Gdy wszyscy pracownicy Flexa myśleli, że to już koniec zmartwień, dotarły do nas niepokojące sygnały o tym, że firma rzekomo zamierza zwolnić kolejne ok. 200 osób, wśród których tym razem mieliby być także pracownicy etatowi. Zarówno przedstawiciel firmy jak i związki zawodowe nie potwierdzają tych informacji. Dlaczego zatem tego typu plotki rozpowszechniają zaniepokojeni pracownicy? Czy coś jest na rzeczy? Tego nie wiemy, ponieważ Anna Sobolewska, rzecznik prasowy spółki, poinformowała nas, że kolejnego oświadczenia nie będzie. Rzeczniczka dodaje, że nie ma niczego niezwykłego w tym, że korporacja stale dostosowuje liczebność załogi do zapotrzebowania kontraktowego.
A to podobno wzrosło… Tak przynajmniej twierdzą niektórzy byli pracownicy, których dotknęła redukcja. – Dowiedziałem się, że zaledwie kilka dni po redukcji, która była spowodowana zakończeniem kontraktu z dużym klientem, ten sam klient nagle zamówił kolejne produkty – twierdzi Czytelnik, który prosi o anonimowość. – Postawiło to firmę w nieciekawej sytuacji, bo najpierw podziękowali dwustu osobom, a tu nagle się okazało, że nie ma ludzi do pracy przy nowym zamówieniu. Dlaczego marketingowcy nie upewnili się, czy aby nie będzie nowej umowy z klientem, gdy w czasie świąt dziękowali setkom osób za współpracę?
Z naszych informacji wynika, że niektóre osoby dotknięte wcześniej redukcją powróciły do pracy, tym samym zostałaby dotrzymana obietnica firmy. Przypomnijmy, że po grudniowej redukcji Flex zapewniał, że ponownie zatrudni tymczasowych pracowników, którzy się sprawdzili, gdy tylko pojawią się nowe zamówienia klientów.
Więcej na ten temat w Gazecie Tczewskiej z 5 lutego.






Napisz komentarz
Komentarze