W każdym człowieku musi być wola szukania dobra, odwrotu od zła
Rozmowa z biskupem pelplińskim, prof. dr hab. Janem Bernardem Szlagą.
- Przed nami Wielki Tydzień. Jak sprawić, by ten czas był dla nas szansą na rzeczywistą przemianę?
- Najpierw trzeba chcieć. Musi być wola szukania dobra, odwrotu od zła. Drugą sprawą jest szukanie do tego celu środków, jakie proponuje Kościół, np. uczestnictwa w Drodze Krzyżowej, czy rekolekcjach.
- Spowiedź Wielkanocna jest jedyną w której, jak mówią przykazania kościelne, wierni muszą wziąć udział. Dlaczego jest ona tak ważna i do czego ma przygotowywać?
- To, co jest jedyne i najważniejsze, to Komunia Wielkanocna. „Przynajmniej raz w roku się spowiadać, a koło Wielkanocy Komunię Świętą przyjmować” – takie jest stare brzmienie tego przykazania. Nowe jest wyraźniejsze. Zmartwychwstanie jest zwrotem Chrystusa ku życiu, Eucharystia jest życiem Chrystusa dalej obecnym w Kościele. Jeżeli z Wielkanocą nie połączy się Komunii, to następuje rozejście się tej myśli. Celem jest Komunia, a spowiedź jest do niej drogą.
- Ks. Biskup powiedział kiedyś, że wyznanie grzechów nie jest jeszcze nawróceniem. Nawrócenie to zmiana życia...
- Rozumiem to tak, jak podpowiada katechizm. Jeżeli ktoś myśli, że wyzna grzechy i wszystko będzie w porządku, jest w błędzie. To tylko przyznanie się do słabości i uświadomienie sobie tego, co muszę jeszcze zrobić w życiu. Skoro mam w nim takie „dziury”, to trzeba je załatać. Jeśli ktoś wyzna, że kradł, to nie wystarczy. Teologia moralna domaga się, aby to naprawić. Spowiedź daje szanse na odbicie się od tego, co jest złe i wybranie drogi ku dobremu. Gdyby istniało tylko wyznanie grzechów, nie byłoby żadnego postępu moralnego w życiu ludzkim. Obowiązkiem po spowiedzi, w przypadkach wyrządzonej krzywdy, jest restytucja, czyli naprawienie szkody moralnej, odwołanie obelgi, kłamstwa, posądzenia. Aby nasze „konto” było czyste.
- Każdy z dni Triduum Paschalnego ma swoją symbolikę. W Wielki Czwartek wierni przyjmują komunię św. pod dwiema postaciami, w Wielki Piątek adorują Krzyż, a w Wielką Sobotę w kościołach święcone są pokarmy.
- Ta symbolika jest przełożeniem pewnych treści. Triduum zaczyna się wieczorem w czwartek, nie rano, kiedy w katedrze jest odprawiana msza Krzyżma Świętego, a kończy się Wigilią Paschalną w noc zmartwychwstania. Każdy z tych dni jest pamiątką – Wielki Czwartek Ostatniej Wieczerzy, Wielki Piątek męki i śmierci Chrystusa, Wielka Sobota ciszą, oczekiwaniem na zmartwychwstanie. Ma to swoje przełożenie w obrzędach kościelnych. Symbolika jest bardzo bogata, zwłaszcza w Wigilię Paschalną.
- Według św. Pawła Krzyż dla Żydów był zgorszeniem, a dla pogan głupstwem. A czym jest dla współczesnych chrześcijan?
- Krzyż jest przypisany każdemu człowiekowi. Są to niedomogi zdrowotne, złe układy w rodzinie, albo różne niepowodzenia. Jeżeli człowiek połączy je umiejętnie z Krzyżem Chrystusa, to nabierają one innego wymiaru. Krzyż przestaje być tylko obciążeniem, a staje się wyzwoleniem i szansą oczyszczenia. Nie ma człowieka bez Krzyża, tylko nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, albo wie, ale nie rozumie, że może mieć to inny wymiar – wymiar teologiczny. Pan Jezus powiedział tak: kto nie bierze swojego Krzyża, a idzie za mną, nie jest mnie godzien.
- Jak obchody Wielkanocy wyglądały w Ks. Biskupa domu rodzinnym?
- Na ziemiach kaszubskich i kociewskich wielkiej symboliki wielkanocnej w domach nie ma. Ograniczamy się do dzielenia jajkiem, święconki i niespodzianek dla dzieci. W niektórych regionach są tzw. boże rany, czyli tłuczenie się gałęziami po nogach na znak biczowania Chrystusa w Wielki Piątek. Najważniejsze w świętowaniu jest to, że rodziny są razem. W święta potrzebujemy siebie nawzajem. Nie bez znaczenia jest to, że symbolika tych świąt w kościele jest tak bogata, że w zasadzie nie ma potrzeby jej uzupełniać dodatkowymi tradycjami ludowymi, jak chodzenie z szopką w Boże Narodzenie. Święconka z kolei to celebracja wspólnego stołu w rodzinnej wspólnocie, dzielenia się posiłkiem.
- Słowo „dzielenie” doskonale wpisuje się w apel Ks. Biskupa o wsparcie Wyższego Seminarium Duchownego...
- Jest to bardzo potrzebne, bo ucieczka w kryzys niczego nie załatwia. Są lata tłuste i lata chude, co znamy jeszcze ze Starego Testamentu. Trzeba być przygotowanym na to, że nadejdą lata, w których panuje niedostatek, ale zawsze może się spełnić to, o co modlił się król Salomon – nie dawaj mi ani bogactwa, ani ubóstwa, tylko to, co mi do życia potrzebne.
- Jak w perspektywie Wielkiego Tygodnia oceni Ks. Biskup religijność Polaków przed i po odejściu Jana Pawła II?
- Nam przede wszystkim brak osoby papieża. Żyjemy ze świadomością, że nie ma Go wśród nas, że nie możemy jechać do Niego do Watykanu, że Go nie słyszymy. Pozostały nam Jego pisma – wydawanych jest 16 wielkich tomów – ale najbardziej brak Jego samego. Jego życia, które było świadectwem w modlitwie, w spotkaniach z ludźmi. Ale papież został w swoim dorobku, w swojej myśli. Został nam Jego następca, Benedykt XVI, który często mówi o swoim umiłowanym poprzedniku.
Nie jesteśmy w stanie zapamiętać wszystkiego co powiedział, czy napisał Jan Paweł II. Natomiast możliwe jest to, żeby podpatrując papieża, widzieć jak On szukał człowieka. Stąd Jego odwiedziny na całym świecie.
Wielką pamiątką po Papieżu są Światowe Dni Młodzieży. To był Jego pomysł. Jan Paweł II dał młodym wielką szansę pokazania swojego zapału i entuzjazmu, kierując je w stronę poszukiwania prawdy, dobra i piękna, czyli Boga po prostu. W tym roku Dni Młodzieży odbywają się tylko na poziomie diecezjalnym, w Diecezji Pelplińskiej jak zawsze w Kościerzynie.
- Co osobiście dla Ks. Biskupa jest głównym przesłaniem wynikającym z nauczania Jana Pawła II?
- Najważniejsze jest nowe odkrywanie antropologii, nowej nauki o człowieku. Trudno przytoczyć jedną myśl, jedno konkretne stwierdzenie, dlatego trzeba zwrócić uwagę na wszystkie inicjatywy papieża, na przykład skierowane do rodzin, którym poświęcał tyle uwagi.
- Z wiedzy jaką Ks. Biskup posiada, kiedy możemy spodziewać się beatyfikacji Jana Pawła II?
- Był u nas niedawno ks. Oder, który też nie był w stanie powiedzieć, kiedy to się stanie. To, co miało być przygotowane, przygotowane zostało, ale specjalna komisja w Watykanie jest od tego, aby te wszystkie dokumenty sprawdzić. Osobiście uważam, że na Placu Św. Piotra w dniu pogrzebu, dokonała się już nawet nie beatyfikacja, ale kanonizacja przez wiernych: „Santo Subito – Święty Natychmiast”. To głos ludu, ale papież woli nie odstępować od drogi, jaką przewiduje prawo kościelne.
- W liście wielkopostnym „Odpuszczają ci się twoje grzechy” zachęcał Ks. biskup do pokuty i pojednania. Jak Ks. Biskup ocenia stan gotowości do pojednania między politykami, w służbie Ojczyzny?
- Przez ostatnie dni wydawało się, że coś w tej kwestii zaczyna się rozjaśniać. Jednak czy o kłótniach, kto powinien lecieć, prezydent czy premier, muszą wszyscy wiedzieć? Naskakiwanie na siebie przez media nie jest najlepsze. Ludzie, a więc posłowie również, są coraz bardziej bezwzględni. Już nie ma mówienia grzecznie, przez „kwiatek”, tylko dobijanie. Na przykład ostatnie ataki na Lecha Wałęsę. Czy to się godzi? Autorytety są ściągane na ziemię. Ten człowiek ma swoje dokonania, które docenił świat i papież. Św. Paweł w Liście do Galatów pisze – tak się zażeracie, że uważajcie, abyście się nie zjedli. Z drugiej strony po co otwiera się dyskusję o eutanazji, skoro dla katolika jest to sprawa oczywista. Z kolei sprawa Święta Trzech Króli nie ma może pierwszej wagi, ale odzyskanie tego święta będzie zwycięstwem naszego czasu. Posłowie argumentowali głosowanie przeciwko przywróceniu tego święta mówiąc, że w konkordacie też to pominięto. To błąd – konkordat odtwarzał to, co jest, a nie co ma być.
- W jednym z listów Ks. Biskup napisał: „Ponieważ sam byłem wiele razy przesłuchiwany i nagabywany przez Służbę Bezpieczeństwa, według tego, co pamiętam, w zapiskach moich agentów może być tylko bezwartościowa sieczka”. Jak Ks. Biskup ocenia rozliczenie się Kościoła na Pomorzu z okresem komunizmu?
- W mediach pojawiały się różne nazwiska. Nie mogę sobie wyobrazić ks. Jankowskiego, który był na co dzień partnerem przywódców Solidarności, jako tajnego współpracownika. Ale nikt z nas nie mógł tych rozmów unikać. Wzywali nas przed każdym wyjazdem, np. do Rzymu. Takie rozmowy się odbywały, zwykle o niczym. Ale to nie znaczy, że dany ksiądz od razu jest agentem. Jeżeli ktoś coś podpisał i brał od nich pieniądze, to są pojedyncze przypadki.
W Święta potrzebujemy siebie nawzajem
NASZA ROZMOWA. - Jeżeli ktoś myśli, że wyzna grzechy i wszystko będzie w porządku, jest w błędzie. To tylko przyznanie się do słabości i uświadomienie sobie tego, co muszę jeszcze zrobić w życiu – mówi biskup Jan Bernard Szlaga.
- 10.04.2009 23:51 (aktualizacja 01.04.2023 11:58)

Reklama








Napisz komentarz
Komentarze