Do tragicznego zdarzenia doszło 13 października w miejscowości Radostowo (gm. Subkowy). Gdy kilka dni po zawale 43-letni Hieronim K. dostał kolejnego ataku duszności, Anna Gajewska, siostra zmarłego, bez chwili zwłoki zadzwoniła pod 112. Historia połączeń w telefonie komórkowym oraz rejestr WCPR w Gdańsku wskazują, że numer alarmowy wybierała pięciokrotnie (za WCPR: o godz. 19.10, 19.15, 19.23, 19.33, 19.37 ). Z informacji jakie udało nam się uzyskać w Centrum wynika, że ostatnie telefony to rozpaczliwe próby wytłumaczenia drogi dojazdu pod wskazany adres. Według Anny Gajewskiej oczekiwanie na pomoc trwało ok. 30 minut. I o to największe pretensje ma dziś rodzina zmarłego. Należy podkreślić, że do momentu interwencji ratowników medycznych 43-latek był przytomny. W karetce jego stan się nagle się pogorszył i mimo prób reanimacji nie udało się go uratować.
„Nie wiemy o czym rozmawiał WCPR z siostrą zmarłego”
Do sprawy ustosunkował się już prezes Tczewskich Szpitali S.A. Janusz Boniecki. Na łamach GT wypowiedział się, że dyspozytor przyjął zgłoszenie o godz. 19.14, a dojazd karetki do potrzebującego trwał 12 min. Obie informacje nie pokrywają się z tym co mówi Anna Gajewska, a także tym co znajduje się w rejestrze połączeń WCPR. W związku z tym wystosowaliśmy do szpitala kolejne pytania.
- Nie jesteśmy w posiadaniu zapisów rozmów z WCPR, nie wiemy ile czasu i o czym rozmawiał dyspozytor z Gdańska z siostrą pacjenta – odpowiada Maciej Bieliński, kierownik Działu Kontraktowania i Rozliczeń Szpitali Tczewskich S.A. - Nasz dyspozytor odebrał telefon od WCPR dotyczący zgłoszenia o 19.14. Po zakończonej rozmowie z WCPR przekazał zgłoszenie załodze karetki „P”. O godz. 19.18 karetka wyjechała i na miejscu wezwania była o godz. 19.30 czyli po 12 minutach. 12 minut to faktyczny czas dojazdu karetki od chwili wejścia personelu do karetki, do chwili dotarcia na miejsce wezwania.
Stanowisko szpitala jeszcze raz zestawiliśmy z danymi WCPR-u w Gdańsku. Zgodnie z ich zapisem pierwszy telefon wykonano dokładnie o godz. 19.10:10 (czas rozmowy: 2:31). Połączenie do tczewskiego dyspozytora nastąpiło dokładnie w 38 sek. rozmowy operatora z siostrą 43-latka. O godz. 19.12:41 zakończono przyjmowanie zgłoszenia w tczewskim pogotowiu.
Zmanipulowane statusy?
Kluczowy w tej sprawie był jednak czas dotarcia do potrzebującego. Szpital stoi na stanowisku, że karetka była na miejscu o 19.30, tymczasem WCPR potwierdza, że o 19.37 nadal dzwoniono na numer alarmowy.
- Ratownicy w dniu 13 października nie odnotowali żadnych problemów z dojazdem karetki. Karetka dotarła na miejsce w ciągu 12 minut – mówi Tomasz Bronk, główny specjalista ds. rozwoju Szpitali Tczewskich S.A., z czym całkowicie nie zgadza się rodzina zmarłego.
Czy możliwe więc, by czas dojazdu został zmanipulowany? Za zapis czasu oraz trasy dojazdu do pacjenta odpowiadają w karetce tzw. statusy. To dzięki nim wiadomo, w którym momencie karetka oczekiwała na zgłoszenie, kiedy była w trasie, czy i kiedy jechała na sygnale, a także w którym momencie dotarła do potrzebującej osoby. Status zmienia kierowca pojazdu.
- Nie ma żadnej możliwości manipulowania przy statusach w karetce – zapewnia Maciej Bieliński. - Dyspozytor ma możliwość podglądu mapy, gdzie w danej chwili znajduje się karetka. Dane ze statusów są rejestrowane i zapisywane z chwilą uruchomienia wyjazdu karetki.
Bez komentarza
Z czego w takim razie wynika różnica w czasie zarejestrowanym przez WCPR i szpital? Lecznicę zapytaliśmy o to, jakie podejmie kroki w celu wyjaśnienia tej sprawy. Niestety nie otrzymaliśmy odpowiedzi na to pytanie. Zmarł człowiek, a w dalszym ciągu nie wiadomo co dokładnie wydarzyło się 13 października. I o to można mieć do szpitala, jako instytucji zaufania publicznego, największe zastrzeżenia.








Napisz komentarz
Komentarze