Jerzy Ł. z Ogorzelin wyciął osiki z dzierżawionego przez siebie od miejscowej parafii lasu – policjanci obliczyli, że wywiózł na przyczepach do swojego gospodarstwa 12 metrów sześciennych drewna. Sąd w Chojnicach uznał to za wypadek mniejszej wagi i umorzył postępowanie karne.
Sprawa samowolnego wyrębu zawiodła gospodarza i proboszcza ogorzelińskiej parafii przed oblicze Temidy, choć na długo przed rozprawą strony zawarły ugodę, a Jerzy Ł. naprawił szkodę, wpłacając do kościelnej kasy 600 zł, czyli równowartość przywłaszczonego drewna.
W sądzie Ł. nie przyznał się do winy. Przedstawił argumenty, które, jego zdaniem, świadczyć miały o jego niewinności: – Ja grunt od parafii dzierżawię od 2001 roku. Opiekuję się nim, wywożę śmieci, które wyrzucają tu ludzie, stawiam znaki zakazujące śmiecenia. Znam też zapisy umowy dzierżawnej. W żadnym z jej punktów nie ma mowy o tym, żeby las był z niej wyłączony – starał się przekonać prowadzącą rozprawę Danutę Czarnecką-Kawę. – Poza tym poleciłem wyciąć osiki, bo chciałem dać zatrudnienie proszącemu mnie o to Markowi M. On już wcześniej wykonywał drobne prace w moim gospodarstwie i stąd wiem, że jego sytuacja materialna jest nieciekawa – dowodził.
Marek M. to potwierdził: – To było w styczniu. Zapytałem gospodarza, czy miałby coś do roboty i wtedy on pojechał ze mną do lasu i pokazał miejsce, z którego mogę wycinać osiki. Później przysłał jeszcze jednego swojego pracownika z traktorem i przyczepą. Ten drugi zawoził drzewo do domu gospodarza – zeznał M. przed sądem.
Dlaczego Jerzy Ł. nie postarał się o zgodę na wycinkę drzew z dzierżawionego lasu? – Ja zgłosiłem to telefonicznie w urzędzie gminy, ale jak się wtedy okazało, wydanie takiego pozwolenia leżało w gestii Lasów Państwowych – tłumaczy swoją pomyłkę Jerzy Ł. – Nie pomyślałem, że będzie z tym taki kłopot. Poleciłem wyciąć tylko te osiki, które były tzw. samosiejkami – mówił.
Proboszcz parafii pw. Podwyższenia Świętego Krzyża w Ogorzelinach natomiast stwierdził jasno: las nie wchodzi w skład terenów dzierżawionych przez Jerzego Ł. – Parafia składa co roku w urzędzie gminy deklarację na podatek leśny. To wyklucza las z dzierżawy – wytłumaczył sądowi ks. Eugeniusz P. – Czy oskarżony mógł o tym nie wiedzieć? – pytała sędzia Czarnecka-Kawa. – Moim zdaniem nie. Las zawsze był wyłączony z dzierżawy – powiedział proboszcz. Ksiądz dodał też, że po tym, jak Jerzy Ł. naprawił szkodę, parafia nie rości już żadnych pretensji o nielegalny wyręb. Ta deklaracja duchownego w dużej mierze legła u podstaw uzasadnienia, jakie do ogłoszonego w sprawie wyroku dołączył sąd: – Pokrzywdzony nie zgłaszał żadnych żądań. Przeciwnie, sąd odniósł wrażenie, że niechętnie zeznaje w tej sprawie i uważa ją za już zakończoną – mówiła, wydając wyrok, Danuta Czarnecka-Kawa.
Sąd uznał oskarżonego za winnego zarzucanego mu czynu, ale o znikomym stopniu szkodliwości społecznej. Wziął pod uwagę okoliczność, że mógł on nie być do końca świadomym warunków umowy dzierżawnej i, traktując jego postępek jako wypadek mniejszej wagi, umorzył postępowanie karne. – Cieszę się z tego orzeczenia, bo czułem się napiętnowany tą sytuacją. We wsi ludzie patrzyli na mnie jak na złodzieja, a ja jestem uczciwym człowiekiem – mówił Jerzy Ł. do reportera „Czasu Chojnic” tuż po usłyszeniu sentencji wyroku.
Reklama
Szkoda naprawiona, sprawa umorzona
CHOJNICE. Jerzy Ł. z Ogorzelin usłyszał wyrok w sprawie wycinki drzew z parafialnego lasu
- 01.05.2009 00:00 (aktualizacja 01.04.2023 12:04)
Reklama





Napisz komentarz
Komentarze