- Panie prezesie czy wygrana polskiej reprezentacji w turnieju kwalifikacyjnym do mistrzostw świata, który był rozgrywany w Gdyni to sukces czy po prostu nasza drużyna zrobiła to co do niej należało?
- I to, i to. Zrobili to co musieli zrobić, a to co zrobili jest sukcesem. Nie można tego rozpatrywać w kategoriach uczestników tego turnieju. Mam na myśli reprezentacje Słowacji i Słowenii, które w rankingu światowym są daleko za Polską i Francją. Trzeba pamiętać, że boisko rządzi się swoimi prawami i weryfikuje aktualne pozycje. Bez wątpienia jest to sukces sportowy, bo jakby nie patrzeć to jest kwalifikacja do finału mistrzostw świata, które odbędą się w 2010 roku we Włoszech.
- Warto podkreślić, że nasza reprezentacja grała bez trzech czołowych zawodników – Wlazłego, Winiarskiego, Świderskiego.
- Ta sprawa ma dwie strony. Z jednej strony trzech zawodników z pierwszej szóstki – Wlazły, Winiarski, Świderski – z powodów zdrowotnych nie brało udziału w tym turnieju. Z drugiej strony to dało okazję do wypróbowania dwóch bardzo obiecujących zawodników. Myślę o Bartoszu Kurku i Jakubie Jaroszu. W związku z kłopotami zdrowotnymi swoich kolegów dostali szansę i ją wykorzystali. To dobrze rokuje na przyszłość pod tym kątem, że kadra będzie liczyła, nie sześciu-siedmiu, ale w tej chwili nawet dziesięciu-dwunastu równorzędnych graczy. Jeśli ci kontuzjowani zawodnicy, przede wszystkim Wlazły i Winiarski, bo ze Świderskim ze ścięgnem Achillesa to sprawa jest poważniejsza, wrócą do pełni formy i zasilą naszą reprezentację to jestem wielkim optymistą jeśli chodzi o może nie o mistrzostwa Europy w tym roku, ale przyszłoroczne mistrzostwa świata we Włoszech.
- Sportowo sukces, a jak wypadliśmy organizacyjnie?
- Organizacyjnie mogę oceniać rolę Pomorskiego Związku Piłki Siatkowej. Do naszych obowiązków należało przygotowanie tak zwanych podawaczy i mopersów plus całą ekipę sędziów pomocniczych. Mieliśmy za zadanie obsłużyć biuro prasowe i tak zwanych VIP-ów. Z tego zadania wywiązaliśmy się na piątkę. Jeśli chodzi o samą organizację turnieju czyli transport zawodników, sędziowie, rozgrywanie meczów to też było to na wysokim poziomie. Minusem imprezy była nie do końca dobra frekwencja zwłaszcza w piątek. W sobotę było lepiej, a w niedzielę hala była zapełniona. Zastanawialiśmy się dlaczego tak się stało. W mojej ocenie ranga turnieju była bardzo wysoka, jednak dziś w Polsce siatkówka jest tak popularna, że kibice bardzo dobrze znają poziom poszczególnych reprezentacji. Dwie reprezentacje, Słowenia i Słowacja, niczego im nie ujmując, nie były atrakcyjne. Gdyby teoretycznie grały tu Rosja, Brazylia czy Kuba to gdyby bilety były po 200 złotych to i tak by się rozeszły. Przy tym poziomie należało uatrakcyjnić cenowo bilety. Mądry Polak po szkodzie. To nie jest żadne usprawiedliwienie, ale system informatyczny, który rozprowadzał bilety w czwartek nawalił. Pokazał nagle, że nie ma biletów, wszystkie są sprzedane co nie było prawdą. To nam przeszkodziło w dobrej dystrybucji biletów.
- Czy dobra organizacja ze strony Pomorskiego Związku przełoży się na więcej imprez siatkarskich w Trójmieście? Czy częściej będziemy mogli oglądać reprezentacje narodowe?
- Już rozmawiałem z panem Wojciechem Szczurkiem, prezydentem Gdyni. Jesteśmy już właściwie po słowie, że w przyszłym roku na hali w Gdyni zorganizujemy jeden z turniejów cyklu Grand Prix żeńskiej reprezentacji. Te turnieje też są bardzo ciekawe. Moim zdaniem piłka siatkowa kobiet jest bardziej atrakcyjna, bo jest ciągła. Taki turniej z cyklu Grand Prix kobie na pewno w Gdyni zorganizujemy.
- Z poziomu reprezentacyjnego zejdźmy na nasz trójmiejski teren. Nie udało się w minionym sezonie zbudowanie silnej drużyny męskiej.
- Oczywiście, moje i kibiców życzenie jest, aby nasze drużyny seniorskie były w jak najwyższych ligach czyli w PLUS Lidze i PLUS Lidze Kobiet. Zespół Trefla zakończył kontraktacje zawodników i według mojej wiedzy, którą mam od pana prezesa Kazimierza Wierzbickiego oraz trenera Andrzeja Strumiłło, jest to skład, według ich zapewnień na powrót do ekstraklasy. Czy tak się stanie? Parkiet zweryfikuje. Mamy doświadczenie, gdzie skład w sensie personalnym, nazwisk był znakomity, a stało się to co się stało.
- Żeńska siatkówka?
- Chylę czoła, mam na myśli zakończenie poprzedniego sezonu, przed Gedanią Żukowo. Niestety nie Gedania Gdańsk. To jest wielka porażka miasta, że nie zapewniło hali dla żeńskiego zespołu. To było wielkie miłe zaskoczenie postawa Gedani. Niestety z tego składu pięć dziewczyn odeszło. Prezes Stankiewicz odbudowuje zespołu, ale z tym składem osobowym będzie ciężko Gedani o utrzymanie. Serdecznie im życzę powtórki z ubiegłego sezonu. Trefl Gdynia zespół żeński, który awansował do pierwszej ligi, zbudował ciekawy skład, który pozwala myśleć o walc o awans do PLUS Ligi.
- Czy łatwo byłoby się panu odnaleźć w obecnej siatkówce?
- Do dziś gramy w siatkówkę z kolegami ze Stoczniowca: Poniatowski, Polak, Dragański. Jak my gramy to wydaje mi się, że tak jak 40 lat temu. Zmieniła się dynamika, szybkość siatkówki, rozstrzygnięcia taktyczne. Średnia wzrostu jest o wiele wyższa. W moich czasach, czyli jakieś 30 lat temu, Tomek Wójtowicz, który miał 197 centymetrów był prawie najwyższy na świecie, a dziś miałby „tylko” metr dziewięćdziesiąt siedem. To jest ta różnica. Zmieniło się wyszkolenie zawodników. Za naszych czasów każdy zawodni na boisku powinien potrafić robić wszystko, na każdej pozycji. Powinien być wyszkolony technicznie we wszystkich elementach siatkówki: przyjęciu, zagrywce, odbiorze, w odbiciu palcami, obronie, bloku, ataku. Ja byłem rozgrywającym, a jednocześnie pierwszym atakującym. Dziś jest ścisła specjalizacja. Środkowy to środkowy, skrzydłowy to skrzydłowy, libero to libero, wystawiający to wystawiający.
Reklama
Organizacyjnie na piątkę
NASZA ROZMOWA. Rozmowa z Waldemarem Bartelikiem, prezesem Pomorskiego Związku Piłki Siatkowej.
- 24.08.2009 00:00 (aktualizacja 20.08.2023 23:23)

Reklama






Napisz komentarz
Komentarze