Pani Lucyna wynajmuje mieszkanie w Starogardzie Gd. od 3 lat. Przebywa tam wraz ze swoim partnerem i dziewiątką dzieci.
- Problemy zaczęły się wtedy, gdy na dole zamieszkała nowa sąsiadka. Wówczas zaczęła nas odwiedzać policja i MOPS bo są na nas donosy, całkowicie wyssane z palca, ale są i muszą je zweryfikować – mówi nasza Czytelniczka.
Dwie marchewki w lodówce
Jak słyszymy dalej, zgłoszenia na rodzinę pani Lucyny dotyczyły zakłócania porządku, pijaństwa czy zaniedbywania i niedożywienia dzieci.
- Podobno dzieci są zaniedbane, nie kupuję im jedzenia a pieniądze, które otrzymuję w ramach programu „Rodzina 500+” nie są wydatkowane na potrzeby dzieci... – tłumaczy rozżalona kobieta.
Po jednej z kontroli z ramienia MOPS, pani Lucyna miała otrzymać nakaz zbierania faktur imiennych na zakupy.
- Gdy kazali zbierać paragony, to je zbierałam, mam tego ogrom. Pan z MOPS powiedział jednak, że mam zbierać nie paragony a faktury imienne. Poszłam więc do sklepu i poprosiłam fakturę imienną na mleko. Wyśmieli mnie w tym sklepie i powiedzieli, że nie ma takiej opcji.
Podczas wizyt pracownika pomocy społecznej dochodzić miało nawet do zaglądania w lodówkę.
- Ostatnio ten pan chciał zobaczyć lodówkę i to, co zrobię dzieciom na obiad. Pokazałam, nie mam nic do ukrycia. Ale o dziwo, ten pan zauważył tam tylko dwie marchewki a tego, co było na wyższych półkach to już nie dostrzegł... – dodaje pani Lucyna.
Jak mówi, faktycznie w lodówce nie było zbyt wielkiej ilości jedzenia, ale była przed zakupami, bo nie mogła wcześniej wyjść.
- Nie miałam nikogo, z kim mogłabym zostawić dzieci a przecież nie zostawię ich samych – zauważa nasza Czytelniczka.
Sąsiedzi obrócili się przeciwko rodzinie
Jak mówi dalej pani Lucyna, problemy tworzy jej sąsiadka. Przez donosy i ciągłe kontrole dostała również wypowiedzenie najmu mieszkania, które obecnie zajmuje ze swoją niemałą rodziną.
- Mamy wypowiedzenie, musimy się wyprowadzić do końca sierpnia. Byłam z tym u prawnika i się okazuje, że to wypowiedzenie jest niezgodne z prawem, bo umowę mamy do końca grudnia. Jej to nie obchodzi czy pójdziemy pod most czy gdzie. Dzwoniłam po ogłoszeniach z mieszkaniami, ale jak słyszą, że mamy dziewięcioro dzieci to od razu odmawiają – mówi kobieta.
Zdaniem kobiety, na pomoc ze strony MOPS-u nie ma co liczyć, musi znaleźć nowe mieszkanie na własną rękę. Jak dodaje, ma ogromny żal, że wszyscy sąsiedzi i pomoc społeczna wierzą jej sąsiadce a nie jej.
– Tyle lat było dobrze i spokojnie, a teraz zrobiono z nas tych najgorszych, nie rozumiem tego... – podsumowuje pani Lucyna
Więcej o tej sprawie przeczytacie w aktualnym wydaniu Gazety Kociewskiej!









Napisz komentarz
Komentarze