Po publikacjach w „Gazecie Gdańskiej”, rozmowach w radiu i telewizji z właścicielami galerii – Wiesławą Romanowską, Barbarą Glazą, prezesem GO ZPAP Januszem Janowskim i innymi wiceprezydent Maciej Lisicki poszedł na kompromis. Od nowego roku galerie niekomercyjne płacić będą po 3 zł za m. kw., komercyjne – po 27 zł za m. kw. W umowie z miastem prowadzący galerie będą musieli się zobowiązać do realizacji określonego programu wystawienniczego i przedłużyć godziny otwarcia. Nadal funkcjonować więc będą galerie: „Triada”, „Glaza Design”, ZPAP.
Pod znakiem zapytania od nowego roku jest natomiast działalność Desy – Salonu Dawnej Sztuki Gdańskiej, Apteki „Ratuszowej” z muzeum farmaceutycznym i baru „Neptun”. To trzy charakterystyczne placówki przy ul. Długiej bez których mieszkańcy nie wyobrażają sobie życia. O ile nie będzie ustępstw ze strony miasta co do wysokości czynszu to od 1 stycznia 2009 roku przestaną istnieć. Jak się dowiedzieliśmy trójka najemców wybiera się razem na rozmowę do wiceprezydenta Macieja Lisickiego i dyrektora referatu kultury Urzędu Miasta Gdańska, Anny Czekanowicz. Pozostaje także nie rozwiązany problem rzemieślników, którzy nie będą w stanie uiszczać żądanych stanowczo zawyżonych opłat. Znikną punkty usługowe – szewskie, kaletnicze, szklarskie. Działania w ich obronie podjął prezes Zarządu Pomorskiej Izby Przemysłowo–Handlowej Jerzy Kowalski, który wystosował wniosek do wojewody pomorskiego o objęcie nadzorem działalności Rady Miasta Gdańska.
Liczymy na radnych
- Jeżeli władze nie uszanują specyficznego charakteru naszego miasta to wartościowe, wpisane w krajobraz placówki, zastąpią banki i restauracje – powiedział Kazimierz Koralewski, szef klubu radnych PiS w Radzie Miasta Gdańska.
Jeszcze w listopadzie radni Rady Miasta Gdańska podejmą na sesji temat czynszów za lokale komunalne. Pod głosowanie ma być poddany projekt przesunięcia podwyżek czynszów o sześć miesięcy i ponowne rozważenie w tym czasie wielkości opłat.
- Z panem wiceprezydentem Maciejem Lisickim nie ma w ogóle o czym rozmawiać, bo nie chce mieć baru na Długiej - Katarzyna Umbras- Nichnerowicz, dzierżawca baru „Neptun”. - Jesteśmy umówieni na rozmowę z prezydentem Pawłem Adamowiczem.
Sprawa jest więc otwarta, dzierżawcy baru liczą na radnych, którzy obiecali zadziałać w ich obronie w listopadzie. W barze „Neptun” stołują się nie tylko ludzie ubodzy i wycieczki, spotkać tam możne elitę miasta – artystów z gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych, dyrektora Muzeum Historycznego Miasta Gdańska Adama Koperkiewicza, a nawet widzieliśmy jak zajadał naleśniki sam prezydent Paweł Adamowicz. Jedzenie jest dobre. Można zjeść – bez czekania - obiad z trzech dań po przystępnej cenie. Personel dba zarówno o jakość potraw, jak i o wygląd wnętrza. Jest czysto. Regularnie odbywa się malowanie, niedawno kupiono nowe meble i zastawy w „Lubianie”. Stoją kwiaty i owocowe dekoracje.
- Mieszkańcy mają prawo wybrać – albo idą do baru, albo do restauracji – kontynuuje Katarzyna Umbras-Nichnerowicz. – My chcemy pracować, robimy wszystko, żeby było jak najlepiej.
W barze leży księga wpisów osób, które domagają się od władz miasta utrzymania baru. Jest już ponad tysiąc podpisów. Codziennie dochodzi po kilkanaście, nawet kilkadziesiąt nowych nazwisk.
Czynsze w górę?! Najemcy w Gdańsku nie poddają się
GDAŃSK. Szokująca podwyżka – do 500 proc. - czynszów za wynajem lokali komunalnych jaką zafundowały od 1 stycznia 2009 r. władze miast wciąż jest tematem numer jeden w Gdańsku. Jeszcze nie jest wszystko stracone. Ustępstwa wywalczyły galerie sztuki.
- 17.11.2008 00:00 (aktualizacja 05.08.2023 22:34)

Reklama








Napisz komentarz
Komentarze