wtorek, 16 grudnia 2025 07:23
Reklama

Bo wychowałem się na westernach

W trudnych sytuacjach, gdy człowiek wróci pamięcią chociażby do słów: „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę”, jest się silniejszym, spokojniejszym, przypomina się, co jest w życiu najważniejsze. Dlatego warto oglądać dobre westerny.
Bo wychowałem się na westernach
Filmem, który w tym roku, mimo kilku nominacji, nie uzyskał żadnej statuetki Oscara, jest „Prawdziwe męstwo” (tytuł oryginału: „True Grit”), reżyserowany przez braci Joela i Ethana Coenów. W konkurencji z „Jak zostać królem” miał mniejsze szanse, ale ogląda się go też z dużą przyjemnością.
Przede wszystkim zaskakuje. Dotychczasowe filmy braci Coen były inne: pełne nieprzewidywalnych pomysłów, czasami drapieżne (jak „To nie jest kraj dla starych ludzi”), prowokujące, łamiące reguły a to komedii, a to filmu gangsterskiego. Tym razem oglądamy praktycznie klasyczny western.
Oto czternastoletnia, rezolutna dziewczyna chce pomścić śmierć ojca. W tym celu wynajmuje starszawego już, zgorzkniałego szeryfa. Razem udają się w poszukiwanie złoczyńcy. Po drodze przyłącza się do nich inny łowca głów i tak krok po kroku eliminują kompanów osoby, która też w końcu ginie. Kara została wykonana, czyli zło potępione, można wracać do normalności, i to szybko, bo dziewczynka jest ranna.
    Chyba jedyne novum w stosunku do klasycznych westernów to sposób filmowania, który jest bardziej surowy, szorstki, omija prostą urodę prerii, gór. Drugi, to wybór wykonawcy roli mściciela, którym jest cokolwiek zapuszczony i jednooki, tęgo popijający szeryf, świetnie grany przez Jeffa Bridgesa (wielki aktor ze swą znakomitą rolą „gościa” w „Bigu Lebowskim”. Ten akurat film koniecznie powinny obejrzeć osoby, które lubią grać w… kręgle). Także nowością jest postać dziewczynki, właściwie już dorastającej pannicy (bardzo dobra rola Hailee Steinfeld), której oczami oglądamy filmowe sytuacje. W westernach tak młode osoby, jeżeli już, to grają role z dalszego planu. Tymczasem ona, nie dość, że młoda, to jest bardzo rezolutna. Jej talentów negocjacyjnych ze skąpym bankierem mogliby pozazdrościć różni domorośli kapitaliści.

Każdy ma swoją szansę

    Piszę o tym filmie, bo po prostu należę do ludzi, którzy lubią westerny, oczywiście te z klasą, tajemnicą, nie typu  „łubudubu”, czy zabili go a żyje. Skąd ta trwająca sympatia dla tego typu filmów? Chyba wynika ona z ludzkiego marzenia o życiu bardziej przejrzystym, trochę zero-jedynkowym, gdzie i świat wydaje się prostszy i rozwiązania łatwiejsze – chociażby w myśl dewizy: „Oko za oko, ząb za ząb”,. Wyrażają to oczekiwanie słowa z filmu, iż „Na tym świecie trzeba za wszystko zapłacić”, albo jakże wymowne wyznanie rewolwerowca: „Nikt nie żyje wiecznie. Nie możemy się spokojnie zestarzeć”. Podobnie jednoznacznie traktuje się obowiązki, co ilustruje chociażby dialog:
- Obiecałem, że dowiozę złoto na kolej.
- Za wszelką cenę? – ktoś pyta.
- Zgadza  się. – odpowiada po prostu kowboj.
Te obrazy z marzeń wzmacnia zazwyczaj piękno otoczenia, dzika natura z górami w tle, rącze konie, często tajemniczy świat Indian, który wielu z nas poznawało przez mocno wyimaginowaną sagę o Winnetou, napisaną przez… niemieckiego pisarza Karola Maya. Czyli taki świat z bajkowych marzeń. Paradoksalnie, tego mitu nie potrafią zburzyć nawet takie mroczne antywesterny, jak „Bez przebaczenia” Clina Eastwooda, czy „Dzika banda” Sama Peckinpaha. Być może naszą sympatię wzmacnia także nostalgiczne poczucie, że ten świat przeminął, że ich bohaterowie skazani byli na romantyczną ale jednak śmierć, jak Billy Kid ścigany przez Pata Garreta. Może dlatego tak często w westernach akcja toczy się nad wodą, strumieniami, co wzmacnia efekt poczucia przemijania – owego heraklitowskiego „panta rhei”.  

W tych filmach obowiązuje zazwyczaj prosta ludzka solidarność, otwarcie na drugiego człowieka. Wyczuwamy, że westernowe życie jest tajemniczą wędrówką. Mówi o tym do dziewczynki filmowy szeryf z Teksasu: „Zabrałbym ciebie, gdybym wiedział dokąd”. Te słowa jakże filozoficznie obrazują cały mit westernu. To też filmy, gdzie każdy otrzymuje swoją kolejną szansę. W nich mniej liczą się jakieś formalne tytuły a bardziej, jakim po prostu jest się człowiekiem. Tu i teraz. Każdy, także były więzień, kobieta lekkich obyczajów, ma szansę na nowy początek. Oczywiście, nie można też pomijać, jak ważne dla westernu potrafią być złoto-dolar i… whisky (cóż to byłby za film bez knajpy-saloonu i to z obowiązkowymi wahadłowymi drzwiami).
    Pewnie przyciąga też język westernów, lapidarny, bez zbędnego pustosłowia, gdzie wypowiadane słowa przypominają prawdy objawione, jak: „Prawdziwy raj znajduje się pod stopami naszych matek”. Cóż do tego dodać? Tylko powiesić w ramce nad łóżkiem, a jeszcze lepiej – wbić do swojej pamięci i realnych czynów wobec swoich rodziców. Rodzina jest ważna w westernowym świecie. Inna jest też rola kobiety, strażniczki domu. Dzieci, jak już się pojawiają, są zazwyczaj obserwatorami, poza męską grą.

Biblia i Dekalog

Te elementy odchodzącego świata mają korzenie w Biblii. Ona nawet fizycznie często pojawia się gdzieś w filmowych kadrach, w języku i argumentacji (czasami była też podstawową książką nauczania liter i czytania). Uosabia pewną surowość, ale i stałość zasad rodem z Dekalogu, w których dobro odróżnia się od zła i które zazwyczaj ostatecznie zwycięża. Z niej wynika ważna wartość dla rzeczywistości westernowej, jaką jest pamięć (a więc i wola pomszczenia), ale też groby zazwyczaj gdzieś w otoczeniu samotnego drzewa, jak ów krzak gorejący.
Gdy pojawia się modlitwa, to zazwyczaj Psalm 23 (cytuję za Biblią Tysiąclecia):
„Pan jest pasterzem moim, nie brak mi niczego.
Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:
orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach przez wzgląd na swoje imię.

Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo ty jesteś ze mną.
Twój kij i Twoja laska są tym co mnie pociesza.
Stół dla mnie zastawiasz wobec mych przeciwników;
Namaszczasz moją głowę olejkiem: mój kielich jest przeobfity.
Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszystkie dni mego życia
I zamieszkam w domu Pańskim po najdłuższe czasy.”

    W tym tekście każde słowo znaczy. Chociaż rzadziej, w westernach też bywa cytowany Nowy Testament, w tym ów niezwykły „Hymn o miłości”:
„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący”.
I tak dalej. Bo miłość, mimo czasami trochę takiego cukierkowatego obrazu kobiet, jest ważna w westernach. Może dlatego te filmy lubią nie tylko mężczyźni?   
    Od siebie dodam, że pamięć westernów przydaje się w sytuacjach skrajnych. Pamiętam, jak zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego byłem przesłuchiwany w wojsku (odbywałem po studiach roczną służbę wojskową w Pile i w Chełmnie Pomorskim). Gdy pojawiły się coraz cięższe zarzuty o podżeganie żołnierzy do buntu, to w pamięci przywoływałem postać pisarza Stanisława Dygata (znałem jego życie i twórczość z czasu pisania pracy magisterskiej), który na pytanie, dlaczego podpisał „List 34” przeciw cenzurze w PRL, odpowiedział:  „Bo wychowałem się na westernach”. W takich trudnych sytuacjach, gdy człowiek wróci pamięcią chociażby do słów: „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę”, jest się silniejszym, spokojniejszym, przypomina się, co jest w życiu najważniejsze. Dlatego warto oglądać dobre westerny.

[email protected]

Ps.
W swojej domowej filmotece nagrałem sobie ponad 300 filmów (a tu schyłek kaset VHS, video, jak kiedyś płyt winylowych i adapterów marki „Bambino”). Są wśród nich westerny:
„Bez przebaczenia” oraz „Niesamowity jeździec” – Clinta Eastwooda  w roli reżysera i głównego aktora.
„Dzika Banda” – Sama Peckinpaha, mroczny antywestern dziejący się na pograniczu meksykańskim.
„Mc Cabe i pani Miller” – Roberta Altmanna, z Warrenem Beatty i Julie Christie.
„Miasto bezprawia” – Johna Forda, z Henry Fondą jako Wyattem Earpem.
„Pat Garret i Billy Kid” – Sama Peckinpaha, ze świetnym Jamesem Coburnem i muzyką Boba Dylana.
„Tombstone” – reż. George P. Cosmatos, film o Wyacie Earpie i jego braciach, przeciwstawiających się gangowi, terroryzującemu miasto (świetna rola Vala Kilmera).
„Witajcie w Ciężkich Czasach” – reż. Burt Kennedy, psychologiczny western z Henrym Fondą, jako burmistrzu, który w drugim otwarciu staje jednak do walki, przeciwstawia się złu.

I trzy westerny, o których myślę najczęściej:
„Ballada o Cable’u Hogue’u” - w reżyserii Sama Peckinpaha, ze znakomitą rolą Jasona Robardsa. Film o ograbionym poszukiwaczu złota, który znajduje źródło wody - stanicę, miłość, by zginąć pod kołami automobilu (postępu).
„Tańczący z wilkami” – z Kevinem Costnerem jako reżyserem i aktorem. Piękny, „ekologiczny” film o poruczniku wojsk Unii, który w końcu dołącza do wspólnoty Siuksów.
„W samo południe” – Freda Zinemanna, znakomity film o samotnym szeryfie (gra go Gary Cooper – ten od plakatu z wyborów w Polsce w 1989 r.), którego wspiera w potyczce z więziennym zawadiaką tylko pijak i młodzik. Swoistą alternatywą dla tego filmu jest „Rio Bravo” w reżyserii Howarda Hawksa, z Johnem Wayne’m i Jamesem Deanem, którym pomagało łącznie… pięć osób.


Wojciech Książek
Nauczyciel, lider „Solidarności” oświatowej na Pomorzu, Wiceminister Edukacji Narodowej w latach 1997-2001. Z „Solidarnością” oświatową jest związany od 1980 roku. Współzałożyciel Regionalnego Forum Edukacyjnego w Gdańsku (1995), Funduszu Stypendialnego im. NSZZ „Solidarność” (2002), Konkursu „Samorząd przyjazny oświacie” (2003). Jest autorem szeregu artykułów na tematy edukacyjne oraz książek „Rzecz o reformie edukacji” (2001) i „Rzecz o reformowaniu edukacji, czyli... a to Polska właśnie” (2005). Jest jednym z redaktorów publikacji pt. „Jak pomóc nauczycielowi w rozwiązywaniu problemów wychowawczych” (2004), publikacji podsumowujących konkursy dla uczniów o losach Polaków na Wschodzie (2000), z wiedzy o najnowszej historii Polski „Od Jałty do Gdańska” (2005). Sprawy mądrej i powszechnej edukacji, dobrze przygotowującej do znalezienia się na rynku pracy, uznaje za jedno z najważniejszych zadań państwa. Akcentuje znaczenie dobrych nauczycieli i dyrektorów w życiu szkół, wagę zadań wychowawczo-patriotycznych, edukacji regionalnej, głęboko personalistyczny wymiar szkoły.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
zamglenia

Temperatura: 3°C Miasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1018 hPa
Wiatr: 10 km/h

Reklama
Reklama
Ostatnie komentarze
Reklama