190 tys. zł na tczewską piłkę - mało czy dużo?

Maciej Herold, członek stowarzyszenia Gryf 2009 Tczew
Przed połączeniem Wisły i Unii dotacja z miasta wynosiła 42 tys. zł. I choć w br. miasto daje na Gryfa 190 tys. zł, nie jest to kwota wystarczająca. Przełom roku 2008/09, początek kryzysu - wycofują się wszyscy, którzy wspierali tczewską piłkę nożną. Zostaliśmy sami. Na krawędzi bankructwa klub utrzymywały trzy osoby: Grzegorz Glinka, Tomasz Jezierski i ja. Z naszych prywatnych pieniędzy. Brakowało środków na prowadzenie jakichkolwiek biur, na księgowość, na wszystko. Obiecywano nam więcej - w wersji pierwotnej mieliśmy dostać 300 tys. zł, później 240 tys. zł, następnie - 200 tys. zł. Stanęło na 190 tys. zł. I choć pieniędzy jest więcej niż przed fuzją, Gryf boryka się z tymi samymi problemami. Niedoszły pan prezes - Roman Liebrecht - myślał chyba, że pieniądze idą od klubu do działaczy. Jest odwrotnie. Działacz musi cały czas wyciągać pieniądze z własnej kieszeni. Dlatego ja działaczem już nie jestem - nie było mnie na to stać.
W klubie funkcjonuje 10 grup młodzieżowych, na które miasto daje w br. 107 tys. zł, średnio po 10 700 zł na grupę. 70 proc. tej kwoty to pensja trenera, pozostaje 2000 zł na funkcjonowanie grupy. Przez cały rok! Tymczasem dojazd na mecz może kosztować nawet 1000 zł. I my te pieniądze musimy wyczarować, bo przecież - jak pretensjonalnym tonem mówią rodzice - „od tego są działacze”. Czy miastu zależy na tym, aby piłka w Tczewie była? Bo nas, działaczy, już na to nie stać. Nie stać nas np. na to, aby wszystkie kluby młodzieżowe wysyłać na mecze autokarami - zawodnicy są dowożeni prywatnymi samochodami. A co, jeśli - nie daj Boże! - coś się stanie? Kto poniesie wówczas odpowiedzialność? Nie miasto, bo miasto daje dotacje. Niewystarczające, ale daje. Wszystko na głowie działacza: obsługa meczu, badania lekarskie, ubezpieczenia... Nagle radni zainteresowali się tym, co stało się z pieniędzmi za Wszołka. A gdzie byli radni, kiedy balansowaliśmy na krawędzi bankructwa, kiedy na utrzymanie klubu musieliśmy wykładać z własnych kieszeni po kilkadziesiąt tys. zł? Wtedy ich te pieniądze nie interesowały! Postanowiliśmy sobie ostatnio, że wyprowadzimy Gryfa „na zero” i w grudniu albo przekażemy go miastu, albo go zlikwidujemy.

Zenon Drewa, zastępca prezydenta Tczewa
Gdyby samorząd Tczewa chciał prowadzić sport osobiście, to nie byłyby potrzebne kluby. Jednak zarówno sport dzieci i młodzieży, jak i sekcje seniorskie - zgodnie z ustawą o samorządzie - prowadzić mogą zainteresowane tym stowarzyszenia i organizacje pozarządowe, które my - samorząd - w znacznym stopniu wspieramy finansowo. W obecnym roku kalendarzowym wysokość dotacji na sport dzieci i młodzieży wynosi 384 tys. zł. Kwota ta została podzielona między działające w mieście kluby sprawiedliwie. Przy uchwalaniu programu sportu dzieci i młodzieży umówiliśmy się, że są to zadania wielowątkowe, wymagające wkładu zarówno ze strony samorządu miasta, jak i rodziców. Jeszcze nigdy w dotychczasowej historii miasta nie przeznaczyliśmy tak dużej kwoty na sport dzieci i młodzieży, ani na sekcje seniorskie (Gryf i Sambor). Owszem, kiedy zastanawialiśmy się nad wysokością dotacji dla Gryfa, ze strony działaczy sportowych padła propozycja dofinansowania IV-ligowego klubu piłkarskiego w wysokości 300 tys. zł. Była to jednak kwota bardzo mocno naciągnięta. Ostatecznie doszliśmy do 190 tys. zł i uważam, że jak na realizację takiego zadania jest to kwota naprawdę duża. Nie ma w Polsce drugiego takiego miasta, które IV-ligowemu klubowi przyznałoby tak wysokie dotacje.
Miasto rozlicza klub z określonych zadań, na które daje pieniądze. Nie żądamy żadnych dodatkowych wyjaśnień, wglądu w faktury itd. Natomiast od tego, aby pozyskiwać dodatkowe środki, jest sam klub. Należy o tym pamiętać! Zgadza się, w Tczewie nie ma wielu sponsorów sportu seniorskiego. Najlepszym przykładem są piłkarki ręczne Sambora Tczew - pomimo tego, że są w ekstraklasie i mają z tego tytułu określone przywileje, nadal brak im sponsorów. Taka jest specyfika tego miasta. Stąd też tak duża dotacja, zarówno dla dziewcząt, jak i IV-ligowego Gryfa.
Z budżetu miasta refundujemy w pełnej wysokości koszty za zużycie wody, prądu i gazu. Miasto wzięło też na siebie koszty utrzymania infrastruktury sportowej, jak również jej dozór. Nie mówmy więc tylko o dotacjach, ponieważ stanowią one jedynie część pieniędzy, jakie miasto przeznacza na sport.