Rodzina Czesława Krzyżewskiego miała wiele pretensji do chojnickiej służby medycznej. Uważała nawet, że akcja ratunkowa na miejscu wypadku, w karetce i w szpitalu była przeprowadzona nieprawidłowo. Napisała do dyrektora i zażądała wyjaśnień.
Karetka szybciej
Leszek Bonna dokładnie sprawdził wszystkie okoliczności akcji ratunkowej z siódmego sierpnia. – To nieprawda, że pogotowie jechało do pacjenta kilkanaście minut. Na Kościerską jechało 7 minut, do szpitala już tylko 5 – mówi dyrektor szpitala. – Stan pacjenta został oceniony przez ratowników poprawnie. Wszystkie czynności ratownicze były wykonane. Jeszcze przed przyjazdem karetki do szpitala był przygotowany zespół reanimacyjny, który towarzyszył pacjentowi podczas tomografii – mówi Leszek Bonna.
Dokumenty do prokuratury
Dyrektor Bonna odpiera też zarzuty, że szpital nie powiadomił o całym zdarzeniu policji. – Nie mieliśmy takiego obowiązku. Szpital powiadamia policję tylko wtedy, kiedy jest podejrzenie, że nastąpiło przestępstwo – mówi dyrektor chojnickiego szpitala. Leszek Bonna dodaje, że całą dokumentację związaną z akcją ratunkową przekaże do prokuratury.
Czesław Krzyżewski uległ wypadkowi siódmego sierpnia. Do zdarzenia doszło na budowie przy ulicy Kościerskiej. Przez następne dwa tygodnie poszkodowany był podłączony do specjalistycznej aparatury. W środę 20 sierpnia specjalna komisja podjęła decyzję o odłączeniu Czesława Krzyżewskiego z powodu śmierci mózgowej. Trzy dni później chojniczanin został pochowany.
Reklama
Po śmierci 47-letniego chojniczanina. Leszek Bonna: uchybień nie było
CHOJNICE. – To było nieszczęśliwe zdarzenie. Wszystko dokładnie sprawdziłem i nie było żadnych uchybień w karetce, ani później w szpitalu – mówi Leszek Bonna, który zbadał okoliczności akcji ratunkowej przeprowadzonej siódmego sierpnia. Pogotowie wyjechało do wypadku, któremu przy ul. Kościerskiej uległ Czesław Krzyżewski. Nie udało się uratować mężczyźnie życia.
- 05.09.2008 20:52 (aktualizacja 01.04.2023 10:37)

Reklama







Napisz komentarz
Komentarze