Spadły jedynie te elementy krwi, które są odpowiedzialne za tzw. sprzątanie po walce, czyli te elementy, które obumarły – wyjaśnia. - Coś czego nie rozumiem, to to, że nie czuję się gorszy od osoby, która mieszka w Stanach Zjednoczonych. Dlaczego u nich lek dostępny jest normalnie a u nas muszę płacić tak duże pieniądze za jego sprowadzenie? Czy moje życie jest mniej ważne od życia osoby, która mieszka za granicą? - pyta chłopak.

Chcę mieć wybór, chcę żyć
Mimo to Adam się nie poddaje. Wierzy, że to kolejny etap do przebycia. Trudny, ale wykonalny.  
- Spotkałem jedną dziewczynę, której lekarka powiedziała, że nie ma sensu kontynuować chemioterapii, ponieważ nie przynosi ona już rezultatów. Próbowałem ją namówić na leczenie olejem RSO. Powiedziała jednak, że już się z tym pogodziła. Że miała fajne życie i może już odejść. Ja tak nie mogę, nie mam dzieci, wnuków, mam po co żyć. Chcę żyć i nie godzę się z tym – słyszymy. - Wolę to traktować jako kolejne wyzwanie, przed którym stanąłem – mówi Adam.
Aby jednak tak mogło się stać, potrzebna jest pomoc. I zrozumienie. O obydwa apelujemy.



Podziel się
Oceń

zachmurzenie małe

Temperatura: 3°CMiasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1008 hPa
Wiatr: 4 km/h

Reklama