środa, 17 grudnia 2025 02:18
Reklama

Wiec i pikieta w obronie stoczni

TRÓJMIASTO. Dwa tysiące pracowników wzięło udział w piątek w wiecu w obronie Stoczni Gdynia. Stoczniowcy gdańscy natomiast zorganizowali pikietę przed domem premiera Tuska w Sopocie. Ukraiński inwestor stawia sprawę ostro: albo szybka umowa prywatyzacyjna albo wycofuje ofertę.
Wiec i pikieta w obronie stoczni
Ponad dwa tysiące osób czyli prawie wszyscy pracownicy pierwszej zmiany wzięli udział w pikiecie w obronie Stoczni Gdynia SA. Pikieta odbyła się podczas przerwy śniadaniowej. Rozpoczęła ją modlitwa "Pod Twoją Obronę".


Pikietę zorganizował, powołany w czwartek przez wszystkie organizacje związkowe działające w zakładzie, Komitet Obrony Stoczni (KOS).

Rzecznik stoczniowej "Solidarności", Marek Lewandowski powiedział PAP, że w ten sposób załoga chce wyrazić swój niepokój o przyszłość zakładu oraz zmusić prezydenta i premiera do podjęcia działań w obronie stoczni.

Wiceprezes zarządu stoczni, Piotr Paszkowski powiedział, że po raz pierwszy w historii polskiego przemysłu stoczniowego, załoga, zarząd i wszystkie związki zawodowe walczą o to samo, czyli o prywatyzację. "Każdy używa innych metod, ale cel mamy ten sam" - dodał.

Zdaniem prezesa, sytuacja stoczni jest trudna, ale nie przegrana.

Podczas pikiety związkowcy odczytali petycję, która w piątek zostanie wysłana do prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska. "Żądamy od pana prezydenta i pana premiera podjęcia zdecydowanych działań w celu ratowania polskiego przemysłu stoczniowego, w tym Stoczni Gdynia, a w rezultacie tysięcy miejsc pracy i uniknięcia skutków społecznych związanych z upadłością" - czytamy w petycji do najważniejszych osób w państwie.

Napisano też, że "KOS żąda pilnego spotkania z premierem w celu wyjaśnienia zaistniałej sytuacji oraz przedstawienia działań zabezpieczających przed upadłością i gwarancji rządowych pomyślnego zakończenia prywatyzacji".

Podczas pikiety przedstawiciele KOS poinformowali załogę o rozpoczęciu w piątek referendum. Jak powiedział PAP Marek Lewandowski, każdy pracownik będzie musiał odpowiedzieć na pytanie: czy weźmie udział w akcji protestacyjnej, ze strajkiem generalnym włącznie w celu ratowania zakładu pracy? Wyniki referendum mają być znane w środę.

Na środę Komitet Obrony Stoczni planuje też kolejny wiec przed budynkiem dyrekcji i marsz milczenia ulicami Gdyni pod Urząd Miasta i Pomnik Ofiar Grudnia 70.

Podczas piątkowego wiecu, przewodniczący "Solidarności" stoczni Gdynia, szef Polskiej Sekcji Przemysłu Okrętowego "Solidarności" Dariusz Adamski przekonywał stoczniowców, żeby nie obawiali się sankcji karnych za udział w demonstracjach. "Rozpoczynamy bój, bo to jest naszym obowiązkiem. Podmiotem każdej firmy są ludzie i dlatego w środę wyruszamy w miasto" - mówił Adamski podczas wiecu.

Do czwartku minister skarbu miał przesłać do Komisji Europejskiej (KE) poprawione plany restrukturyzacji stoczni w Gdyni i w Szczecinie. Jeżeli plany nie zostaną zaakceptowane przez komisarz ds. konkurencji, Neelie Kroes, to niewykluczone, że w środę zapadnie decyzja o uznaniu za nielegalną pomocy publicznej udzielonej stoczni w Gdyni przez budżet państwa po 2004 roku. W praktyce będzie to oznaczać upadłość zakładu. W gdyńskim zakładzie pracuje cztery tysiące 200 osób.

Pikieta stoczniowców przed domem premiera Tuska
Około 150 stoczniowców przyjechało do Sopotu, aby przed domem Donalda Tuska manifestować w obronie swojego zakładu - Stoczni Gdańskiej. Stoczniowcy wykrzykiwali hasła: "Precz z tym rządem!" i "Precz z Donaldem Tuskiem!".
Demonstracja była nielegalna. Pikietujący przeszli ulicą Monte Cassino, świadomie łamiąc zakaz wydany przez prezydenta Sopotu. Jacek Karnowski proponował im alternatywną trasę: ulicą Kościuszki. Zdaniem prezydenta miasta, przejście demonstrujących stoczniowców zakłóciłoby wypoczynek turystom spacerującym słynnym "Monciakiem" - informuje IAR.

Związkowcy wcześniej zapewniali, że manifestacja będzie pokojowa, ale mimo to użyli petard. Policja zapowiedziała, że za użycie środków pirotechnicznych organizatorzy demonstracji będą ukarani.
Związkowcy ze Stoczni Gdańsk protestowali przeciwko ewentualnej konieczności zwrotu pomocy publicznej, która grozi polskim zakładom. W sumie w grę wchodzi nawet 5 mld zł, a zakład w Gdańsku miałby zwrócić 750 mln zł. Zdaniem stoczniowców kwota jest znacznie zawyżona.

Ukraiński ISD : albo umowa albo koniec rozmów

ISD Polska, właściciel Stoczni Gdańsk, chce zakończyć negocjacje z Komisją Europejską w sprawie planów prywatyzacyjnych Stoczni Gdynia do końca lipca. W przeciwnym razie ISD, należący do grupy Donbasu, wycofa się z prywatyzacji zakładu.
- Do końca lipca musimy wynegocjować kluczowe założenia umowy prywatyzacyjnej i uzyskać akceptację Komisji Europejskiej. Jeżeli to się nie uda, to od 1 sierpnia wychodzimy z tego procesu - mówi Konstanty Litwinow, prezes ISD Polska.

Dziś ma przesłać list do premiera Donalda Tuska z prośbą o wsparcie rządu w rozmowach z Komisją Europejską na temat stoczni.

- Warunki postawione przez Komisję Europejską są nie do spełnienia. Po naszej stronie nie ma żadnej możliwości, aby dostosować się do wymogów KE, bo prawa ekonomii na to nie pozwalają - dodaje Litwinow.

Odnosząc się do planów restrukturyzacji Stoczni Gdańsk, Litwinow powiedział, że zakład potrzebuje finansowego zaangażowania państwa, czyli dodatkowej pomocy publicznej.

- Będziemy o tym rozmawiali i jeżeli nie osiągniemy zgody w tej sprawie, to pozbędziemy się udziałów w Stoczni Gdańsk - powiedział Litwinow.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
zamglenia

Temperatura: -1°C Miasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1018 hPa
Wiatr: 7 km/h

Reklama
Reklama
Ostatnie komentarze
Reklama