- Czy 1 listopada powinien być dniem radosnym?
- Jak najbardziej – tak. Dla katolika niebo jest celem i to tym najwyższym. Dopóki żyjemy, oczywiście dbamy o zdrowie, o jakieś doraźne cele, nawet o rzeczy materialne, ale ostatecznie zostaje nam ten jeden cel – niebo. Cieszymy się, że świętych jest tak wielu, że może nawet ktoś z naszej rodziny, ktoś kogo znaliśmy, jest już w niebie.
- Przed uroczystościami z okazji Wszystkich Świętych w sklepach można spotkać różnorodne znicze, z obrazkami, sentymentalnymi napisami, „modne" i efektowne. A my wciąż mamy w pamięci te czasy, kiedy stawiało się skromne kamionkowe świeczki, bez żadnych ozdób. Coraz częściej można odnieść wrażenie, że znicze i kwiaty są najważniejsze w tych dniach. Kolejne święta się komercjalizują?
- Niestety, tak. Problem jednak widziałbym głębiej, a mianowicie komercjalizuje się cała sfera naszej kultury. Staliśmy się jako społeczeństwo bardziej zamożni, mniej oszczędni i na coraz mniejszy osobisty wysiłek w jakiejkolwiek dziedzinie nas stać. Chcemy być „obsłużeni” - płacę i dostaję wszystko, czego pragnę: zmywarka (za mnie pozmywa), playstation, komputer lub opiekuna, żeby uwolnić się od opieki nad dzieckiem, wakacje all inclusive – żeby o niczym nie myśleć. Wszystko po to, by mieć jak najwięcej czasu na realizację swoich pragnień - choć to słowo chyba zbyt górnolotne w tym miejscu, bardziej adekwatne byłoby powiedzenie „swoich zachcianek”. Coraz częściej również próbuje się ten sposób „załatwiania spraw” przenieść na grunt wiary – „potrzebuję” chrzest, to chcę za niego po prostu zapłacić, a nie tracić czas i słuchać tego, jakie wymagania stawia Kościół rodzicom i chrzestnym – podobnie z innymi religijnymi „potrzebami”. Sami także nauczyliśmy się „obsługiwać” innych, wobec których mamy jakieś zobowiązania, zarówno żywych, jak i zmarłych. Coraz rzadziej widać ludzi modlących się nad grobami swoich bliskich, najczęściej tylko przychodzą, zapalają znicze, kładą kwiaty, pielą, podlewają…. i odchodzą zadowoleni, że „ładnie” coś zrobili. Znikła gdzieś osobowa relacja ze zmarłym. Dawniej znicz był wyrazem pamięci, bólu po stracie, materialnym dopełnieniem tego, co niewyrażalne, a dziś właśnie ta ilość i wielkość zniczy, podobnie, jak same nagrobki, informują bardziej o statusie materialnym rodziny zmarłego, o pewnej wręcz bezrefleksyjności osób opiekujących się grobem, bo misterium, jakie dzieje się na cmentarzu, na styku życia i śmierci, dobrze komponuje się właśnie z drobnymi znakami, symbolami, to ta ich małość i znikomość przemawia najpełniej. (...)
Cały wywiad przeczytasz tylko w papierowym wydaniu Gazety Tczewskiej!







Napisz komentarz
Komentarze