Andrzej Wyszomierski z Kłodawy w grudniu 2007 roku był w Gdańsku. – Dorabiałem na budowie. Jestem inwalidą i cieszyłem się, że mogę doskubać parę groszy jako nadzorca na budowie – mówi mieszkaniec Kłodawy. Później okazało się, że pracę w Trójmieście zapamięta do końca życia.
Zgubiony dowód
Mieszkaniec gminy Chojnice zgubił dowód osobisty. Stratę zaraz zgłosił w komendzie chojnickiej policji. Był też w urzędzie gminy, skąd ma zaświadczenie, że zgłosił utratę dokumentu 19 grudnia 2007 roku. Wydawało się, że sprawa jest skończona. Mężczyzna wyrobił sobie nowy dokument i zapomniał o gdańskim incydencie. Wszystko było w porządku aż do grudnia 2008 roku. Wtedy to Andrzej Wyszomierski odebrał list. Kiedy przeczytał jego treść, ugięły się pod nim nogi.
Groźny list z windykacji
Korespondencja była od firmy windykacyjnej z Wrocławia. „W imieniu PKO BP SA przypominam o konieczności spłaty otrzymanego przez Pana kredytu. Obecnie do spłaty pozostaje kwota 24 017,45 PLN, wraz z dalszymi odsetkami” – kwota została w liście zapisana większą i pogrubioną czcionką. W taki sam sposób zapisano termin spłaty zadłużenia na drodze polubownej. Wyszomierski miał oddać wszystkie pieniądze do 27 grudnia. Czyli kilka dni później. „Brak wpłaty lub kontaktu z Pana strony będzie przez mnie rozumiany jako rezygnacja z rozwiązania sprawy w drodze polubownej” – napisała do mieszkańca Kłodawy specjalistka d/s windykacji przedsądowej.
Kredyt w Sandomierzu
Andrzej Wyszomierski nie mógł uwierzyć. Zaczął dzwonić po bankach. Okazało się, że na jego nazwisko zaciągnięto zobowiązanie w banku w Sandomierzu. Kredyt opiewał na kwotę 20 tysięcy złotych. – Jak to możliwe? Mnie nikt takiej pożyczki przy niskiej rencie by nie dał. Poza tym zgłaszałem zaginięcie dowodu – mówi mieszkaniec Kłodawy. Zaświadczenie o zaginięciu dokumentu datowane jest na 19 grudnia 2007 roku. Kredyt zaciągnięto 24 stycznia 2008 roku. Co ciekawe, pierwsze trzy raty zobowiązania ktoś spłacał, po 650 złotych miesięcznie.
Policja umorzyła
Zdezorientowany mężczyzna poszedł na policję. Sprawa została skierowana do Gdańska, tam gdzie dokument zgubiono. – Były badania grafologiczne. Kazali pisać małe i duże litery, ale nic z tego nie wyniknęło – mówi Andrzej Wyszomierski. Policja dochodzenie wszczęła, ale 30 kwietnia umorzyła. W sprawie doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem przez PKO, bo wcześniej postępowanie w tej sprawie wszczęto i zakończono. Jak się zakończyło?
Policyjne kółko
Sprawa Andrzeja Wyszomierskiego podobno została przesłana z komendy policji z Gdańska Wrzeszcza. – Dwudziestego marca przekazaliśmy ją do policji do Sandomierza – mówi rzecznik policji miejskiej w Gdańsku Magda Michalewska. W Sandomierzu dowiadujemy się, że funkcjonariusze do spraw walki z przestępczością gospodarczą prowadzili w tym roku sprawy związane z wyłudzeniami kredytów, ale z Gdańska nic nie dostali. – Nie pojawia się u nas też nazwisko Wyszomierski – informuje rzecznik komendy powiatowej policji w Sandomierzu Jarosław Ciżla. Do chwili zamknięcia tego numeru „Czasu Chojnic”, po wielu ponownych próbach ustalenia, jak sprawa się zakończyła, ani z Gdańska, ani z Sandomierza nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Do sprawy wrócimy.
Ma kredyt, którego nie brał. Czy rencista będzie musiał spłacać 24 tys. zł zadłużenia?
CHOJNICE. Tego nie spodziewał się nawet w najgorszych snach. W grudniu 2007 r. zgubił dowód osobisty. Rok później dostał pismo z firmy windykacyjnej, że ma niespłacony kredyt. Kwota zadłużenia powaliła go na kolana. 24 tys. zł były jak wyrok. – Nie wiem już co robić. Nie spłacę tego zadłużenia z 430 zł renty na rękę – mówi Wyszomierski.
- 29.05.2009 00:10 (aktualizacja 01.04.2023 12:12)

Reklama






Napisz komentarz
Komentarze