Jeszcze do niedawna każdy mówił o Tczewie jako o mieście 60-tysięcznym. Dziś określenie to jest nieaktualne. Według Urzędu Stanu Cywilnego na początku stycznia liczba mieszkańców w Tczewie wynosiła 58 706. W 2009 r. niepokojącą prognozę stworzyło Przedsiębiorstwo Projektowo-Realizacyjne „Dom”, które wówczas stwierdziło, że w 2025 r. w Tczewie może żyć jedynie 54 tys. mieszkańców, przy optymistycznym założeniu, że utrzyma się dodatni przyrost naturalny.
Nie tylko w Tczewie ubywa mieszkańców. Według prognoz Gdańsk, w którym mieszka 462 tys. ludzi, w ciągu najbliższych 10 lat straci aż 30 tys. z nich. Podobny problem można zaobserwować u naszych sąsiadów, w Malborku oraz w Starogardzie, a także w odległych miastach z całej Polski, np. w Łodzi, Częstochowie czy Wałbrzychu. Odmienne zjawisko występuje np. w Wejherowie, Pruszczu Gdańskim czy też w Warszawie, gdzie mieszkańców zdecydowanie przybywa. W Tczewie powód „ucieczek” mieszkańców jest prosty - tczewianie najczęściej postanawiają zamieszkać w pobliżu Tczewa, stąd wzrost liczby mieszkańców takich wsi jak Bałdowo czy Rokitki.
Dla żadnego miasta nie jest korzystna sytuacja, w której mieszkańcy są zameldowani w innych miejscowościach i tam płacą podatki, co znajduje odbicie w budżecie. Nie wiadomo jaki skutek przyniesie zniesienie obowiązku meldunkowego w 2016 r. Aby przeciwdziałać odpływowi mieszkańców, tczewski samorząd stara się o poprawę jakości życia - m.in. poprzez budowę lepszych chodników, siłowni, placów zabaw czy wprowadzenie budżetu obywatelskiego. Z kolei inne miasta wspierają mieszkańców poprzez system udogodnień, jak np. w Warszawie, w której wprowadzono „Kartę Warszawiaka”. Uprawnia ona m.in. do zakupu tańszych biletów okresowych w komunikacji publicznej czy do zniżek w instytucjach kultury.
Czy podobne rozwiązanie mogłoby pojawić się w Tczewie?
Dokończenie tematu w Gazecie Tczewskiej z 28 stycznia.







Napisz komentarz
Komentarze