Pamiętam podróż do Ziemi Świętej. Z powodów organizacyjnych leciałem wtedy z Papieżem tym samym helikopterem do Galilei i z Galilei do Jerozolimy. Siedziałem tuż obok niego i widziałem, że był całkowicie pogrążony w modlitwie. W rękach trzymał cieniutką książeczkę, niemalże ulotkę. Zerkając na nią zrozumiałem, że odprawia Drogę Krzyżową.
Kiedy Papież wchodził do kościoła — mimo zgiełku powitań, serdecznych, a nawet wyrażających uwielbienie Ludu Bożego — kierował się przed Najświętszy Sakrament i tam izolował się całkowicie na pewien czas: pięć, niekiedy dziesięć minut.
Papież rzeczywiście dał nam przykład modlitwy. Te cechę należy podkreślić. Sądzę, że właśnie z modlitwy czerpał siłę, aby iść naprzód, nie ulegać naciskom krytyki ani wpływom tej części Kościoła, która z trudem nadążali za działalnością Ojca Świętego i nie potrafili od razu zrozumieć, że wszystko, co czynił, płynie z Ewangelii i że dojrzewało w czasie medytacji i modlitwy.
Dzięki modlitwie można też pojąć, że kiedy jest się z braćmi, z którymi nie ma jeszcze pełnej jedności, najwyższy urząd pasterski powinien być sprawowany z pokorą. (www.opoka.org.pl)
Kardynał Roberto Tucci SJ
Dał nam przykład modlitwy
- Jedną z cech, które najbardziej mnie uderzyły u Papieża, jest umiejętność skupienia podczas modlitwy. Wiele razy widziałem go w kaplicach różnych nuncjatur, kiedy długo się modlił – wspomina Kard. Roberto Tucci SJ, wieloletni organizator podróży papieskich.
- 01.05.2011 00:00 (aktualizacja 01.04.2023 12:39)

Reklama







Napisz komentarz
Komentarze