poprzednim numerze „Gazety Gdańskiej” pisaliśmy o legendarnej gdańskiej „Desie” na Drodze Królewskiej, która w najbliższym czasie zniknie z pejzażu grodu. A co czeka artystów? Spotkaliśmy się z prezesami oddziałów gdańskich trzech największych stowarzyszeń artystycznych.
Resztkę wyrwać
- Nasz los, jak wiadomo, miasto już rozstrzygnęło – przypomina Stanisław Szwechowicz, prezes Gdańskiego Oddziału Związku Artystów Rzeźbiarzy w Gdańsku. – To działanie odbieram jako totalny atak. Celowe niszczenie sztuki i niezależnych organizacji pozarządowych.
- Władzom chodzi o to, aby tę resztkę lokali komunalnych - będących w użytkowaniu związków twórczych, Desy, rzemieślników, którzy tu od dziesiątków lat siedzą – brutalnie wyrwać - stwierdza Szwechowicz. Bo nikt nie stosuje drakońskich czynszów po to, żeby wmówić użytkownikom, że robi to dla ich dobra. Wyrwać i dać komuś drugiemu. Ale na co? Co tam będzie?
Jak wiadomo Oddział Gdański ZAR został wyrzucony na bruk. Nie ma Gdańskiej Galerii Rzeźby, która istniała przy Długim Targu dwadzieścia lat i sama się utrzymywała, bez grosza od miasta. GGR miała interesujący program, utrzymywała międzynarodowe kontakty, organizowała wystawy, była placówką znaną. Zabrany lokal przy Długim Targu – od roku! – stoi pusty. I jakoś miasto nie płacze, że nie przynosi dochodu.
- A my jesteśmy w powietrzu – kontynuuje Szwechowicz. – Nie mamy nic. Możemy działać w prywatnym mieszkaniu. Obiecanka prezydenta Pawła Adamowicza w obecności innych osób, w tym wicemarszałka województwa pomorskiego, Mieczysława Struka, okazała się bez pokrycia. Mieliśmy jako związek, zarejestrować się przy ul. Piwnej w miejscu, gdzie rzekomo powstanie Galeria Miejska, o której nic nie słychać, ale jednak do tego nie doszło. Adresu nie mamy.
De facto GO ZAR istnieje tylko wirtualnie, na papierze. Możliwości prezentowania prac rzeźbiarskich członkowie stowarzyszenia nie mają żadnych.
Malarze – 500 proc. więcej!
- Miasto podniosło nam czynsz za siedzibę przy ul. Mariackiej 46/47 o 500 procent! - mówi Janusz Janowski, prezes Zarządu Okręgu w Gdańsku Związku Polskich Artystów Plastyków. - W lokalu działa siedziba związku i Galeria Sztuki, w której od 2002 roku prowadzimy działalność wystawienniczą.
Prezentowany jest dorobek autorów Wybrzeża i z całej Polski – z Krakowa, Warszawy. Wydaje się katalogi. Każdej ekspozycji towarzyszy wywiad autorski. To wszystko nagle, okazuje się, nie ma wartości dla władz miasta, bo ważne tylko pieniądze.
W liczbach wygląda to tak. Dotychczas malarze płacili czynsz około 6 złotych za metr kwadratowy. Od stycznia 2009 roku mają płacić 30 złotych za metr kwadratowy. Wiadomo, że czynsz ZO w Gdańsku ZPAP, jako stowarzyszenie non profit, pokrywa z własnych pieniędzy, czyli ze składek członków. Na realizacje projektów – wystaw – artyści otrzymywali od czasu do czasu pieniądze od władz miejskich.
- I dotąd sobie radziliśmy – kontynuuje Janowski. - Po zakończeniu wyborów i zwycięstwie PO dowiedziałem się, że miasto zamierza nas z tego lokalu wykurzyć. Staraliśmy się o wykupienie siedziby przy ul. Mariackiej na własność licząc, że władze główne wesprą finansowo przedsięwzięcie.
Miasto kategorycznie wykupu odmówiło podając enigmatyczną przyczynę, że ma inną wizję zagospodarowywania centrum Gdańska. I tak kolejna organizacja pozarządowa skupiająca ponad tysiąc artystów za chwilę pozostanie bez siedziby i Galerii Sztukui. Warto dodać, że ZPAP zbliża się do obchodów 100–lecia działalności.
Myślenia pesymistyczne
W Gdańsku przed 1989 r. ZPAP użytkował Sień Gdańską i wystawiał, kiedy chciał malarstwo, grafikę, rysunek, rzeźbę w sąsiadującym z obiektem Dworze Artusa. Z czasem wszystko artystom malarzom pozabierano. Czy oznacza to, ze wkrótce i przy Mariackiej artystów malarzy nie będzie?
- Nie jesteśmy w stanie zapłacić tak wysokiego czynszu – dodaje Janowski. – Ale staramy się jakoś z tego wyjść. Zamówiliśmy analizę prawniczą. Przygotowaliśmy pismo, które w ubiegłym tygodniu przekazaliśmy władzom. Bo przecież jako stowarzyszenie non profit możemy ubiegać się o stawkę preferencyjną czynszu. Czekamy na odpowiedź.
Artyści plastycy liczą, że miasto zastosuje preferencyjna politykę. Chociaż właśnie otrzymali z magistratu pismo, w którym czytamy, że otrzymanie stawek preferencyjnych opłaty czynszu możliwe będzie pod warunkiem podpisania przez wynajmującego zobowiązania do stałego remontowania zajmowanego lokalu. Zdaniem Janowskiego podpisanie takiej umowy będzie mogło w każdym momencie skutkować zerwaniem umowy. Bo wystarczy, że przyjdzie komisja, uzna, że coś jest nie tak, czegoś brakuje. Prezes ZO ZPAP myśli pesymistycznie. Uważa, że działania miasta wyraźnie zmierzają do zabicia kolejnego związku.
I fotografikom się nie upiecze?
- Myśleliśmy, że się uchronimy, ponieważ nasza siedziba przy ul. Miszewskiego 18 we Wrzeszczu mieści się w budynku, który jest własnością prywatną – powiedział Stanisław Składanowski, prezes Zarządu Okręgu Gdańskiego Związku Polskich Artystów Fotografików w Gdańsku. – Tymczasem w minionym tygodniu otrzymaliśmy podwyżkę czynszu.
I tak dotychczas gdańscy fotograficy płacili około 950 złotych miesięcznie. Do tego dochodzą opłaty za prąd i ogrzewanie. Nowy czynsz od stycznia 2009 roku wyniesie 4 tysiące 2002 złote!
- O ile sytuacja się nie zmieni natychmiast stracimy lokal – kontynuuje Składanowski. – My przecież także utrzymujemy się ze składek członkowskich i darowizn. Nie prowadzimy żadnej działalności gospodarczej.
Działają jeszcze w Gdańsku dwa inne stowarzyszenia fotografików – Gdańskie Towarzystwo Twórczości Fotograficznej i Gdańskie Towarzystwo Fotograficzne. One również nie mają obecnie stałych lokali. Z tych organizacji wywodzą członkowie ZPAF.
Jak nasi trzej goście widzą plany miasta związane z urządzeniem przestrzeni wystawienniczej i miejsca w nim artystów Wybrzeża? Zgodnie stwierdzają, że w te projekty i utrzymanie się w centrum Gdańska nie wierzą. Jeśli siedziby gdańskich stowarzyszeń artystycznych wyprowadzą się na obrzeża miasta nie będą mogły pełnić kulturotwórczej funkcji, do jakiej są powołane.
W tym kontekście warto pamiętać, że roczny budżet Centrum Sztuki Współczesnej „Łaźnia” – pokrywany z kasy miejskiej – opiewa na niebagatelną sumę około 2 milionów złotych!
Twardo się domagać
A więc w Gdańsku prowadzi się zgoła inną politykę kulturalna, aniżeli w pozostałych krajach Unii Europejskiej. Bo tam związki twórcze są DOTOWANE. A nasze trzy stowarzyszenia artystyczne - funkcjonujące o własnych siłach - błagają niemal na kolanach miasto, aby pozwoliło im działać ku pożytkowi publicznemu.
- To tak, jak w filmie „Miś” – dodaje Stanisław Szwechowicz. – Czego potrzebuje władza w Gdańsku? Misia. Tym misiem jest hala sportowo – widowiskowa w Sopocie. Kolejnym misiem będzie ETC w Gdańsku. Misiem będzie Teatr Szekspirowski w budowie, zetatyzowany już.
- Będziemy się twardo domagać – kontynuuje Szwechowicz. – Nie jesteśmy obywatelami obcego kraju. Chodzi o stworzenie takiego stanu, jaki jest w Europie! Bo my w Polsce, jako członkowie organizacji pozarządowych, jesteśmy traktowani jak szmaty!
Artyści zamierzają ostro huknąć. Piszą pisma. Odwołają się również do instytucji i organizacji europejskich.
Wznowić dyskusję
Kazimierz Koralewski, przewodniczący Klubu Radnych Pis w Radzie Miasta Gdańska:
- Prezydent ustalając na takim wysokim poziomie stawki czynszu stara się rugować dotychczasowych najemców w imię swojej gastronomiczno-rozrywkowej idei. Zapomina o misji zaspokojenia materialnych i niematerialnych potrzeb mieszkańców miasta. Gdzie lepiej pasuje sklep z antykami jeśli nie na Długiej? Nie ma takiej drugiej apteki jak "Ratuszowa". Czy artystów zastąpią sprzedawcy kiczu? Jeżeli władze nie zadbają o ten specyficzny charakter naszego miasta, to on zaniknie wśród biur i banków. Gdańsk zacznie przypominać miasto jarmarku, kogucików na druciku i wszelkiej innej masowej tandety. Fast foody nie stworzą klimatu starego, historycznego miasta, a raz zniszczona sztuka czy rzemiosło długo się nie podniesie. Pragniemy więc, wznowić dyskusję o misji miasta w zaspokajaniu potrzeb jego mieszkańców poprzez kreowanie właściwej polityki czynszowej, która nie uśmierca tego co żyło tyle lat.
Jak zdrowe zęby
Marian Szajna, przedsiębiorca, były wiceprezydent miasta Gdańska, kandydat na prezydenta w minionej kadencji:
- Jest to kontynuacja programu tego samorządu, który najwyraźniej niczego się nie chce nauczyć. Można było dyskutować, czy handlowcy zarabiają świetnie czy mniej i o ile im podwyższyć czynsz. Ale gdy drastyczne podwyżki czynszu dotyczą środowiska artystycznego, które tworzy klimat gdańskiego pejzażu, sytuacja staje się niebezpieczna. Artyści, ludzie bardzo wrażliwy, nie potrafią się bronić. Zostaną stłamszeni, zdeptani. Cała wiedza świata mówi o tym, że ludzie stają się lepsi, przyjemniejsi dla siebie, bardziej wrażliwi, gdy obcują ze sztuką. A teraz artyści zostaną Gdańskowi wyrwani jak zdrowe zęby. Więc sytuacja staje się niebezpieczna. Wydawało się, że środowiska kupiecko – handlowo – rzemieślnicze wsparte przez instytucje, które z nimi sympatyzują, jakoś się drastycznym podwyżkom czynszu lokali komunalnych przeciwstawią. Jednak widać wyraźnie, że nie mają już siły walczyć. I to pokazuje wyraźnie, co warta jest dziesięcioletnia kadencja, którą 17 października będzie się szczycił obecny prezydent.
14 października – przyjdźcie użytkownicy!
Klub Radnych PiS Rady Miasta Gdańska serdecznie zaprasza na debatę o komunalnych lokalach użytkowych w dniu 14 października 2008 r. o godz. 17.00, w Sali Obrad Rady na pierwszym piętrze. Liczymy, że wszyscy najemcy do tego czasu otrzymają powiadomienia o właściwej wysokości czynszu za lokal. Pragniemy ocenić czy obowiązujące w tym zakresie uchwały Rady Miasta odpowiadają potrzebom mieszkańców Gdańska.
Z poważaniem
przewodniczący Klubu PiS
Kazimierz Koralewski
Rajcowie czynszem w artystów
GDAŃSK. Radykalna podwyżka czynszów, jaką Miasto Gdańsk zafundowało od stycznia przyszłego roku użytkownikom komunalnych lokali użytkowych, wywołała popłoch wśród najemców. Wszystko wskazuje na to, że ulice pustoszeć będą z sekundy na sekundę. Kogo stać będzie na zapłacenie tak wysokich stawek?
- 11.10.2008 00:15 (aktualizacja 05.08.2023 20:28)

Reklama








Napisz komentarz
Komentarze