14 października Mateusz, Czytelnik „Gazety Tczewskiej”, zgłosił się do Izby Przyjęć z urazem prawej stopy. Twierdzi, że lekarz odmówił mu udzielenia pomocy przez brak skierowania. W efekcie mężczyzna musiał „doskakać” na jednej nodze z budynku szpitala do tzw. białego domku, gdzie otrzymał upragnione skierowanie. Gdy już kolejny lekarz postawił diagnozę, pacjent dowiedział się, że nie otrzyma od niego zwolnienia lekarskiego - lekarz poinformował Mateusza, że musi po to udać się do lekarza rodzinnego. Czytelnik twierdzi, że szpital nie zaoferował mu żadnej pomocy w dotarciu zarówno do białego domku jak i później do lekarza rodzinnego - wg niego zabrakło choćby wózka czy kuli.
Dwa tygodnie temu zadaliśmy władzom szpitala kilka pytań, na które niestety nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. W zamian do naszej redakcji wpłynęło oświadczenie zarządu szpitala, które wraz z przeprosinami otrzymał również Mateusz. Placówka stoi na stanowisku, że w stanach nagłych świadczenia zdrowotne rzeczywiście udzielane są bez wymaganego skierowania, ale Ustawa o Ratownictwie Medycznym definiuje taki stan nagły jako zagrażający życiu, a do takiego uraz stopy się nie zalicza.
– W przedmiotowej sprawie zostało przeprowadzone postępowanie wyjaśniające, które wykazało, że czynności podjęte przez personel medyczny były prawidłowe, zgodne z procedurami i wymaganą wiedzą medyczną lecz bez empatii, której zapewne każdy z pacjentów w takim miejscu jak szpital oczekuje. Zarząd spółki przeprowadził rozmowy dyscyplinujące z personelem lekarskim i pielęgniarskim, dążąc do poprawienia komunikacji wyrażania empatii. Personel szpitala dołoży wszelkich starań, by pacjenci czuli się w naszej placówce bezpiecznie – informuje zarząd spółki.
Z uzyskaną odpowiedzią nie zgadza się Mateusz. – Z całą stanowczością muszę się z tym nie zgodzić, z uwagi na brak profesjonalizmu, a nie tylko empatii ze strony pracowników szpitala – mówi Czytelnik. – Postępowanie oraz interpretowanie przepisów przez personel tczewskiego szpitala, zależy przede wszystkim od człowieka, który przyjmuje w Izbie Przyjęć. Pamiętam z przeszłości mój poprzedni, zdecydowanie łagodniejszy uraz stopy, który był diagnozowany przez personel tczewskiego szpitala. Wówczas lekarz ocenił ten stan jako nagły i o skierowaniu nie było mowy.
Mateusz uważa, że rozmowa dyscyplinarna z pracownikami szpitala to za mało, biorąc pod uwagę fakt, że sprawa mogła zakończyć się w sądzie, gdyby podczas „skakania” po skierowanie, mężczyzna przewrócił się i zranił.
– Podsumowując tę historię, diagnoza pana doktora brzmiała następująco: „Nie ma pan ani złamanej nogi, ani zwichniętej, ale włożymy panu stopę w gips na kilka tygodni” – mówi Mateusz. – Na szczęście ortopeda ze Starogardzkiego Szpitala postawił inną diagnozę i już po 4 tygodniach grałem normalnie w piłkę nożną.
Więcej na ten temat w Gazecie Tczewskiej z 12 listopada.








Napisz komentarz
Komentarze