Warto dodać, że mężczyzna przed człuchowskim sądem występuje w roli oskarżonego. Zarzuca mu się pobicie prętem męża Lidii P. Prowadzący w Chojnicach sprawę sędzia Dawid Nosewicz zapytał oskarżoną, czy przyznaje się do zarzuconych jej czynów. – Absolutnie nie. Ja jestem niewinna – odpowiedziała.
Zaczęło się od kępki trawy z ziemią, którą Lidia P. wykorzystała do zrobienia tamy w przydrożnej rynience. Rynienką spływała deszczówka. Było to 13 lipca ubiegłego roku.
Chojniczanka, jak twierdzi, chciała skierować wodę w stronę swojego ogrodu. – Woda jest taka droga, jest mało wody. Pan Zalewski z radia zachęca, by korzystać z deszczówki. Sąsiadka w ten sposób też podlewa ogród – tłumaczyła swoje postępowanie.
Dziki zwierz?
Wróciła do domu, usiadła w fotelu i zaczęła oglądać film. Nagle przez okno zobaczyła dziwną postać. – Myślałam, że to był człowiek bezdomny. Ubrany był w kombinezon, wielkie buciory, na nogach miał gumofilce – mówiła przed sądem. Nieznany mężczyzna kopniakiem zlikwidował zaporę w rynience.
Kobieta wzięła parasol, wyszła z domu i ponownie budowała tamę. – Kiedy klęczałam, ktoś na mnie naskoczył. Kopnął mnie buciorem w rękę, aż miałam odcisk od bransoletki – mówiła Lidia P.
Zdaniem kobiety wyglądało to jak napad w biały dzień. – Myślałam, że dostanę zawału – wyjaśniała. Owym „bezdomnym” okazał się sąsiad zza płotu Janusz B.
Kobieta zaczęła przeganiać mężczyznę, mówić, żeby sobie odszedł. Ona układała tamę, mężczyzna niszczył, i tak kilkakrotnie. Odpychała go ręką i odsuwała parasolem. – Ja mówiłam odejdź, bo cuchniesz od swoich świń – wyjaśniała Lidia P.
Z wyjaśnień kobiety wynika, że Janusz B. wyrwał jej parasol i skręcał jak ścierkę. – Zniszczył parasolkę. Była niemiecka. To był prezent – mówiła.
Jak dodaje, młody mężczyzna stale ją prowokował do tego, by go uderzyła. W oknie bowiem z kamerą stała żona pokrzywdzonego i nagrywała zajście.
Łopata nad głową
Do akcji włączona została łopata. Już nie w rękach, a na szpadlu kobieta przyniosła kolejną kępkę trawy. Łopatę trzymała przed sobą. – On mi ją wyrwał i zaczął nią wywijać nad moją głową. Bałam się, że mnie uderzy. Bałam się, że łopata wysmyknie mu się z ręki i poleci na samochody. Zatrzymał łopatę. Postawił przede mną, a potem rzucił do ogrodu – wyjaśniała.
Na odsiecz 60-latce przyszedł mąż i syn. – Syn powiedział do niego „spadaj, idź stąd”, a on do syna „ja cię załatwię, masz jedno biodro spier..., ja ci drugie załatwię” – kobieta przypominała dialogi z 13 lipca.
Film – dowód obiektywny
Po złożeniu wyjaśnień przez oskarżoną sędzia zapytał czy Lidia P. uderzyła świadka szpadlem, parasolem, czy używała wulgarnych słów. Zaprzeczyła. – Powiedziałam tylko, że ten człowiek śmierdzi – dodała.
Przewodniczący Dawid Nosewicz odtworzył film nagrany przez żonę pokrzywdzonego. – To jest obiektywny dowód – mówi sędzia. Wyraźnie widać, że kobieta uderzyła parasolem, szpadlem i słychać jak używała wulgarnych słów względem swojego sąsiada. – A to co jest? – pytał sędzia zatrzymując film, gdzie wyraźnie widać jak kobieta parasolem czy łopatą okłada mężczyznę.
Lidia P. zaczęła się bronić, stwierdzając, że to nie jest całe nagranie, że nie przedstawia zajścia od początku. – Nie widać jak wykręcał mi rękę. Że wyrwał parasolkę i skręcał ją jak ścierkę – broniła się kobieta.
Zalany opał
Dlaczego Janusz B. niszczył trawiastą tamę Lidii P.? – Szedłem do obory i patrzę, a pod moją wiatą lecą strugi wody. Ja tam magazynuję opał na zimę i wszystko zamakało – zeznał Janusz B. Przypomniał sobie wcześniej zasłyszaną rozmowę sąsiadów Edwarda P. i Artura P., męża i syna oskarżonej. – Tata, ten kanał z ulicy trzeba rozciąć i skierować za fundamentem. Wodę skierować do nich. Niech skur... zaleje – zacytował Artura P. pokrzywdzony.
Janusz B. 13 lipca zobaczył, że kanał jest zablokowany, więc tamę rozwalił, bo woda zalewała jego posesję. – W trakcie zajścia sąsiadka uderzała mnie i wyzywała – mówił świadek. A damski kastet tworzyły pierścionki na palcach chojniczanki. – Nieprawda, że wiata była zalewana. Woda leciała z ich własnej rynny – mówi Lidia P.
Ciąg dalszy nastąpi
Sędziego interesowało, jak to się stało, że z zajścia jest nagranie. – My musimy – padła odpowiedź z ust Janusza B. Następnie poszkodowany powiedział, że nie wie jak to się stało, że żona z kamerą stała w oknie. – Trzeba żonę o to zapytać – mówił pokrzywdzony. Na odtworzonym filmie wyraźnie widać przerwę. Świadek tłumaczył to tym, że gdy żona widziała, jak wyrwał sąsiadce łopatę, obawiała się, że uderzy nią Lidię P. – Chciała krzyknąć, bym tego nie robił, dlatego odłożyła kamerę – mówił Janusz B. Pokrzywdzony zeznał, że nie kopnął sąsiadki, gdy kucała, nie wyrwał jej parasola ani szpadlem nie wywijał nad głową Lidii P.
– To są same kłamstwa – wtrąciła oskarżona. – Pozwoli pani, że ja to ocenię – zwrócił uwagę oskarżonej Dawid Nosewicz. Ciąg dalszy tej sprawy w kwietniu, a zeznawać będą m.in. krewni obu stron.





Napisz komentarz
Komentarze