CICHE UMIERANIE...
Koniec 86-letniej historii Stoczni Gdynia
Jutro ostatni dzień działalności Stoczni Gdynia S.A. Zgodnie z specustawą sejmową, firma przestaje istnieć, pracownicy do końca maja muszą być zwolnieni. Majątek zostaje sprzedany. W piątek zostanie przekazany niemieckiemu armatorowi kontenerowiec, przedostatni statek budowany w tej stoczni. Do wykończenia jest jeszcze samochodowiec dla armatora izraelskiego Rami Ungara, lecz nie wiadomo kto i za czyje pieniądze wykona prace wyposażeniowe. Kasa państwowa - z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Socjalnych - z której była finansowana działalność Stoczni Gdynia od stycznia 2009 r., będzie już w czerwcu niedostępna. Wiadomo, że do budowy statku trzeba dopłacać. Statki w Stoczni Gdynia w 2009 r. były budowane właśnie dzięki wypłacaniu pracownikom pensji z Funduszu. Teraz już ta ścieżka wspomagania finansowego się kończy. Pracownicy otrzymują należne odszkodowania i kończą pracę. Do tej pory w Stoczni Gdynia zwolniono 1850 osób. Teraz wypowiedzenia z pracy otrzyma ostatnia grupa - ok. 3350 stoczniowców.
Kto za czyje pieniądze zakończy budowę ostatniego statku - Ro-Ro samochodowca? Do zakończenia budowy tego statku należałoby zatrudnić na czas określony ok. 1000 osób. Budowa samochodowca miała się zakończyć w maju - gdy działalność i finansowanie Stoczni Gdynia było uregulowane specustawą, Teraz powstał problem. Planuje się, że ta jednostki powinna być zakończyć się do końca czerwca. Na razie nie ma decyzji Zarządcy kompensacji (likwidatora stoczni) o podpisaniu umów na dokończenie statku. Zarząd Stoczni nie ma mocy prawnej aby zatrudniać pracowników niezbędnych do prac wykończeniowych.
Inna sprawa, że potrzeba także około 250-400 osób do utrzymania stoczni w ruchu, tzn. zabezpieczenia wszelkich instalacji, mediów, ochrony majątku i przeciwpożarowej.
Stoczniowcy - jak twierdzi rzecznik prasowy NSZZ Solidarność Stoczni Gdynia Marek Lewandowski - na ostatni dzień działania w stoczni nie planują nic specjalnego. Chociaż niedawno odgrażali się, że "cicho umierać nie będą" (słowa Lewandowskiego sprzed kilku miesięcy).
Niemcy pomagają swoim
Tymczasem niemiecka stocznia Wadan otrzyma od swojego rządu pomoc finansową w ramach państwowego funduszu ratunkowego. Komisji Europejskiej nic do tego.
"Nasz Dziennik" twierdzi, że dofinansowując swoją stocznię Niemcy powołali się na kryzys ekonomiczny. Dodaje, że walcząc o polskie stocznie dysydenci z PO powinni użyć argumentu o "permanentnym kryzysie, który rujnował nasz przemysł okrętowy", a nazywał się komunizm.
"ND" potwierdził w biurze prasowym federalnego ministerstwa gospodarki i technologii o pierwszych niemieckich firmach, które uzyskają wsparcie w ramach funduszu ratunkowego.
Rzecznik ministerstwa poproszony przez gazetę o komentarz w sprawie nierównego traktowania europejskich stoczni, gdzie niemiecka dostaje państwową pomoc, a polska musi ją zwrócić, stwierdził jedynie, że stocznia Wadan być może otrzyma tylko rządowe gwarancje kredytowe. Przyznał jednak, że faktycznie jest to pomoc państwowa.
CentroLewica proponuje okrągły stół
- Przyszłość polskiego przemysłu stoczniowego jest pod znakiem zapytania. Idea dialogu społecznego, obywatelskiego w Polsce praktycznie legła w gruzach - ocenił na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie europoseł SdPl Dariusz Rosati. - Korowody wokół tak zwanej debaty między premierem Donaldem Tuskiem a stoczniowcami doprowadziły do kompletnego fiaska (chodzi o poniedziałkową debatę między premierem a przedstawicielami tylko dwóch z czterech działających w Stoczni Gdańsk związków; Solidarność i OPZZ zbojkotowały debatę). Nie ma porozumienia w sprawie polskich stoczni między stroną związkową i rządową, a konsekwencje tego będą ponosili zwykli, szeregowi pracownicy stoczni i zakładów kooperujących ze stoczniami.
W opinii eurodeputowanego Dariusza Rosatiego, nie ma pewności co do przyszłości każdej z trzech polskich stoczni. Przypomniał, że plany restrukturyzacyjne dla Stoczni Gdańsk zakładają kolejną transzę pomocy publicznej, na co nie chce się zgodzić Komisja Europejska.
W przypadku stoczni w Gdyni i Szczecinie natomiast - zdaniem Rosatiego - sytuacja wygląda jeszcze gorzej. "Stocznie te zostały sprzedane tajemniczemu inwestorowi zagranicznemu, o którym trudno cokolwiek powiedzieć i który nie złożył żadnych deklaracji formalnych i zobowiązań, jeśli chodzi o kontynuowanie produkcji statków" - zaznaczył Rosati.
W związku z tym - jak mówił europoseł - CentroLewica proponuje zorganizowanie "okrągłego stołu" na temat sytuacji wszystkich trzech stoczni. Mieliby wziąć w nim udział przedstawiciele: rządu, związków zawodowych, opozycji i inwestorów - ze stoczni Gdańsk (spółka ISD Polska) oraz Stoczni Gdynia i Szczecin (United International Trust).
Sprawdzić tajemniczego inwestora
W mediach pojawiło się wiele spekulacji dotyczących powiązań United International Trust N.V.
Szef SLD Grzegorz Napieralski zaapelował do premiera Donalda Tuska, aby Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego sprawdziła firmę United International Trust N.V., która kupiła najważniejsze elementy majątku stoczni w Szczecinie i w Gdyni.
- Proponujemy, aby premier zlecił ABW dokładne sprawdzenie inwestora - czy podtrzyma produkcję, czy ma odpowiedni kapitał, czy nie ma jakiejś podwójnej gry - powiedział mediom Napieralski. Jest bowiem bardzo dużo spekulacji medialnych wokół United International Trust N.V. - To jest duże niebezpieczeństwo, że nie wiemy dokładnie, kto ma być inwestorem polskich stoczni, kto kupi majątek. Czy inwestor gwarantuje, aby produkcja w stoczniach, majątek stoczni, służyły budowie nowoczesnych statków. Padają pytania, czy stocznie będą nadal funkcjonowały, czy inwestor nie ma innych planów, bo tego minister skarbu Aleksander Grad, ani premier, nie powiedzieli. Czy nie jest tak, że przyjdzie inwestor, kupi majątek za niewielkie pieniądze i nie będzie później polskich stoczni?
Stoczniowcy za bramę
Do końca miesiąca stocznie w Gdyni i w Szczecinie mają być zlikwidowane, a wszyscy pracownicy (łącznie ponad 9 tys. osób) zwolnieni. Zgodnie z wymogami Komisji Europejskiej, majątek obu stoczni miał zostać sprzedany w otwartym nieograniczonym przetargu. Szczegóły związane z wyprzedażą majątku zostały zawarte w tzw. specustawie stoczniowej, która weszła w życie 6 stycznia. Nie gwarantowała ona produkcji statków w sprzedanych zakładach. Przyjęcie i realizacja ustawy są efektem uznania w ub.r. przez Komisję Europejską za nielegalną pomocy finansowej udzielonej przez polski rząd obu stoczniom.
Ostatni kontenerowiec i za stoczniowcy bramę. Rząd Tuska likwiduje stocznie, a rząd niemiecki pomaga swojej stoczni
GDYNIA. CICHE UMIERANIE. Jutro Stocznia Gdynia formalnie kończy swój żywot. Zwalniani pracownicy Stoczni Gdynia nie kryją irytacji, gdy polski rząd - na polecenie Komisji Europejskiej - likwiduje stocznię i wysyła stoczniowców za bramę, rząd niemiecki przyznaje pomoc państwową swojej stoczni Wadan. Jutro zostanie przekazany armatorowi niemieckiemu kontenerowiec - ostatni w historii Stoczni Gdynia.
- 28.05.2009 00:10 (aktualizacja 01.04.2023 05:40)

Reklama









Napisz komentarz
Komentarze