Spray'em po oczach

Najbardziej oczywistym powodem, dla którego graffiti cieszy się tak złą sławą jest chyba to, że na co dzień widzimy przede wszystkim twórczość gorszej jakości. Na większości blokowisk w Gdańsku znaleźć można obraźliwe napisy i wulgarne rysunki. Nie mają one wartości artystycznej ani estetycznej. Takie tworzone w pięć minut „dzieła sztuki”, szpecą jedynie okolicę.

Nie oznacza to jednak, że wykonane z pomysłem i dopracowane grafiki muszą od razu być dobre. „Wrzuta” namalowana w nieodpowiednim miejscu, również w mniejszym lub większym stopniu postrzegana będzie jako wandalizm. To, co ładnie wygląda na ścianie magazynu, czy starym płocie zdecydowanie nie upiększy świeżo odnowionego tunelu lub bloku.

Ambitniejsi grafficiarze mają jednak wiele możliwości realizowania swojego hobby, bez ryzykowania oskarżeń o wandalizm. Nie tylko płoty, sklepy i garaże przy torach można ozdabiać malunkami. Niejednokrotnie ogłaszano w Trójmieście konkursy, takie jak współorganizowany przez Straż Miejską  "WIEM - NIE NISZCZĘ, TWORZĘ", którego finał odbędzie się 18 czerwca 2010 r. w przejściu podziemnym przy hali ETC w Gdańsku - Zaspie

Inną okazją do praktykowania ulicznego malarstwa są ściany sklepów i kiosków. W Trójmieście znaleźć można kolorowe reklamy, widoczne z daleka i przyciągające uwagę wszystkich przechodniów. Zrobione przez zdolnego hobbystę graffiti, może się okazać lepszą wizytówką, niż dzieło doświadczonej firmy reklamowej.

Bez wątpienia „sztuka ulicy” może być czymś więcej - sztuką, a nie wandalizmem. Jeżeli da się młodym artystom szansę, aby mogli się tym zajmować w kontrolowanych warunkach, być może przestanie ona być postrzegana jako coś złego. Natomiast koślawymi podpisami na ścianach bloków powinny się nadal zajmować służby porządkowe. Dla tworzenia takiego graffiti, nie ma żadnego wytłumaczenia.