Do redakcji Gazety Tczewskiej napisała mieszkanka Starogardu Gd. Jak wynika z listu kobieta regularnie jeździ do Tczewa, gdzie pracuje. Trasę pokonuje tzw. „berlinką”, która w kilku miejscach przebiega przez las.
- Jeżdżę codziennie do Tczewa od prawie 10 lat i co kilka dni widzę na drodze lub na poboczu rozjechaną lub potrąconą zwierzynę leśną. W drugi dzień świąt wracałam do domu o godz. 17. z Tczewa do Starogardu Gd. W samochodzie miałam dwoje małych dzieci. Niespodzianka spotkała mnie jak minęłam Szpęgawsk. Dwie wielkie sarny stały przy samej drodze na poboczu. Jakby tego było mało, następna młoda sarenka stała kawałek dalej naprzeciw stadniny ogierów. A gdyby tak któraś wyskoczyła mi pod koła samochodu i przez to niemądre zwierzę ucierpiałoby któreś z moich maluchów?
Kobieta pyta dlaczego zarządca „krajówki” do tej pory nie zdecydował się odgrodzić lasu od jezdni, którą codziennie podróżują tysiące osób.
Cały tekst znajdziesz w papierowym wydaniu Gazety Tczewskiej!







Napisz komentarz
Komentarze