- Jubileusz to dobra okazja, aby porozmawiać o mieście, któremu od dziesiątków lat poświęca pan siły i talent. Jak postrzega pan zachodzące zmiany?
- Gdańsk jest zupełnie inny niż dwadzieścia, nawet dziesięć lat temu. Zmiany następują szybko, są wynikiem wielkich pieniędzy. Większość przemian jest korzystnych. Znika przepaść dzieląca polskie miasta w czasach PRL od miast Zachodniej Europy. Wiele dobrego czynią władze Gdańska, także prywatni właściciele i wspólnoty mieszkaniowe, o ile je na to stać. Coraz więcej remontuje się budynków. Prawie wszędzie wymieniane są dachy. Kiepskie, przeciekające dachy były wielką słabością tamtej epoki. Powstają nowe chodniki. Szkoda, że nie tak jak w Toruniu, gdzie na nowo kładzie się takie, jakie były od 1880 roku - z granitowych płyt, z kostką po bokach. Nasze są inne, na ogół porządne, ale jest za wiele rodzajów. Mogłyby być bardziej jednolite.
- Jakie inwestycje uważa pan w Gdańsku za najważniejsze?
- Wreszcie mamy środki na budowę kolei metropolitalnej. Gdańsk zyska połączenie kolejowe z lotniskiem – niezbędne w każdym szanującym się mieście. Także z Kartuzami i zapleczem kaszubskim. Czy nawet z Kolbudami inną drogą, co zaktywizuje okolice nad Radunią na południe od Żukowa. Żywiołowo rozwija się lotnisko. Oczywiście wiele planów wiąże się z sukcesem, jakim było uzyskanie lokalizacji jednego ze stadionów na mistrzostwa Euro 2012. Kościół Mariacki otrzymał pieniądze z Funduszów Norweskich. Widzimy rusztowanie przy wieży. To są pieniądze ciągle niedostateczne, ale można będzie wiele zrobić. Wielkim osiągnięciem jest nowy głębokowodny terminal kontenerowy w Porcie Północnym. Mamy w Politechnice Gdańskiej najsilniejszy ośrodek komputerowy w Polsce. Gdzie spojrzeć – coś się dzieje. Jest – oczywiście – wiele do zrobienia, ale trzeba widzieć, co już jest. Gdańsk ma wszelkie podstawy żeby stać się metropolią. Gdańsk już jest metropolią, czy się to oficjalnie potwierdzi, czy nie.
- Sen z oczu spędzają panu problemy związane z kontynuacją odbudowy Głównego Miasta.
- Odbudowa Głównego Miasta i w ogóle całego Śródmieścia niestety słabo postępuje. Zastój wynika z przedziwnego nastawienia ludzi, kierujących naszą urbanistyką. Mam na myśli zarówno teoretyków, jak i władze architektoniczne i konserwatorskie. Tu niestety odczuwam niepokój. Narzucono bezsensowny pogląd, że rekonstrukcja jest czymś nagannym. Wszystko zależy od tego, czy rekonstrukcja jest dobra. Odbudowa Gdańska, połączona z rekonstrukcją poszczególnych zabytków, oznacza odtworzenie jednego z najpiękniejszych krajobrazów historycznych miast na świecie. Traktuję Gdańsk – zawsze to powtarzam – jako całość, integralne dzieło architektury i urbanistyki. Chodzi o całe historyczne Śródmieście, w skład którego wchodzi nie tylko Główne Miasto między Podwalami Staromiejskim i Przedmiejskim, ale cały historyczny Gdańsk w obrębie siedemnastowiecznych wałów i bastionów – od Bramy Żuławskiej poza budynek Sądu na Nowych Ogrodach i od Bramy Nizinnej poza ulicę Wałową. I wszelkie utyskiwania, że ono nie pełni funkcji śródmieścia, są pozbawione podstaw, bo wszystkie ważniejsze instytucje i urzędy są na tym terenie. Nieporozumienie polega na tym, że mieszkańcy, a czasem i władze miasta, uważają, że Śródmieście to tylko Główne Miasto, gdzie rzeczywiście nie ma niektórych funkcji. Nawet na Głównym Mieście ciągle jeszcze brakuje zabudowy w wielu miejscach. Główne Miasto i najcenniejsze rejony całego Śródmieścia powinny być odbudowane do końca na tych samych zasadach do dotąd, a więc z rekonstrukcją najcenniejszych fasad i wypełnieniem luk dobrze dopasowaną architekturą.
- Trwa budowa apartamentowca od Bramy Straganiarskiej od restauracji „Dominikańskiej” w stronę Baszty Łabędź.
- Na obszarze sześciu dawnych numerów hipotecznych powstają nowe fasady. Moim zdaniem nie są one takie, jakie można by sobie wymarzyć. To formy przypadkowe. Dobrze, że zachowano podział na fasady, ale zapomniano, że była tam Brama Tobiasza, dotąd nie odbudowana. Nie postuluję, żeby ją odtworzyć w dawnym kształcie, ale musi być zachowany otwór bramny i przejście na ulicę Tobiasza. Tutaj czegoś zabrakło. Wiedzy historycznej, chęci?
- Przy Baszcie Łabędź powstaje kontrowersyjny hotel „Hilton”.
- Jak już się na ten temat wypowiadałem, kształt zabudowy nie pasuje do otoczenia. Ale będziemy musieli się z tym pogodzić. Wszystko jest zatwierdzone. Osobiście od strony Motławy zrobiłbym inaczej. Odtworzyłbym fasady, bardziej czy mniej piękne, bo były częścią zespołu o niepowtarzalnej atmosferze – naszej gdańskiej Wenecji. Poza tym przewidziano co najmniej o jedną kondygnację za dużo. Rozumiem, hotel wymaga wysokiej zabudowy, ale wyższą część należało cofnąć w głąb o jakieś sześć, osiem metrów i problemu by nie było, można by mówić o większym szacunku dla historii. Cieszę się z drugiej strony, że są inwestycje, że plac przestaje być pusty. Będzie hotel wysokiej klasy, to dobrze. Ale chciałbym, aby ci, którzy kierują tymi sprawami, bardziej kochali Gdańsk. Żeby się nie wstydzili, że odtwarzają. Żeby nie czynili chluby z tego, że robią inaczej.
- Przy ulicy Heweliusza są propozycje nadbudowy wieżowca PROREM.
- Jest to po prostu bez sensu. Nie można wszędzie pakować wieżowców, niszczyć panoramy Gdańska. Ktoś powie, że już ją zniszczył hotel „Hevelius” i PROREM (obecnie Organika dop. KK). Naruszyły, ale nie zniszczyły, bo oba budynki nie przekraczają skali. Niewątpliwie ich budowa w tym miejscu była błędem, ale z tego nie wynika, że należy je pogłębiać. W Gdańsku, nie w historycznym Śródmieściu!, jest dość miejsca na wieżowce, muszą jednak być ładne i współgrać z całością. Gdańsk słynął zawsze z pięknej architektury, niech tak będzie dalej. Warto poza tym nawiązywać do tego, co było jedyne w swoim rodzaju.
- Na przykład?
- Do przedproży. Sporo przedproży odbudowano, wiele pozostało do ewentualnego odtworzenia. Ale pytam, dlaczego w nowej architekturze – nawet na peryferiach – nie mają powstawać przedproża? Rozwijajmy te formy, bo są ciekawe i niepowtarzalne. To gościnne tarasy, zapraszające do wejścia. Dlaczego ich nie kontynuować?
- Nie sposób nie dotknąć tematu Wyspy Spichrzów.
- Jest wiele cennych spichlerzy zachowanych w postaci fundamentów. Trzeba je odtworzyć od strony Starej Motławy. Co najmniej kilkanaście najwartościowszych powinno odzyskać dawny kształt zewnętrzny. To jest o tyle wygodne, że w spichlerzu można urządzić wszystko – hotel, restaurację, apartamenty. W trzech, czterech spichlerzach może nawet powstać basen pływacki. Ale trzeba o to zadbać. Warunki konserwatorskie nie mogą wymagać tylko podziału na fasady i ograniczenia wysokości. W tych samych warunkach przewiduje się jeszcze jakąś dominantę wysokościową na północnym cyplu, która będzie widoczna nad bramami z ulic Św. Ducha i Mariackie. Nie można decyzji tłumaczyć, że stały tam elewatory z wystającymi elementami, bo to było zupełnie co innego, one należały do spichlerza. Osobny akcent nie jest potrzebny. Na cyplu powinno się odtworzyć w dawnym kształcie co najmniej osiem spichlerzy, a dalej całą pierzeję nad Starą Motławą. To ważne dla przywrócenia niepowtarzalnego krajobraz Starego Portu, którego drugą stronę – Długie Pobrzeże – tak pięknie odbudowano. I wtedy będzie łatwiej dopasować nową architekturę w lukach między spichlerzami.
- Wciąż przed nami nierozwiązana kwestia Targu Siennego i Targu Rakowego.
- Pomysł przykrycia płytą linii kolejowej jest słuszny. Ale jeżeli ktoś chce lokować wysokie budynki, na przykład dwudziestometrowe tuż przed frontem Bramy Wyżynnej, na historycznym placu, który jest widokowym przedpolem Głównego Miasta, to popełnia urbanistyczny błąd, który będą nam wytykać przyszłe pokolenia.
- Jakie najpilniejsze zadania w dziedzinie ochrony zabytków widzi pan w Gdańsku?
- Przede wszystkim chciałbym, aby przywrócono dawną świetność zewnętrzną i wewnętrzną kościołowi Świętej Katarzyny, który znowu tragicznie uszkodził pożar. Na odbudowę brakuje pieniędzy. Wszystko się opóźnia. Leje deszcz, a hełm jest - od ponad dwóch lat - okryty brezentem. Trzeba osuszyć wnętrze, wprowadzić ogrzewanie, najlepiej za pomocą pompy ciepła, by w środku zimą było cieplej niż obecnie. Nie będzie się rozwijał grzyb, pleśń itd. Trzeba przywrócić wszystkie obiekty, które się zachowały. Uzupełnić ubytki. Na przykład w baptysterium brakuje paru kolumienek ogrodzenia, ażurowego zwieńczenia. Brak części figur w pięknej kazalnicy. Są wszystkie obrazy z ołtarza głównego, można odtworzyć całą przepiękną nastawę. Mamy nie tylko zdjęcia, ale i rysunki wykonane przez ekipę Deurera. Zachowały się w dużej części prospekty obojga organów, należy je przywrócić. Odkrytym po wojnie malowidłom ściennym trzeba nadać czytelną postać i zakonserwować, a ubytki dokomponować. To nasz podstawowy obowiązek. Mamy dobrych wykonawców, ale potrzebne są pieniądze. Ojcowie karmelici sami wydatków nie udźwigną. To jeden z najcenniejszych kościołów w ogóle.
- Zwracał pan wielekroć uwagę na sprawę kościoła Świętego Jana.
- Wnętrze uważano powszechnie za najpiękniejsze w Gdańsku. Większość wyposażenia ciągle jest poza kościołem. Najpiękniejszy w Polsce kamienny ołtarz renesansowy nie może się doczekać przywrócenia polichromii. Zbyt wysokie podium pomniejsza jego monumentalność. Odremontowano wiele, na przykład monument Schroedera. Wstawia się okna, co z tego, kiedy stale są zasłonięte? Wrócił krucyfiks, ale wisi na ścianie. Czy przywrócenie grupy Ukrzyżowanie w tęczy przeszkodzi imprezom, które się tam odbywają? Dlaczego tak długo czekamy na powrót zachowanych stalli - Muhlów, Schopenhauerów, rzeźbiarzy i bursztyniarzy? Mówi się, że w kościele św. Jana panuje niepowtarzalna atmosfera. Przecież ta świątynia jest w strzępach! Wydaje się pieniądze na różne rzeczy zamiast przywracać sukcesywnie zabytek po zabytku. Nie mówiąc o tym, że niektóre imprezy do tego wspaniałego kościoła po prostu nie pasują.
- Ma pan jeszcze jakieś urodzinowe życzenia?
- Mam nadzieję, że wszystkie obiekty, także te z zagranicy, powrócą do bazyliki Mariackiej, bo to była niezrównana skarbnica sztuki, chluba Gdańska i Rzeczpospolitej. Nie można wystawiać pojedynczych dzieł z tego zespołu w muzeach, bo one nie mają wtedy tej wartości, głębi informacji. Liczę na rychłe przywrócenie zwodzenia mostów i komunikacji wodnej. Mamy wspaniałą oś wodną, którą jest Motława i dalej – Martwa Wisła aż do Nowego Portu. I to powinno być wykorzystane, zanim zaczniemy się cieszyć z imponujących nowych dzielnic. Pragnę też, by wreszcie znikły reklamy zasłaniające cudowną fasadę Bramy Wyżynnej. Chciałbym, żeby Gdańsk zasłynął znowu jako miasto organów. Chciałbym to wszystko zobaczyć przed kresem mojego życia.
Reklama
Doc. Januszajtis: Gdańsk już jest metropolią
NASZA ROZMOWA. Rozmowa z doc. dr inż. Andrzejem Januszajtisem, niezrównanym pasjonatem i znawcą historii Gdańska, prezesem Stowarzyszenia „Nasz Gdańsk”, przewodniczącym Rady Miasta Gdańska w latach 1990 – 1994, Honorowym Obywatelem Miasta Gdańska od 2002 roku, który 18 sierpnia obchodził 80. urodziny.
- 23.08.2008 00:10 (aktualizacja 01.04.2023 10:28)

Reklama







Napisz komentarz
Komentarze