Z Leszkiem Dranickim absolwentem gdańskiej PWSSP, wokalistą i gitarzystą jazzowym zaproszonym do naszego miasta przez Zbigniewa Domachowskiego, w przerwie pomiędzy lekcjami dla gimnazjalistów w Państwowej Szkole Muzycznej im. Witolda Lutosławskiego w Starogardzie Gd. rozmawia Jarosław Stanek.
- Warto edukować muzycznie młodzież?
- Ja to robię 21 lat w Gorzowie Wielkopolskim. Zaczęło się w Gdańsku i Bydgoszczy, teraz jest tylko w Gorzowie, bo tam jest jeden pasjonat, który to robi. Ja wychowałem muzycznie 50 tysięcy dzieci. Jak jadę na jedną sesję dziesięciodniową, to mam tych dzieci 2,5 tys.
- Takie czasy? Wszyscy mówią, że nie ma pieniędzy...
- Są, są. Tylko ktoś je wywiózł. ( śmiech).
- Obiegowe stereotypy mówią, że młodzież jest do kitu, nic jej się nie chce i w ogóle nic nie opłaca się robić.
- Jak byśmy tak wszyscy siedli i opuścili ręce, to byśmy je mieli opuszczone wszędzie.
- Mamy tu kapitalny przykład Zbyszka Domachowskiego, który jest pozytywnym „wariatem”...
- ...Bo tylko dzięki takim ludziom to się kręci. Dzięki takim, którym się coś chce. Bo tak naprawdę młodzież czeka. Tu przyszło 40 dzieciaków z gimnazjum. To jest podobno najgorszy wiek i podobno nic z nimi nie można zrobić. Widziałem po twarzach ,że się cieszyli, współpracowali.
- A może oni się cieszyli, że im lekcja przepadła?
- Wtedy mieliby ręce zajęte komórkami. A oni klaskali i śpiewali ze mną razem. To znaczy, że można.
- Poważnie mówiąc. Może warto rozszerzyć ten program o młodsze klasy, może przedszkola?
- W Gorzowie zaczynałem od przedszkola. Publiczność chodziła mi na czworakach po dywanie a ja z nią. Tam się wprowadza ten program od trzeciej klasy szkoły podstawowej i wszyscy muzycy jazzowi w Polsce wiedzą, że jest coś takiego, mają przygotowane programy. Cyklicznie tam się zmieniamy.
- To może nie odkrywać Ameryki, tylko kopiować dobre wzory?
- Jasne. T o są potem słuchacze jazzu. Tam jest klub jazzowy „Pod filarami” i słuchaczy ma takich, którzy kończą podstawówkę i mają ulgowe wstępy na koncerty. Tam się z tego robi publicznośc, tam się sprzedają bilety, tam przyjeżdżają Amerykanie Ja te lekcje staram się prowadzić w sposób wesoły i przystępny i to daje efekty. Na ulicy ludzie mi mówią dzień dobry, już dwa pokolenia. Mówią na mnie Pan Jazz.
- Jeździ pan 21 lat .W Starogardzie bywa pan poza koncertami w „Ogródku”, w szkole muzycznej w ramach stypendium prezydenta miasta przyznanego Stowarzyszeniu Miłośników Muzyki Jazzowej. Co zrobić, żeby w Starogardzie było tak dobrze jak w Gorzowie?
- Trzeba namówić szkoły, żeby się zgodziły na dwuzłotową składkę. W Gorzowie na początku były to tylko dwa dni w miesiącu, teraz to są dwa tygodnie w miesiącu. Kondycja już mi na to nie pozwala. Ja obiecuję skontaktować Zbyszka z Bogusiem Dziekańskim w Gorzowie i może coś dobrego z tego wyjdzie?
- Dziękuję za rozmowę.
Leszek Dranicki
Na koncie ma 3 autorskie CD nagrane z czołowymi postaciami polskiego jazzu. W ubiegłym roku miasto zafundowało mu benefis w Teatrze Leśnym z okazji 30 - lecia działalności. Koncertuje solo, w duecie z Emilem Kowalskim, Maciejem Sikałą, w trio- Camerata Jazz Trio, z własną sekcją rytmiczną-Piotrem Lemańczykiem i Tomkiem Sowińskim. Gra jazz środka, chętnie śpiewa ballady, również blues. Kompozytor, autor tekstów, muzyk sesyjny.
Reklama
Dwa pokolenia mówią na mnie Pan Jazz
Z Leszkiem Dranickim absolwentem gdańskiej PWSSP, wokalistą i gitarzystą jazzowym zaproszonym do naszego miasta przez Zbigniewa Domachowskiego, w przerwie pomiędzy lekcjami dla gimnazjalistów w Państwowej Szkole Muzycznej im. Witolda Lutosławskiego w Starogardzie Gd. rozmawia Jarosław Stanek.
- 21.04.2008 18:27 (aktualizacja 04.08.2023 13:03)

Reklama






Napisz komentarz
Komentarze