Spółdzielcy:Weźmiemy śpiwory i będziemy okupować biura

Grupa spółdzielców przefiltrowała faktury wystawiane przez chojnicką mieszkaniówkę. – Tu są miliony złotych, które trafiły do kieszeni wykonawców różnych prac i remontów – mówią. Znów poruszono kwestię, koniecznego według nich, odwołania zarządu. – Gdyby wszystko odbywało się zgodnie z prawem, już 20 marca mielibyśmy nową radę nadzorczą i zarząd – uważają spółdzielcy.


– Zaczęliśmy zastanawiać się nad kosztami remontów budynków. Nasze bloki to przecież ruina, a pieniądze na prace remontowe są wydawane. Postanowiliśmy więc przejrzeć kosztorysy – mówi Elżbieta Kuczkowska-Stormann.

Nieprawidłowości
 Spółdzielcy wszystko dokładnie przeanalizowali. – Okazało się, że jest mnóstwo pozycji o nazwie roboty drobne i różne. Wyliczyłam, że przeznaczono na to od 2002 roku do połowy 2008 pół miliona złotych – mówi Elżbieta Kuczkowska-Stormann. – Takie dziwne pozycje kończą się w momencie, kiedy afera finansowa wypłynęła na wierzch – dodaje. Kuczkowska-Stormann mówi, że nawet jeśli roboty faktycznie zostały wykonane, to powinna to robić ekipa remontowa ze Spółdzielni, która liczy aż 19 osób. Spółdzielcy wrócili też do opisywanej przez nas sprawy z kominami. Koszty remontów mają być faktycznie niższe od zapisanych w fakturach. – Jest na przykład rozbiórka komina na Budowlanych. Koszt to 24 tysiące złotych. Za te pieniądze można rozebrać cały komin, a wykonawca wykonał rozbiórkę tylko korony na dachu – dodaje Elżbieta Kuczkowska-Stormann. Spółdzielcy mają jeszcze wątpliwości dotyczące remontu świetlicy przy Łanowej. Mówią, że w 2004 roku lokal wyremontowano za około 23 tys. zł. Siedemnaście dni później wystawiono fakturę na prawie taką samą robotę na remont tej samej świetlicy. – Na przykład cztery tysiące kosztowała budowa boiska przy Łanowej. Czy tam w ogóle budowano boisko? W 2004 roku kładziono papę termozgrzewalną na Jana Pawła. To kosztowało ponad 40 tys. Trzy lata później na identycznym budynku już 18 tys. Takich faktur jest więcej. Podejrzewamy, że miliony złotych spółdzielczych pieniędzy mogły trafić do kieszeni wykonawców – dodaje Kuczkowska-Stormann.

Kto mówił prawdę?
 Spółdzielcy skomentowali też ostatnie zebranie przedstawicieli. Konkretnie wypowiedź Krzysztofa Sząszora, który mówił, że nieprawidłowości w Spółdzielni Mieszkaniowej pierwsza wykryła księgowa, że już wcześniej naprawiano finanse mieszkaniówki. – Kto tu mówi prawdę, skoro zaraz po wybuchu afery, kiedy w blaszaku była policja, Wiesław Odya wydał oświadczenie, że o niczym nie wiedział? – mówi Mirosław Frymark. – Złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury o sfałszowaniu bilansu Spółdzielni – dodaje Frymark. – Skoro mogło dojść do sfałszowania bilansu, to ci, którzy zatwierdzili ten bilans i go przyjęli, też powinni odpowiadać prawnie – dodaje Frymark.

Zarząd robi pod górę
– Tu chodzi tylko o pieniądze. Zarząd jak najdłużej chce się utrzymać – dodaje jeszcze Mirosław Frymark. Chodzi o sprawę zebrań grup członkowskich. Przedstawiciele ośmiu z trzynastu grup członkowskich złożyli w Spółdzielni listę z podpisami dziesięciu procent spółdzielców z każdej grupy. Wnioskują o zwołanie zebrań, na których chcą odwołać przedstawicieli i powołać nowych. Niedawno zarząd odpowiedział na te wnioski. – Napisali, że to będzie nieefektywne ekonomicznie i dali nam jakiś trzydziestodniowy czas na odpowiedź. Nie wiadomo na jakiej podstawie. Chcą pewnie przetrzymać do czerwca – mówi Wiesław Szczęsny. – Przecież nie wiemy, że ludzie wybiorą innych przedstawicieli, ale chcemy zebrań. Zarząd boi się konfrontacji. Gdyby wszystko odbywało się zgodnie z prawem i spółdzielcy chcieliby zmian, mielibyśmy nowy zarząd już 20 marca – dodaje Elżbieta Kuczkowska-Stormann.