– Podczas rozmowy kwalifikacyjnej pani kierownik była bardzo miła i obiecywała złote góry, a także możliwość rozwoju w firmie – mówi Czytelnika, która prosi o anonimowość. Uszanowaliśmy jej prośbę i jednocześnie z tego powodu nie publikujemy również nazwy opisywanego sklepu. – Jej zachowanie diametralnie się zmieniło, gdy zdecydowała, że po wygaśnięciu umowy sklep nie podpisze ze mną nowej. Nie otrzymałam słowa wyjaśnienia. Pani kierownik nagle przestała być miła i powiedziała mi na odchodnym „zniknij mi z oczu”, a także stwierdziła, że „nowi są tańsi”.
Kierownictwo sklepu jest bardzo zaskoczone tymi poważnymi oskarżeniami. – Mamy do czynienia z byłym pracownikiem, który nie za dobrze poznał realia naszej firmy – przekazała nam pani prezes. – Nigdy w życiu nikogo nie zwolniłam i nigdy do nikogo się tak nie zwróciłam. Kierowniczka sklepu również zaprzecza tym pomówieniom. To zupełnie nie w naszym stylu. Nasz sklep przechodzi cyklicznie kontrole Państwowej Inspekcji Pracy i nigdy nie było żadnych uwag.
To nie koniec rzekomych nieprawidłowości, które Czytelniczka zauważyła. Twierdzi, że pracowników w tym sklepie zmuszano do nadgodzin, za które nie wręczano wynagrodzenia. – Zdarzało się, że gdy komuś nie pasowały nadgodziny, to słyszał od kierownictwa, że zostanie zwolniony, jeśli tych dodatkowych godzin nie przyjmie – mówi. – Musieliśmy wybierać: rodzina czy praca. Poza tym na 12 godzin pracy otrzymywaliśmy zaledwie 10 minut przerwy, a zanim przystąpiłam do pracy, musiałam podpisać dokument o zaliczeniu szkolenia BHP, którego nigdy nie było. Dodatkowo kazano nam zaglądać do siatek klientów, każdego traktować jak potencjalnego złodzieja.
Co na to sklep? Dokończenie tematu publikujemy w Gazecie Tczewskiej z 17 grudnia.








Napisz komentarz
Komentarze